środa, 7 października 2015

Rozdział 74 "Zostałaś mi tylko ty, Katniss"

Zapraszam do obserwowania bloga. Rozdział w piątek.
*Oczami Katniss*
Peeta patrzy na mnie przez ułamek sekundy po czym zaczyna biec. Biegnie w stronę bramy od Wioski Zwycięzców. Johanna wstaje z ziemi, otrzepuje się i ciągnie mnie w stronę gdzie dym jest bardzo intensywny. Przez myśl przechodzi mi tysiąc czarnych scenariuszy. Katniss, ogarnij się! Nikt nie zginął! - Karcę się w myślach. Im bliżej piekarni - tym dym jest intensywniejszy. 
Gdy dobiegamy do celu, widzę Peete. Klęczy na ziemi z twarzą schowaną w dłoniach. Podbiegam do niego i kładę mu dłoń na ramieniu. 
- Oni nie żyją, Katniss... nie żyją. - Chłopak wstaje, mocno mnie przytula i wybucha płaczem. Kątem oka zerkam na Johannę. Dziewczyna wydaje z siebie głośny krzyk po czym wpada w szał. Kopie w wszystko co stanie jej na drodze. Gdy już się trochę uspokoi, upada na ziemię i zaczyna głośno płakać. 
Zerkam przez ramię ukochanego. Widzę piekarnie... w płomieniach. Łzy napływają mi do oczu, nie pozwalam im płynąć. Muszę teraz wspierać Peete i Johannę. Delikatnie głaszczę blondyna po głowię. 
Słyszę za sobą głośny wrzask. Spoglądam za siebie i widzę Delly. Ciężarna siada na ziemi i zalewa się łzami. Johanna podchodzi do niej i teraz obie płaczą wtulone w siebie. 
- Co tu do cholery się sta... - Głos Haymitcha przepełniony jest strachem. - O kur**. - Mężczyzna łapie się za głowę i pomaga dziewczynom wstać. 
- Haymitch... zrób coś. - Mój ukochany błagalnie patrzy na mentora. - Do cholery, zrób coś! - Wydziera się. Po jego policzkach spływają słone łzy. 
- Peter on... był w piekarni... prawda? - Duka Johanna przez płacz. 
- Mówił ,że tam idzie, poszedł Cię szukać. - Mówię cicho. 
- Coś się stało ,że ryczycie? - To niemożliwe... Peter żyje. - Nie... nie nie nie nie. - Chłopak spogląda na piekarnię. Mason z całej siły go przytula. Abernathy gdzieś dzwoni i już po chwili zjawiają się mężczyźni którzy ugaszają pożar. Gdy płomienie są ugaszone, wchodzą do budynku i go przeszukują. 
- Może... ich... tam nie było. - Duka Peeta. 
- Miejmy taką nadzieję. - Mocniej go przytulam. Chłopak ponownie zaczyna płakać. - Kochanie, jestem przy tobie. - Szepczę do jego ucha.
- Trzy trupy, przykro nam, nikt nie ocalał. - Mężczyźni wychodzą z trzema czarnymi workami. Peeta i Peter wybuchają wielkim, głośnym płaczem.
- Za dwanaście godzin, rodzina zmarłych ma się stawić na sekcji zwłok w szpitalu. - Odzywa się mężczyzna w czerwonym uniformie.
- Do-dobrze, Katniss możemy już iść? - Pyta Peeta łamiącym głosem.
- Tak. - Szepczę. W ciszy wracamy do domu.
Siedzę z Peetą na kanapie w salonie. Raz po raz po jego policzkach spływają łzy. Cały czas go przytulam przez co mam mokre ramie. Głaszczę go delikatnie po głowie i karku. Tak bardzo mi go szkoda, drugi raz musi przeżywać śmierć swoich bliskich. Nikomu, nawet najgorszemu wrogowi tego nie życzę. Najgorsze w tym jest to ,że nie mam jak mu pomóc. Nie mogę zabrać od niego wszystkich smutków. Jedyne co mogę robić to być teraz przy nim.
- Katniss, zostałaś mi tylko ty. - Mówi cicho, mimo to słyszę ,że jego głos się łamie.
- Masz jeszcze Petera. - Szepczę.
- Nie mam, gdyby nie on... oni by żyli. Katniss... mam prośbę. - Ostatnie zdanie wyszeptuje.
- Tak, kochanie? - Mocniej go przytulam.
- Nie zostawiaj mnie. Przynajmniej nie teraz. - Łzy napływają do moich oczu. Wyobrażam sobie co on teraz czuje - bezsilność, samotność. Czułam się dokładnie tak samo gdy Prim... umarła. Z tą małą różnicą ,że ja nie miałam nikogo kto by mnie przytulił i powiedział ,że mnie kocha.
- Nigdy Cię nie zostawię. - Całuję go w czubek głowy. Chłopak mocno się we mnie wtula. Delikatnie się od niego odsuwam. Patrzy na mnie smutnym wzrokiem.
- Zaraz przyjdę, idę zrobić herbatę. - Całuję go w policzek i idę do kuchni. Wstawiam wodę na herbatę i czekam.
Skoro Peeta tak się załamał to wolę się nie zastanawiać co czuje teraz Peter. Stracił dziś rodziców i brata oraz jego drugi brat nie chce go znać. Krótko mówiąc stracił dziś całą swoją rodzinę. Szczerze mówiąc to została mu tylko Johanna z wybuchowym charakterem oraz paru przyjaciół. Najchętniej zrobiłabym coś ,żeby pogodzić braci Mellark. Jednocześnie rozumiem też Peete, cały czas pomagał bratu po czym możliwe ,że przez Petera stracił prawie całą rodzinę. Coś tak czuję ,że ta noc nie będzie przyjemna dla naszej czwórki.
Z zamyśleń wyrywa mnie głośny gwizd czajnika. Zaparzam dwie herbaty i wracam do salonu.
Peeta śpi na kanapie. Wygląda tak bezbronnie i niewinnie. Stawiam kubki na stoliku i przykrywam ukochanego kocem. Rozsiadam się na fotelu na przeciwko kanapy i piję gorący napój. Dopada mnie zmęczenie więc odstawiam kubek, przykrywam się drugim kocem i staram się zasnąć.
Budzą mnie krzyki. Jak poparzona wstaję z fotela i podbiegam do rzucającego się i krzyczącego Peety. Chwytam go za nadgarstki i siadam na nim okrakiem.
- Peeta, to tylko zły sen, obudź się! - Niemalże krzyczę do jego ucha. Blondyn gwałtownie otwiera oczy po czym wybucha płaczem. Mocno go przytulam i całuję w skroń.
- Katniss... czemu życie jest takie niesprawiedliwe? Czy mu już nie za dużo cierpieliśmy? - Szlocha.
- Im dłużej się nad tym zastanawiam tym bardziej się przekonuje ,że życie jeszcze nie skończyło nas "torturować" - Odpowiadam cicho. - A teraz kochanie chodź do sypialni bo te fotele są bardzo nie wygodne. - Wystawiam rękę w jego kierunku. Chłopak bez wahania podaje mi swoją dłoń. Trzymając się za ręce, słuchając obelg Peety w kierunku życia dochodzimy do sypialni.
Kładę się na łóżku, chłopak zaraz po mnie. Mocno się we mnie wtula i zasypia. Ja w przeciwieństwie do niego nie mogę zasnąć. Leżę tak dobre dwie godziny aż w końcu udaje mi się zasnąć.
Ta noc nie należy do przespanych. Peeta budził się co godzinę z krzykiem a potem zalewał łzami. Obudził mnie tak trzy razy, potem doszłam do wniosku ,że bezsensu jest iść spać.  Teraz mocno tulę do siebie śpiącego blondyna. Pukanie do drzwi zmusza mnie do wstania. Powolnym krokiem schodzę na dół. Moim oczom ukazuje się mama i Lily.
- Witaj, Katniss. Przyszłyśmy sprawdzić jak się Peeta czuje... cały dystrykt mówi o tej tragedii. - Głos mamy jest cichy i smutny.
- Peeta czuje się okropnie, całą noc co tylko zasnął budził się z krzykiem. Wylał chyba tonę łez. - Mam ochotę wrócić do Peety i odgonić od niego wszystkie zmartwienia. - Wejdziecie? - Proponuję. Robię dziewczynom miejsce a one wchodzą do środka.
- Kto przyszedł? - Pyta smutnym głosem mój ukochany schodzący po schodach.
- Mama i Lily. - Podchodzę do niego i mocno przytulam.
Wchodzimy do kuchni, tam gdzie poszły dziewczyny. Lily od razu zeskakuje z krzesła, podbiega do Peety i mocno się do niego przytula.
- Jak się czujesz? - Moja mama zwraca się do Peety.
- Okropnie, nie mam już nikogo poza Katniss. - Siada przy stole a wzrok wbija w ścianę na przeciwko jego.
- A Peter? Przecież podobno on żyje. - Mama uważnie przygląda się blondynowi.
- Żyje ale dla mnie umarł. - Warczy.
- Ale czemu... przecież macie tylko siebie. - Jest coraz bardziej zdziwiona.
- Ja mam tylko Katniss, mamo. - Jego głos się łamie. Podchodzę do niego od tyłu, kładę ręce na jego ramionach i całuję w tył głowy. Chłopak odchyla głowę do tyłu i opiera się o mój brzuch.
- Mamo, nie drąż już tego tematu. - Mówię cicho i odgarniam mu głosy z twarzy.
- Dobrze, przepraszam ,że go zaczęłam. - Mówi zawstydzona.
- Nic się nie stało. - Peeta stara się uśmiechnąć ale zamiast tego wychodzi grymas.
- To ja już pójdę. Lily zostajesz? - Mama patrzy pytająco na dziewczynkę. Lily patrzy na mnie błagającym wzrokiem.
- Jak chcesz to możesz zostać. - Ciepło się uśmiecham do dziewczynki.
- To ja zostaje. - Lily podbiega do mnie i mocno przytula. Mama lekko się uśmiecha i wychodzi.
- Zjesz coś? - Poprawiam jej kucyk. Dziewczynka kiwa głową.
Robię dużo kanapek. Są z serem, szynką, z ogórkami i pomidorami. Stawiam talerz na stół. Lily od razu zabiera się za jedzenie. Peeta bierze jedną i je ją dobre dwadzieścia minut.
- Jak zjemy musimy iść na sekcję zwłok. - Mówię cicho. Oczy blondyna zachodzą łzami. Dziewczynka podchodzi do niego i mocno przytula.
- Ja też nie mam rodziców, ale mogę się założyć ,że jak ładnie ciocie poprosisz to Ciebie też adoptuje. - Wiem ,że to miało być pocieszenie ale ja bym chyba wybuchnęła płaczem. Z jednej strony to słodkie ,że to mówi ale z drugiej cholernie przykre.
- Wiesz mała, ja już raczej za stary jestem by mnie adoptowano. - Chłopak stara się uśmiechnąć.
- Peeta ma tu taką opiekę ,że włos z głowy mu nie spadnie, a jak spadnie to przyklejać będę. - Podchodzę do Peety i Lily i mocno ich przytulam.
- Katniss, idziemy? - I znowu posmutniał.
- Tak, Lily teraz pójdziesz do Mii, dobrze? - Głaszczę ją po głowie. Dziewczynka kiwa głową. 

12 komentarzy:

  1. ARE YOU KIDDING ME?!!
    No jakbym nie była wystarczająco smutna! Najpierw ten zwiastun... gdzie pokazali moment, który sprawił, że zaczęłam płakać i drzeć się na cały głos... w sumie to krzyczałam wtedy "ARE YOU KIDDING ME?!!" no i jeszcze "NIEEE!!! TO NIE PRAWDA!"... a teraz Ty mi tu z takim rozdziałem wyjeżdżasz! Znaczy... nie zrozum mnie źle... rozdział bardzo mi się podobał i naprawdę dobrze go napisałaś, no ale... w dupę jeża! Dlaczego oni zginęli?!
    No dobra... już się uspokoiłam i napiszę raz jeszcze, że rozdział wyszedł bardzo fajnie :)
    Życzę dużo weny i zapraszam do siebie:
    http://losyfinnickaiannie.blogspot.com/
    http://zyciefanny.blogspot.com/

    Pozdrawiam
    love dream

    OdpowiedzUsuń
  2. Omgg czemuu 😭 ? Czemu oni jeszcze bardziej muszą cierpieć? 😭 już tyle przykrości ich spotkało...😢
    Rozdział świetny czekam na następny ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Super,smutny rozdział jak czytała byłam prawie tak smutna jak Peeta.:-(

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham twojego bloga czekam ma zastępny <3
    Zuziuuuu :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Super roździał :) Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko... Nie wiem jak opisać moje zaskoczenie. Chyba było za dobrze bo Katniss zaczęła się dogadywać z matką Peety a Peeta też się z nią pogodził. Okropnie współczuję Peecie. To pewnie wina tego pieprzonego plastika, szmata jedna nie nawidze jej, chociaż nie jestem pewna czy to ona ale na 99,9 % tak jest. Ogólnie fajny rozdział, bardzo emocjonalny, czekam do piątku.

    OdpowiedzUsuń
  7. Akcja jest zajebista,szkoda mi Peety nie należało mu się to :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedzi
    1. Spokojnie, rozdział dzisiaj wstawię :)

      Usuń
    2. o której godzinie ?

      Usuń
    3. :3 :3 :3 nie mogę się doczekać <3 <3 <3 ;* ;* w szkole myślałam tylko o tym blogu ;* <3

      Usuń