czwartek, 3 marca 2016

Rozdział 90 "Tego kwiatu co pół światu"

*Oczami Katniss*

Dziś mija równy rok od kiedy nie jestem z Peetą Mellarkiem. Mimo ,że zarzekałam się rękami i nogami iż nie wyprowadzę się z Dystryktu Dwunastego, jednak to zrobiłam. Wraz z Effie i Mią zamieszkałyśmy w Kapitolu. Cała reszta została w Dwunastce. 
Mimo ,że mieszkamy teoretycznie daleko i tak mamy ze sobą bardzo dobry kontakt i widzimy się tak często jak tylko możemy. Effie i Haymitch nie wrócili do siebie oraz nie utrzymują ze sobą kontaktu. Najbardziej ich rozstanie przeżyła chyba Mia. Bardzo przywiązała się do Abernathy'ego a teraz od roku nie ma z nim kontaktu. Trinket chciała aby mój były mentor nie odtrącał jej córki jednak dla niego to był zbyt duży cios i uznał ,że nie będzie potrafił na nią już patrzyć jak na swoją córkę. Po prostu uznał ,że jak urwie z nimi kontakt będzie mniej bolało. 
Z tego co wiem, Peecie urodziła się zdrowa córka. Aktualnie ma lekko ponad miesiąc. Co do tego czy nadal jest singlem - podobno nie. Johanna opowiadała mi ,że związał się z Chloe i teraz mieszka z nią razem w naszym starym domu. Mellark uznał dziewczynkę za swoją córkę pomimo tego ,że trzymał się tego iż to nie jego dziecko. O testach ojcowskich chyba nie pomyślał. Mimo tego jak mnie zranił, życzę mu wszystkiego co najlepsze. 
Haymitch nadal jest prezydentem Panem. Mimo tego, cały czas przebywa w Dwunastce. Chodzą plotki ,że Dystrykt Dwunasty to nowa stolica Panem. Co do jego byłego uzależnienia, nadal nie pije. W ciągu roku próbował parę razy się napić, jednak skutecznie wybijaliśmy to mu z głowy. Peter chcąc mu pomóc, pokazał mu papierosy a Haymitch od razu je polubił. Tak więc od roku jego nałóg to nie alkohol a papierosy. 
Co do mnie - znalazłam pracę jako nauczycielka biologii w szkole średniej. W mojej pracy poznałam mnóstwo miłych osób, między innymi Ashtona Lewisa ,który aktualnie jest mi chyba najbliższy w Kapitolu. Ash jest nauczycielem wychowania fizycznego. 
Póki co jestem singlem i myślę ,że szybko się to nie zmieni. Mam dość związków do mniej więcej końca życia. 

Siedzę w swoim pokoju na parapecie i patrzę na przechodniów rozmawiając przez telefon z Johanną. Peter się jej oświadczył a ona odpowiada mi szczegółowo jak do tego doszło. Nawet nie obeszło się bez tego jak była ubrana i jaki makijaż miała. 
-... No i on wtedy mnie tak mocno przytulił i wyszeptał mi ,że jestem najważniejszą osobą w jego życiu i ,że mnie bardzo mocno kocha. - powiedziała rozmarzonym głosem.
- To super! - udałam entuzjazm.
- Potem zaczął mnie całować i zaniósł do sypialni i... 
- Johanno! - pisnęłam zniesmaczona. - Nie chcę Cię urazić ani nic ale jakoś nie bardzo interesuje mnie to co robiłaś w łóżku z Mellarkiem. - na mojej twarzy pojawił się grymas.
- ... i rozmawialiśmy o naszej przyszłości, zboczeńcu. - wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Bardzo śmieszne. - fuknęłam.
- Jakoś w lato chcemy wziąć ślub. - oznajmiła.
- Nie za szybko? 
- Niby tak ale chcemy to mieć jak najszybciej za sobą. 
- A może ty w ciąży jesteś i dlatego tak szybko chcecie wziąć ślub? - zachichotałam.
- To nie śmieszne. - powiedziała poważnie.
- Johanna? - spytałam zdziwiona.
- Nie, kretynko! Ja się nie bawię w rodzicielstwo! 
- Dobra, dobra, nie bulwersuj się tak bo Ci żyłka pęknie.
- Wiesz ,że mały Will zaczął mówić? - ożywiła się.
- On mówi już od ponad pół roku. 
- Ale nie tak płynnie jak teraz! To znaczy, te zdania nadal ciężko zrozumieć ale przynajmniej mówi więcej niż tylko "Tata, głupek". - zaczęłyśmy się śmiać. - Teraz mówi coś w stylu "Mamusiu, tatuś jest głupi" 
- Nie ma to jak miłość do ojca. - wydukałam przez śmiech.
- No dokładnie. - zaśmiała się. - Musisz nas odwiedzić, odkąd Will zaczął mówić a Peeta się okocił jest o wiele zabawniej. 
- Jak Peeta mógł się okocić? - spytałam zdziwiona.
- Ugh, no w sensie ,że okociła się ta Chloe ale on jest jej ojcem. 
- On jest ojcem Chloe? - zaśmiałam się.
- On jest ojcem dziecka Chloe. - zawtórowała mi.
- Może odwiedzę was jakoś w weekend. Teraz przy końcu roku szkolnego mam mnóstwo roboty. 
- Właśnie, jak tam twój Ashtonek? - zachichotała.
- On nie jest mój. 
- Przerabiałyśmy już to. - powiedziała radośnie.
- On też ma dużo roboty w pracy. Wiesz, uczniowie przez cały czas zwalniają się z powodu bólu brzucha, okresu, bólu głowy albo po prostu nie przynoszą stroju a potem wychodzi na to ,że omija ich połowa zaliczeń i muszą to nadrabiać. - westchnęłam.
- A jak tam u ciebie w pracy?
- Podobnie tyle ,że ja muszę sprawdzać testy. - udałam płacz. - Potem okazuje się ,że dostali niedostateczną i chcą to poprawiać a ja znowu muszę to sprawdzać.
- Czemu nie rzucisz tej pracy? Przecież jeszcze masz pieniądze. 
- Kiedyś się skończą a ja nie zamierzam na starość skończyć bez pieniędzy. Poza tym mam teraz dobrą pracę, dobrze płatną. 
- Ja póki co nie zamierzam pracować. Wolę się cieszyć tym co mam teraz a nie spędzić młodość w pracy.
- Wiem i szanuję twoje zdanie. - uśmiechnęłam się. 
- Muszę kończyć, Annie przyprowadziła mi Willa bo idzie się seksić z Finnickiem. - powiedziała obojętnie.
- Skąd wiesz ,że idą się seksić? - zaśmiałam się.
- Proszę Cię, co oni mogą innego robić? - zawtórowała mi. - To cześć. - powiedziała i rozłączyła się. 
Wstałam, przeciągnęłam się i zeszłam na dół. Pomimo tego ,że mieszkam tu od roku, i tak dziwnie się tu czuję. Cały czas mam wrażenie ,że chodzę po jednym wielkim grobie.

*Oczami Peety*
Siedzę na parapecie z małą Alex na kolanach. Mała leży oparta o mój brzuch a ja czekam aż Chloe wróci ze szkoły. Miała kupić pieluchy bo się skończyły a tym czasem spóźnia się godzinę. Powinienem do tego przywyknąć - ona nigdy nie przychodzi na czas. 
Wkładam moją córkę do wózeczka ,który stoi koło parapetu a sam wstaję. Ubieram Małą w ciepłe body a na małą główkę zakładam jej czapeczkę. Na koniec cmokam ją w czółko i sam idę się ubrać. 

Powolnym krokiem idę pod szkołę Chloe mając cichą nadzieję ,że tam jest. Alex zasnęła, więc starałem się tak bardzo nie trząść wózkiem. Zauważam moją dziewczynę siedzącą na kolanach jakiegoś typa. Zdenerwowany podchodzę do nich.
- Chloe, co ty do cholery robisz? - warknąłem.
- Peeta, nie denerwuj się, po prostu rozmawiam. - powiedziała obojętnie.
- I musisz siedzieć akurat na jego kolanach?! - krzyknąłem.
- Nie drzyj się, staruszku, bo bachora obudzisz. - zaśmiał się chłopak.
- Jeszcze raz coś powiesz a ty obudzisz się w szpitalu. - podszedłem do niego i złapałem kołnierz jego koszulki lekko podnosząc go do góry. 
- Nie wkurzaj się tak bo ci żyłka pęknie, staruszku. - uderzył mnie z kolanem w brzuch. Puściłem go zginając się w pół. - Chodź, Chloe, idziemy. - objął ją w pasie i zaczęli się oddalać.
- Chloe, co do jasnej cholery z dzieckiem! - krzyknąłem. 
- Nie obchodzi mnie, możesz sobie je wziąć! - odkrzyknęła a we mnie się zagotowało. Mała jakby wszystko rozumiała, zaczęła strasznie głośno płakać. Obolały podszedłem do niej i wziąłem ją na ręce. Usiadłem z nią na ławce i zacząłem lekko ją kołysać. Mała cały czas płacząc, lekko walnęła mnie w obolałe miejsce rączką. Mimo ,że jej dotyk równał się z dotykiem motyla, ja i tak zgiąłem się w pół. 
- Peeta? - usłyszałem kobiecy głosik. Podniosłem głowę i zobaczyłem Annie i Finnicka. Głośno westchnąłem.
- Stary, co Ci się stało? - spytał zdziwiony Odair. 
- Chloe... - powiedziałem cicho. - Zdradziła mnie i powiedziała ,że nie obchodzi jej Alex i mam sobie ją wziąć. - wydukałem drżącym głosem. Annie wzięła ode mnie dziewczynkę i podała ją swojemu mężowi. Usiadła koło mnie i mocno przytuliła. 
- Co Ci się stało z brzuchem? - spytała cicho.
- Fagas Chloe ma mocne przyłożenie. - wzruszyłem ramionami.
- Będzie dobrze. - poklepała mnie po plecach.
- Zostałem samotnym ojcem, jak może być dobrze? - spytałem z wyrzutem.
- Tego kwiatu co pół światu a 3/4 chuja warte. - Finnick wzruszył ramionami.
- Potrafisz pocieszyć człowieka. - warknąłem.
- Gdybyś nie był takim idiotą, nie straciłbyś Katniss i nie miałbyś dziecka. - powiedział cicho.
- Finnick, zamknij się już! - krzyknęła Annie. - Peeta, dasz radę wstać? - pokiwałem głową. - Chodźmy do domu. - pomimo tego ,że wstałbym sam, dziewczyna mi pomogła i we czwórkę poszliśmy do ich mieszkania. 
-----
Tak oto rozdział 90-ty dobiegł końca. Powoli zbliżamy się do końca tej historii. 
Po zakończeniu tego opowiadania, planuję zacząć pisać nowe, tylko tym razem na wattpadzie i już nie o Igrzyskach Śmierci.