sobota, 3 października 2015

Rozdział 72 "Kapitol"

Dziesięć komentarzy - Rozdział
Od dziesięciu godzin siedzimy w pociągu. Dzisiaj Lily obchodzi swoje ósme urodziny. Effie zamówiła tort, który trzeba odebrać w Kapitolu. Imprezę urodzinową dla Lily zrobimy w Kapitolu i będzie ona tylko dla dziewczyn... no i Peety.
Leżę na łóżku wtulona w blondyna i wsłuchuję się w bicie jego serca.
- W którym dystrykcie jesteśmy? - Pytam cicho.
- W piątym. - Całuje mnie w skroń.
- Najchętniej zostałabym w domu i nigdzie się nie ruszała. - Wzdycham.
- Wiem, kochanie. Ja też. - Mocniej mnie obejmuje.
W ciszy leżymy wtuleni w siebie i rozkoszujemy się ciszą.
 Jest już grubo po dwudziestej czwartej. Nikt nie chodzi po korytarzach, nie hałasuje. Wsłuchuję się w miarowe bicie serca mojego ukochanego. Zamykam oczy z nadzieją ,że uda mi się zasnąć. Niestety z niepowodzeniem ,ponieważ ktoś cicho puka do drzwi. Zerkam na Peete. Śpi.
Niechętnie wstaję i idę otworzyć. Moim oczom ukazuje się Lily w piżamce.
- Miałam koszmar, mogę dziś spać z wami? - Pyta zawstydzona.
- Jasne, chodź. - Łapię ją za małą rączkę, zamykam drzwi i prowadzę do łóżka. Lily kładzie się po środku i mocno się we mnie wtula. Sen przychodzi natychmiastowo.
*Ranek*
Budzą mnie ciepłe usta na szyi. Otwieram oczy i widzę szeroko uśmiechniętego Peete.
- Jesteśmy już w Kapitolu. - Chłopak siada obok mnie na łóżku. Niechętnie podnoszę się i podchodzę do szafy. Wyciągam z niej czarne legginsy i jasnopomarańczowy sweter do połowy ud. Szybko się ubieram i czeszę.
W objęciach wychodzimy z pokoju. Przed naszą sypialnią stoją nasi przyjaciele. Wszyscy opuszczamy pociąg i idziemy do starego domu Haymitcha, Effie i Mii.
***
W sklepie jesteśmy już około czterech godzin. Dziewczyny wybierają jakieś bluzki, spodnie, kurtki, bluzy i jakieś dodatki dla Lily a ja i Peeta stoimy jak te dzieci we mgle i czekamy aż te zakupy dobiegną końca.
- Katniss, chodź tu, ty się znasz na kurtkach. - Mówi Effie która nagle pojawiła się obok mnie.
- Skąd pomysł ,że ja się znam na kurtkach? - Patrzę na nią jakby oznajmiła mi ,że umie latać.
- Oj, chodź i nam pomóż. - Łapie mnie za nadgarstek i ciągnie do dziewczyn. Patrzę błagalnym wzrokiem na Peete który lekko się uśmiecha.
I tak oto jestem zmuszona pomagać dziewczyną w wyborze kurtek oraz spodni.
Po paru godzinach opuszczamy sklep. Peeta jest obwieszony wielkimi torbami. Było ich tak dużo ,że każda dziewczyna niesie jeszcze po dwie. Effie zarządziła ,że idziemy odłożyć zakupy a potem pójdziemy do kawiarni na herbatę. Nie mając wyboru wszyscy przystali na tą propozycję.
Gdy stawiamy wszystkie torby na podłodze w domu dostaję szoku. Jest ich nie mniej niż trzydzieści. Zastanawiam się jak my wrócimy z tym do domu oraz gdzie Lily to wszystko pomieści. W swoim pokoju w dwunastce ma dużą szafę która jest prawie cała zapełniona a tym może zapełnić dobre dwie duże szafy.
Odkładamy torby i idziemy do kawiarni.
Effie zaciągnęła nas do najlepszej kawiarni w Kapitolu. Wszyscy oprócz dzieci zamawiają kawę. Dziewczynki dostały po herbacie.
- Johanno, to jak tam twoje relacje z Peterem? - Zagaduje Annie.
- Mellark jest świetnym kochankiem. - Dziewczyna szeroko się uśmiecha
- Kochankiem? To wy jeszcze nie jesteście razem? - Pytam zdziwiona.
- Nie, nie jesteśmy. Ale muszę przyznać ,że został... nieźle wyposażony. - Szczerzy się jak głupia
- Bez szczegółów, proszę. Wiesz, jestem facetem i tak jakby nie interesują mnie plotki o innych facetach. - Blondyn się krzywi.
- No to kto ci każe słuchać? - Johanna wystawia język w jego stronę.
- Tu są dzieci. - Lekko się uśmiecham.
- Oj tam... niech się uczą biologi. Ja ich nauczę nazywać części ciała. - Dziewczyna dumnie się uśmiecha. - Patrzcie, tu jest skroń, tu jest udo a tu jest... - Dziewczyna pokazuje na spodnie Peety.
- Johanna! - Krzyczy mój ukochany.
- Tu jest idiota. - Dziewczyna pokazuje teraz na twarz chłopaka.
- A tam jest zdemoralizowana kobieta. - Chłopak ręką wskazuje na czerwonowłosą.
- Ja chciałam powiedzieć ,że tam jest biodro a ty o czym myślałeś? Aaa... oj nie ładnie bąbelku, nie ładnie. Ten to ma zbereźne myśli. - Czerwonowłosa kręci głową. - A dokańczając moją lekcje to tu są... - Dziewczyna wskazuje na moje piersi.
- Johanna. - Warczę.
- Obojczyk. - Kończy. - A tu jest... - Dziewczyna wskazuje na moje spodnie. Piorunuję ją wzrokiem. - Brzuch.
- A tu. - Pokazuję na głowę. - Jest mózg. Niestety Johanna go nie ma. - Ostatnie zdanie wypowiadam wręcz słodko.
- Ha ha, bardzo śmieszne. Ja je uczę gdzie są jakie części ciała a ty mnie obrażasz. - Robi minę w stylu "Obraza Majestatu". Lily kończy pić herbatę i wdrapuje się na moje kolana. Kątem oka widzę ,że Mia robi to samo tylko z tym wyjątkiem ,że zamiast mnie jest Effie. Dziewczynka kładzie głowę na moich piersiach i mocno się wtula. Całuję ją w czubek głowy i również mocno przytulam.
- Wyglądacie jak matka z córką. - Annie szeroko się uśmiecha.
- Katniss, do twarzy Ci z dzieckiem. - Effie uważnie nam się przygląda.
- Dziękuję... - Lekko się uśmiecham. Coraz bardziej przekonuję się do dzieci... kto wie, może za niedługo zapragnę ich mieć.
- Byłabyś idealną matką. - Kwituje Johanna.
- I żoną. - Dodaje Peeta z szerokim uśmiechem na ustach.
- Śpiesz się bąbelku bo jeszcze któryś ci ją sprzed nosa weźmie. - Czerwonowłosa cicho się śmieje.
- Ona jest moja, nikomu jej nie oddam. - Blondyn obejmuje mnie ramieniem i całuje w policzek.
- Już sobie wyobrażam twoje oświadczyny. Ej Katniss, kotku hajtamy się? - Johanna wybucha śmiechem.
- Nie mógłbym się tak po prostu oświadczyć. To musiałoby być coś niesamowitego. Wiecie, w blasku księżyca czy coś. - Wsłuchuję się w słowa blondyna jak w bajkę.
- Bąbelek taki romantyczny. - Annie cicho się śmieje.
- Hmm, kolacja byłaby dobrym miejscem na takie oświadczyny? - Pytam mając nadzieję ,że dowiem się czegoś na temat zaręczyn.
- Czy ja wiem... czekaj, czy to kochanie przypadkiem nie chcesz ode mnie wyciągnąć czegoś na temat zaręczyn? - Peeta szeroko się uśmiecha.
- Oczywiście ,że nie. - Niewinnie się uśmiecham. Chwila... z tego co powiedział można wywnioskować ,że planuje zaręczyny.
- Mieć takiego Peete to skarb. - Mówi Johanna rozmarzonym głosem.
- Ty masz Petera, Peeta jest mój. - Wystawiam język w jej kierunku. W kawiarni siedzimy dobre trzy godziny. Zerkam na Lily która od dobrych dwóch godzin w ogóle się nie ruszała. Lily tak jak i Mia zasnęły na naszych kolanach.

17 komentarzy:

  1. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, teksty Joanny są po prostu bezbłędne. Super czekam na kolejny :-) :-D

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj... Johanna w swoim pełnym blasku... xdd

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejny rozdział poproszę. Bo ja tu
    C
    Z
    E
    K
    A
    M
    !
    R.A♥
    katniss-i-peeta-dalsze-losy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. O której rozdział ?!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wohooo czad ~ ewa

    OdpowiedzUsuń
  8. O której będzie rozdział? Nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń