sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 85 "Kapitol"

Następny rozdział będzie w sobotę (28.XI.2015)
*Oczami Katniss*
Budzę się cała odrętwiała. Peeta nadal śpi wtulony we mnie. Spoglądam na Annie. Dziewczyna śpi na poduszce a Finnick nadal leży przytulony do jej pleców. Lekko się przeciągam. Czuję ,że Peeta się porusza.
- Maatko, moje plecy. - marudzi.
- Czekamy aż się obudzą czy idziemy do domu? - szepczę.
- Nie chce mi się. - wtula się we mnie.
- Można ciszej? Ludzie tu śpią. - Rudowłosa poprawia poduszkę.
- Annie, nie bolą Cię plecy? - pytam.
- Nie. Wiesz... jego głowa jest pozbawiona mózgu skutkiem czego jest leciutka. - chichocze.
- Kto nie ma mózgu? - mówi Finnick ziewając.
- Ty, a teraz złaź z moich pleców.
- Widzisz Peeta? Kobieta mnie wyzywa od bez mózgów, przytul! - Odair wstaje i przytula się do mojego narzeczonego.
- Puszczaj. - śmieje się.
- Doszłam do wniosku ,że Finnick to idealna, darmowa niańka. Małym dzieckiem się zajmie, dużym też nie pogardzi. Nie chce pieniędzy a jak dziecko zwraca to nawet podziękuje za to ,że mógł się nim zająć. - chichoczę.
- Szczerze mówiąc, mała wypłata byłaby mile widziana. - szczerzy się.
- Zajmujemy Ci czas i ratujemy od nudy, nie wystarczy? - Peeta obejmuje mnie ramieniem.
- Oj... no nie wiem.

Chłopaki robią śniadanie a ja i Annie składamy koce i chowamy poduszki. Sprzątanie tego zajmuje nam dobre pół godziny. Gdy wszystko jest na miejscu, grzecznie idziemy na śniadanie.
Finnick stoi przy kuchence i gotuje chyba omlet a Peeta zaparza kawę. Podchodzę do narzeczonego i delikatnie całuję go w policzek.
- Złożyłyście już koce? - odwraca się w moją stronę i kładzie swoje ręce na mojej talii.
- Tak. Nawet poduszki schowałyśmy. - zarzucam mu ręce na szyję.
- Katniss, chodź do łóżka! - mówi Finnick uwodzicielskim głosem.
- Co ty bredzisz? - pyta Annie.
- Jestem jasnowidzem i wiem ,że zaraz Peeta to powie. - Odair podchodzi do żony, podnosi ją i obraca się wokół całując ją w szyję.
- Robi się niebezpiecznie. - śmieje się mój narzeczony obejmując mnie ramieniem. Pukanie do drzwi zmusza Finnicka do odstawienia Annie i otworzenia gościowi. Peeta podchodzi do kuchenki i wyłącza gaz.
- Witaj Finnick! - to trajkotanie rozpoznam wszędzie. Effie postanowiła odwiedzić Odairów. - Jest u Ciebie Katniss lub Peeta? - pyta.
- Jest i Katniss i Peeta. Zapraszam. - słyszę obcasy kobiety stukające o podłogę. Już po chwili pierwsza dama pojawia się w kuchni.
- Och, Katniss, Peeto! Mam dla was świetną wiadomość! - cała aż tryska radością. - W sumie to nie tylko dla was! Cała wasza czwórka oraz twój brat Peeto i Johanna wraz ze mną polecicie do Kapitolu!
- Po co? - pytam.
- Niektórzy zapomnieli o Głodowych Igrzyskach oraz o tym co wy przeszliście.
- To chyba dobrze ,że ludzie starają się o tym zapomnieć, prawda? - na twarzy Annie pojawia się grymas.
- No właśnie nie! Doszło do tego ,że ludzie już nie wiedzą kim są Nieszczęśliwi Kochankowie z Dwunastego Dystryktu!
- Chyba rozumiem o co Ci chodzi, Effie. Ludzie zapominają o osobach które umarły na arenie. - Peeta podchodzi do mnie i obejmuje od tyłu w pasie.
- Dokładnie tak macie sobie to tłumaczyć! A teraz idźcie się spakować bo za dwie godziny lecimy.
- A co z Willem, Lily i Mią? - pytam.
- Finnick i Annie muszą wziąć Willa ze sobą. Mia zostanie w dwunastce z moją dobrą przyjaciółką która przyjedzie tu z Kapitolu. Katniss jak chcesz to mogę jej wcisnąć Lily.
- Chyba nie mam wyjścia. - wzdycham.
- Tu macie grafiki na najbliższy miesiąc. - każdemu podaje mały zeszycik.
- Na miesiąc?! - pytam zdziwiona.
- Tak, na miesiąc. - szeroko się uśmiecha.
- Przecież za miesiąc są święta. - odzywa się Annie.
- Święta Bożego Narodzenia spędzimy w Kapitolu w Willi Haymitcha.
- A Lily i Mia mają spędzić święta same, tak? - warczę.
- Oczywiście ,że nie! Przecież do świąt został miesiąc a lepiej żeby chodziły ten miesiąc do szkoły. Tydzień przed świętami moja przyjaciółka z nimi przyjedzie do Kapitolu. - szczerzy się. - Macie jeszcze jakieś pytania? - uważnie nam się przygląda.
- Czemu tak długo tam mamy być? - pytam cicho.
- Bo przecież w tydzień nie uda wam się być na wszystkich sesjach, wywiadach oraz bankietach.
- Serio? Muszę być na bankietach? - patrzę na nią błagalnie.
- Oczywiście. Peeta nie może wygłaszać przemówienia.
- Słucham?! Jakiego przemówienia? - dziwi się chłopak.
- Wygłosisz przemowę na bankiecie ku czci zmarłym podczas rebelii.
- Nie może Finnick jej wygłosić? - marudzi.
- Nie może ,ponieważ on nie ma takiego daru do mówienia jak ty. A teraz wybaczcie mi muszę spakować jeszcze kosmetyki. Widzimy się za dwie godziny przy bramie Wioski Zwycięzców.A i jeszcze jedno małe pytanko. Co się stało z waszymi twarzami? - zerka na chłopaków.
- Zabawy dzieci, Effie. - chichoczę.
- Dobrze... dam wam specjalne kosmetyki które powinny to na jakiś czas zakryć. Matko, jak ktoś was zobaczy to jeszcze puści jakieś zbereźne plotki! - ze swojej torby wyciąga coś co wygląda jak plastelina i coś podobnego do pudru. - Robiliście kiedyś wazony z gliny? - pyta.
- Tak. - odpowiadamy chórkiem. Pamiętam jak kiedyś tata zabrał mnie do swojej koleżanki. Mieliśmy jej pomóc robić naczynia z gliny. Muszę przyznać ,że to było bardzo przyjemne.
- Super. Tu macie plastelinę charakteryzatorską. Musicie ją rozgrzać i bez problemu przyklei się do skóry. Potem pokryjcie to kamuflażem odpowiednim do ich karnacji i pokryjcie pudrem. Dacie radę czy ja mam to zrobić? - pyta podając mi tą plastelinę i parę małych pojemniczków.
- Spokojnie, Effie, damy radę. - uśmiecham się do niej.
- W takim razie widzimy się za dwie godziny. - odwzajemnia uśmiech i wychodzi.
- Katniss, ty to im nałóż a ja pójdę spakować mnie, Willa i Finnicka, okey? - Annie uśmiecha się do mnie. Odwzajemniam uśmiech i kiwam głową. Rudowłosa całuje swojego męża w policzek i wychodzi.
- To kto pierwszy? - pytam machając do nich ręką w której trzymam plastelinę charakteryzatorską. Chłopaki rzucają sobie krótkie spojrzenie. - Peeta? - ciepło się do niego uśmiecham. Chłopak wzdycha i siada na krześle. Odrywam kawałek plasteliny, rozgrzewam ją i przykładam do jego policzka. Delikatnie wyrównuję brzegi tak aby nie było różnicy między jego skórą a policzkiem. Nie znajduję koloru w kamuflażach podobnego do karnacji Peety, dlatego mieszam ze sobą dwa odcienie. Ku mojej uciesze wychodzi kolor zbliżony do jego skóry. Dodaję jeszcze trochę jaśniejszego odcieniu. Kolor który wyszedł z tej mieszaniny jest bardzo podobny do karnacji blondyna. Delikatnie wklepuję mu maź na policzek.
- Widzisz, Mellark? Już nie musisz panikować ,że masz na policzku... coś co przemilczę bo jestem dżentelmenem. - Finnick dumnie się uśmiecha.

Spakowani stoimy przed bramą do Wioski Zwycięzców. W naszym kierunku idzie Effie z czterema mężczyznami którzy trzymają jej walizki i torby oraz Mią i jakąś kobietą. Podejrzewam ,że ta kobieta to jej przyjaciółka. Lily stoi przede mną i mocno się do mnie przytula. Chciała lecieć z nami ale niestety nie może. Za mną stoi Peeta z głową na moim ramieniu.
- Katniss, nie jedźcie. - szepcze Lily wtulona we mnie. Kucam i mocno ją przytulam.
- Zobaczymy się zanim się obejrzysz. - całuję ją w policzek. - Jak tylko wrócimy, pojedziemy do czwórki na wakacje. - głaszczę ją po głowie.
- Ja też? - pyta cicho.
- Bez Ciebie nigdzie się nie ruszamy. - lekko się uśmiecham.
- Kochani, to jest Clementina, moja przyjaciółka. - przyjaciółka Effie jest ubrana cała na różowo. Różowe włosy ma mocno tapirowane, dzięki czemu wyglądają jak wata cukrowa. Ciemno różowa garsonka skutecznie zniekształca jej ramiona, biodra oraz piersi. Oczywiście jakby to mogło być gdyby tego stroju nie dopełniały wysokie, jasnoróżowe szpilki. - A teraz chodźcie bo się spóźnimy na poduszkowiec. - trajkocze. Obraca się na pięcie i idzie w kierunku z którego przyszła.
- Zaraz, zawracamy? - pyta jeden z mężczyzn którzy noszą bagaże Trinket.
- A widzi gdzieś tu Pan poduszkowiec? - chichocze.
- Pani wybaczy ale już nie możemy tego nieść. - stawia na betonie jej cztery torby.
- A to niby dlaczego?
- Za dwie minuty kończy się czas i musimy wracać.
- Zapłacę wam podwójnie.
- Przykro nam, nie możemy już Pani pomóc. - mężczyźni stawiają na ziemi formy oraz walizki i odchodzą.
- No i co ja mam teraz z tym zrobić? Przecież tego nie uniosę. - skrzeczy. - Peeta, Finnick, Peter weźcie to. - ręką wskazuje na swój bagaż.
- Jakbyś nie widziała już dźwigamy bagaże. - Peter wskazuje głową na torby.
- Musisz sobie sama radzić. - mówi Finnick.
- Przecież nie zostawię tu tych walizek! Tam jest moja cała kolekcja kosmetyków, suszarek oraz biżuterii! - trajkocze.
- Nie panikuj już tylko pomóż mi to nieść. - podchodzę do jej bagażu i biorę dwie torby oraz dwie walizki. Johanna bierze dwie duże torby i cztery małą walizki a Annie ze względu na to ,że na rękach ma synka, bierze jedną torbę. Resztę bierze Effie, dziewczynki oraz Peeta.

Siedzimy w poduszkowcu już od dwóch godzin. Zerkam na Peetę który leży z głową na moich kolanach i patrzy w sufit. Delikatnie odgarniam mu głosy z czoła a on przenosi na mnie swój wzrok. Posyłam mu delikatny uśmiech. Łapie mnie za rękę, kładzie ją na swojej klatce piersiowej i przykrywa swoją. Wolną dłoń kładę na jego głowie i delikatnie głaszczę. Chłopak przymyka oczy i lekko się uśmiecha.
- Matko, jak jesteście tacy stęsknieni za swoimi.,. ciałami to idźcie do kibla. Możecie to robić nawet w sterowni ale błagam - oszczędźcie mi tego widoku. - na koniec swojej wypowiedzi, Johanna udaje ,że wymiotuje.
- O, a jeśli chodzi o kibel to... idziemy. - Peter figlarnie się uśmiecha, przerzuca Mason przez ramie i idzie z nią do toalety.
- Chciałabym być już w Kapitolu. - szepcze rudowłosa wtulona w męża.
Swoją drogą jestem ciekawa czemu akurat teraz musimy lecieć do Kapitolu. Nie moglibyśmy zrobić tego po świętach? Szczerze mówiąc wolałabym spędzić święta w dwunastce niż w stolicy Panem. Wątpię bym potrafiła się tam wczuć w świąteczny klimat. Znając mieszkańców Kapitolu pewnie będą wyglądać jak choinki - dosłownie. Ulice w stolicy Panem podczas świątecznego okresu, wyobrażam sobie jak cukierkową krainę. Spod ziemi będą wyrastać wielkie, cukrowe laski, na drzewach będzie rosnąć wata cukrowa a wszystkie domy będą wyglądać jak z piernika. Mam nadzieję ,że moje wyobrażenia co do świąt w Kapitolu się nie sprawdzą.

Ciepłe usta muskające moją szyję wyrywają mnie z objęć Morfeusza. Mozolnie otwieram oczy. Peeta stoi przede mną i z szerokim uśmiechem mi się przygląda. Zakłada mi włosy za ucho i lekko cmoka w czubek nosa.
- Już jesteśmy w Kapitolu, kochanie. - uśmiecha się. Wstaję z kanapy i razem z Peetą opuszczamy poduszkowiec.
Przed poduszkowcem stoi około dziesięciu mężczyzn trzymających nasze bagaże. Widzę Haymitcha mocno ściskającego swoją narzeczoną. Lekko się uśmiecham na ten widok.
- Stoisz koło Peety Mellark'a a gapisz się na Haymitcha? - Johanna lekko mnie klepnęła w plecy. - Jak będziesz mu to wynagradzać to nie jęcz za głośno. - obejmuje mnie ramieniem. Czuję ,że się rumienię.
- Haymitch, muszę Ci coś powiedzieć... - Zaczęła Effie.

17 komentarzy:

  1. Super! Na bieżąco czytam twojego bloga i zawsze Mam jakieś emocje. Jestem twoją fanką!
    Pozdrawiam, Kitty Cat

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, co Effie chce mu powiedzieć? Czekam do soboty :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę świetne wyszedł ci ten rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki że dodałaś rozdział i że od razu napisałaś kiedy będzie kolejny :) rozdział ciekawy mam nadzieje że Effie powie mu prawdę ale nie rozumiem po co przed świętami ich wyciąga do panem czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie moge sie doczekać kolejnego rozdziału ❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne :) Niedawno dopiero zaczęłam czytać Twojego bloga i jest naprawdę dobry.

    Bardzo mi się podoba, że wprowadziłaś ( Mojego kochanego, najlepszego itp. ) Finnicka. Jedną z najlepszych scen z jego udziałem było, gdy Finnick i Peeta się malowali markerami :D Czekam z niecierpliwością na nexta ...

    ~ Evelyn
    PS Dodasz Finnicka do bohaterów ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Przybywam z komentarzem!!!
    Dawno nie było rozdziału... a co za tym idzie dawno nie komentowałam... ale nie martw się!! Dalej jestem niesamowicie nieogarniętym człowiekiem... nie wiem nawet czy nie jestem jeszcze bardziej nieogarnięta... nieważne.
    Po tym... dość długim... i niepotrzebnym wstępie chyba wreszcie przyszedł czas na właściwy komentarz...
    CZY ONA TERAZ MU POWIE O MII?? MAM RACJĘ?? MAM RACJĘ?? WIEM, ŻE MAM RACJĘ...
    Biedny Haymitch... jestem ciekawa jak zareaguje...

    Mam pytanie... czy tylko ja tak mam, że kiedy czytam "Finnick" to od razu się uśmiecham?? Jak ja go kocham!!
    Bo to Finnick... jego nie można nie kochać XD

    Fajnie, że napisałaś kiedy możemy spodziewać się kolejnego rozdziału :)

    Ja również zwracam się do Ciebie z prośbą o dodanie Finnicka do zakładki "Postacie" XD

    Kończąc mój nieogarnięty komentarz...
    Życzę Ci duuuuuuuuużo weny i pozdrawiam
    (zakochana w Finnicku, nieogarnięta) love dream

    OdpowiedzUsuń
  8. zaczęłam czytać twojego bloga jakieś dwa dni temu.
    Mega mi się spodobał i w ciągu jednej nocy przeczytałam wszystkie rozdziały
    Czekam z niecierpliwością na kolejne posty ��

    OdpowiedzUsuń
  9. Przez Ciebie Igrzyska śmierci to nie trylogia ( nie mam za to pretensji wręcz się ciesze = ] ).
    PS : kiedy kolejny wpis ???
    PS2: PROSZĘ JAK NAJSZYBCIEJ = )

    OdpowiedzUsuń