niedziela, 11 października 2015

Rozdział 77 "Po deszczu zawsze wychodzi słońce"

Uwaga!! Rozdział +18. Rozdział w środę
Zapraszam na bloga Zaczarowana Misia <Klik>.
*Oczami Katniss*
Od pogrzebu rodziny Peety i mojej przeprowadzki minął równy tydzień. Peeta nadal jest pogrążony w żałobie ale już stara się normalnie żyć. Blondyn postanowił odbudować piekarnię. Parę dni temu był zmuszony spotkać się z Peterem, podjąć zdanie o odnowieniu rodzinnego biznesu. Pracą podzielili się tak ,że nie będą się widywać. Peeta Będzie pracował od ósmej do czternastej a Peeter - od czternastej do dwudziestej. Haymitch obiecał zatrudnić robotników do budowy piekarni więc jeżeli wszystko dobrze pójdzie piekarnia będzie gotowa za parę miesięcy. 
Siedzę w kuchni i próbuję coś upichcić. Peeta postanowił zagospodarować pokój obok naszej sypialni więc gotowanie spadło na moją głowę. Parę razy próbowałam tam wejść ale zawsze mnie z niego wyprowadzał i mówił "W swoim czasie tam wejdziesz". Jak na razie wiem tylko tyle ,że coś tam maluje. Śmierdzi farbą i rozpuszczalnikiem na kilometr. Mam nadzieję ,że to co on tam robi będzie warte mojego wdychania tego smrodu. 
Czuję zimne ręce na moim brzuchu i oddech Peety na karku. Nie przerywam krojenia warzyw. Gdy blondyn całuje mnie w szyje, przechodzi mnie ciepły dreszcz. Nadal się do niego nie odwracam. Swoimi rękami jedzie od mojego brzucha po piersi aż do szyi i odgarnia mi głosy. Parę razy cmoka moją szyję a jego dłonie znajdują miejsce na moich piersiach. Odwracam się w jego stronę i zarzucam mu ręce na szyję. Blondyn lekko mnie unosi a ja zaplatam nogi na lego biodrach. Na początku delikatnie go całuję ale gdy rozchyla usta - Pogłębiam pocałunek. Duże dłonie piekarza zsuwają się na moje pośladki. Chłopak delikatnie je masuje i idzie ze mną na górę. 
Gdy jesteśmy już w sypialni, kochanek kładzie mnie delikatnie na łóżku a sam kładzie się na mnie. Jedną ręką podpiera się tuż przy mojej głowie zaś drugą masuje moje udo. Wolno rozpinam guziki jego koszuli by się z nim podroczyć. Peeta uważnie mi się przygląda a w jego oczach widzę rosnące podniecenie. 
- Kochanie, chcesz tego? To ostatnia szansa by to przerwać... już za chwilę nie będę mógł się powstrzymać. - Szepcze w moje usta. W odpowiedzi namiętnie go całuję. Chłopak szybko zdejmuje moją bluzkę i rozpina stanik. Szybko ściągam z niego koszulę i siłuję się z zamkiem od paska od spodni blondyna. Peeta całuje mnie po piersiach, przygryza je, ssie. Wydaję z siebie ciche jęki co wyraźnie pobudza go do pracy. Ściągam z niego spodnie a on odwdzięcza mi się tym samym. Chłopak ściąga z siebie i ze mnie bieliznę i delikatnie rozsuwa mi uda. Cały czas patrząc w moje oczy, delikatnie we mnie wchodzi. Wydaję z siebie niepohamowany jęk. Blondyn wykonuje rytmiczne pchnięcia a ja za każdym następnym jęczę głośniej. Chłopak całuje mnie po szyi i piersiach a ja delikatnie wbijam mu paznokcie w plecy. Już po chwili szczytujemy. 
Po jakimś czasie blondyn opada zdyszany na moje piersi. Delikatnie głaszczę go po głowie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham. - Szepcze po dłuższej chwili.
- Też Cię bardzo kocham, Peeta. - Namiętnie go całuję. 
Po około dwóch godzinach przytulania i wymieniania pocałunków postanawiamy wziąć wspólny szybki prysznic. Oczywiście prysznic nie okazał się taki szybki ,ponieważ trwał ponad godzinę. I tak oto tym sposobem jest już siedemnasta a my dopiero co zaczynamy dzień. 
Siedzimy w salonie na kanapie wtuleni w siebie i oglądamy jakieś romansidło. 
- Witam, Mellarki. - Do domu wpada Johanna. 
- Cześć. - Mówię pogodnie. 
- Jak tam bobas, Katniss? Dobrze się rozwija? - Mason kładzie się na naszych nogach. 
- Jaki bobas, Katniss czy ja o czymś nie wiem? - Chłopak szeroko się uśmiecha. 
- Kochanie, ja nie miałabym kiedy zajść w tą ciąże. - Przypominam mu. Nie licząc dziś, kochałam się z nim dobre paręnaście miesięcy temu. - Johanno, piłaś coś? - Uważnie jej się przyglądam.
- Nie... no może troszkę... no dobra, Abernathy do mnie przylazł i jakiegoś drinka mi dał. Powiedział ,że jakiś przepis tworzy czy coś takiego. - Dziewczyna szeroko się uśmiecha.
- Czyli wypiłaś coś od kogoś nie wiedząc co on tam dodał? - Blondyn patrzy na nią jakby stwierdziła ,że umie latać.
- Oj... ja mu ufam. Przyjaciel, stary i dobry, przyjaciel. - Ostatnie zdanie dziewczyna wyśpiewała. 
- Idź męcz tego człowieka co z tobą mieszka. - Śmieję się. 
- Peter? On dziewczynkami się zajmuje. Spędziłam z nim taką namiętną noc... oj ja wam mówię. - Dziewczyna chciała się wyciągnąć ale efekt był taki ,że spadła z naszych kolan na podłogę. - Peter się mył w łazience a ja se weszłam, no bo czemu nie? Nudziło mi się na dole a tak to fajne widoki chociaż miałam. - Jo szeroko się uśmiecha. - No i tak weszłam do tej kabiny i złapałam go za... - Dziewczyna nie kończy ,ponieważ Peeta zakrywa jej usta poduszką. 
- Nie kończ tego. - Śmieje się.
- Oj, nie spinaj się już tak. Ja już wiem za co Cię Katniss łapie. - Johanna figlarnie się uśmiecha.
- Może zobaczysz czy nie ma Cię u Haymitcha? - Pytam zarumieniona. Dziewczyna wybucha śmiechem i chwiejnym krokiem wychodzi. 
- Ta to ma przygody. - Chłopak głośno się śmieje.
- Bardzo fajne przygody. - Staram się mówić rozmarzonym głosem. - Chyba pójdę sprawdzić czy kogoś przypadkiem nie ma w łazience u Johanny. - Szeroko się uśmiecham a Peeta mierzy mnie wzrokiem.
- To chyba nie najlepszy pomysł. - Ręki sobie uciąć nie dam ale blondyn chyba jest zazdrosny. 
- A to czemu? - Pytam z szerokim uśmiechem.
- Katniss. - Patrzy na mnie wzrokiem "Lepiej nic już nie mów". Wybucham śmiechem i mocno go przytulam. Chłopak sadza mnie na swoich kolanach i namiętnie całuje. 
- Kochanie, może stworzymy sobie małego Mellarka? - Szepcze mi w usta. 
- Peeta. - Warczę i odsuwam się od siebie. Blondyn wybucha śmiechem i namiętnie mnie całuje. 
Postanawiamy dokończyć gotować to co zaczęłam. Ja kroję warzywa a Peeta robi sos. Dziś obiad będzie bardzo zdrowy ,ponieważ na naszym stole zagości sałatka. Gdy wszystko jest pokrojone, siadam na blacie i przyglądam się ukochanemu. Kładę ręce na blacie, lekko macham nogami, odchylam głowę do tyłu i zamykam oczy. 
- Nie zasypiaj, kochanie. - Chłopak cicho się śmieje i całuje mnie w policzek.
- Nie zasypiam. - Lekko się uśmiecham. 
- Sos jest gotowy, teraz tylko wszystko razem wymieszać i można jeść. - Uważnie mi się przygląda i szeroko uśmiecha. 
- To na co czekasz? - Śmieję się i zeskakuję z blatu. Blondyn z uśmiechem przygotowuje sałatkę. Siadam przy stole i przyglądam się ukochanemu.
- Skończone. - Stawia miskę z sałatką na stole. Z szafki wyjmuje dwa talerze i sztućce i stawia kładzie je na stole. - Smacznego. - Chłopak szeroko się uśmiecha.
- Nawzajem. - Odwzajemniam uśmiech. Po skończonym obiedzie, postanawiamy pójść na spacer. Jest już koniec października a ja ubieram się jakby była połowa grudnia. Peeta się ze mnie śmieje ,że jak będzie zima to na dwór będę wychodziła w dwóch grubych kurtkach z grubym szalikiem, trzema czapkami i ośmioma parami rękawiczek przykrywa dwoma wielkimi, grubymi kocami. Co ja poradzę ,że jest mi zimno? 
Trzymając się za ręce idziemy na cmentarz do rodziny Peety. Od pogrzebu jesteśmy tam codziennie. Blondyn mocno trzyma mnie za rękę , ponieważ wie ,że mi jest zimno w ręce nawet gdy mam grube rękawiczki. Gdy jesteśmy już na cmentarzu, widzę... 

7 komentarzy: