Dziesięć komentarzy - Rozdział w środę
*Oczami Peety*Od tygodnia jesteśmy w dwunastce. Mój kochany brat nie zrobił niczego pod moją nieobecność. Przez niego przez kolejny tydzień musimy szlajać się po parkach i szukać tej kobiety. Minęło już grubo ponad cztery miesiące a ta akcja jeszcze się nie skończyła. Dzisiaj ponownie idziemy do parku, podobno to właśnie tam jest najczęściej.
Uszykowany czekam w siebie w domu na brata. Ten pajac spóźnia się już dwadzieścia minut a ja jak ten idiota siedzę w kuchni przed oknem. Zauważam Katniss która właśnie wychodzi z domu i idzie pod drzewo z orzechami. Zwinęła bluzkę na brzuchu i wkłada tam orzechy. Matko jaka ona jest piękna... i tak seksownie wygląda. Najchętniej wybiegłbym z domu, rzucił się na nią i zaczął rozbierać ale pewnie miałaby mnie za idiotę.
- Siema bąbel, gotów? - Do domu wpada Peter.
- Od dwudziestu minut. - Warczę.
- Dobra, już nie panikuj tylko chodź.
***
Od dwóch godzin siedzimy na ławce i wzrokiem szukamy Jane Smith. Najchętniej zostawiłbym wszystko i wrócił do Katniss. Niestety nie mogę, słowo się rzekło. Patrzę na wiewiórkę która wspina się po drzewie i nagle czuję mocne szarpnięcie w tył. Wyrywam się i patrzę na owego napastnika. To Jane.
- Co ty wyprawiasz?! - Wrzeszczę jak opętany.
- Oj już się tak nie spinaj, kotku. - Dziewczyna chce mnie pocałować ale jej się wyrywam. - Chcesz żeby Everdeen dowiedziała się o wszystkim? - Cedzi przez zaciśnięte zęby.
- To moja wina, nie jego. - Brat pomaga mi wstać.
- Nie ważne kogo wina, teraz posłuchacie mnie, jasne? - Otrzepuje swoją spódnicę i poprawia żakiet. - Od dziś będziecie robić to co wam każę a ani Everdeen ani Mason nie ucierpią. Albo ta upośledzona panna Odair... smutno by było gdyby stało się coś temu jej bachorowi, jak mu tam? William? - Kobieta ciepło się uśmiecha.
- Masz usunąć to dziecko. - Warczy mój brat.
- Oj słodziaku, nic nie będę usuwać. Spłodziłeś to teraz będziesz płacił za to. - Kobieta kładzie rękę na swoim mocno zaokrąglonym brzuchu.
- Mów czego chcesz. - Mówię spokojnie.
- Proste... pieniędzy. Dziecko twojego brata nie może wychowywać się w okropnych warunkach. Poza tym uzna to dziecko za swoje i weźmie ze mną ślub. - Kobieta szeroko się uśmiecha a we mnie coś pęka.
- Słuchaj, nikt nie weźmie z tobą ślubu ani nie uzna tego dziecka za swoje! Mogłaś się nie kochać z pijanym facetem! - Wrzeszczę jak opętany.
- Wasz wybór. Radzę wam uważać na te wasze... dziewczyny. - Szatańsko się uśmiecha po czym odchodzi.
- I co teraz zrobimy? Nie dość ,że bachora na głowie będę miał to jeszcze ona chce zrobić coś z Katniss i Johanną. Myślisz... ,że jest do tego zdolna? - Mój brat uważnie mi się przygląda.
- Nawet jeśli nie... może kogoś wynająć. Lepiej wracajmy do dziewczyn... wiesz, lepiej nie spuszczać ich teraz z oczu. - Mówię opanowanym głosem. Biegiem wracamy do Wioski Zwycięzców.
Nigdy więcej nie zostawię mojego inteligentnego brata samego po alkoholu. Będę go pilnował nawet jak będzie się kochał z jakąś dziewczyną jeżeli będzie trzeba. Jeżeli przez jego głupotę coś się stanie Katniss... nigdy mu tego nie wybaczę. Jak tylko dojdziemy do domu, ze szczegółami opowiem dziewczyną co Peter wyczyniał po pijaku.
Dobiegamy do Wioski Zwycięzców. Szybkim krokiem idziemy do domu dziewczyn. Na schodach jak zawsze siedzi moja ukochana i rozłupuje orzechy. Pobiegam do niej i mocno przytulam nie zważając na to ,że w ręce trzyma ostrze.
- Peeta, mogłeś się przez przypadek na to nadziać. - Katniss się odsuwa i karcąco na mnie patrzy.
- Gdzie reszta dziewczyn? - Pytam i siadam obok niej.
- Johanna biega a Annie bawi się z Willem w jej sypialni. - Szarooka zjada kawałek orzecha.
- Wiesz gdzie ona biega? - Pyta Peter.
- Koło piekarni waszych rodziców, koło Ćwieka... ale teraz chyba pobiegła do piekarni. Dziś rano coś tam mówiła ,że chleba nie ma i trzeba kupić. - Dziewczyna wzrusza ramionami. - Aż tak bardzo się stęskniłeś? - Ciepło się uśmiecha.
- Taak... a szczególnie ,że może jej się coś stać. - Brat podnosi orzech i rzuca w stronę bramy.
- Teraz po to biegnij, ja tu wojuje z wiewiórkami o orzechy a ty mi je wyrzucasz. - Moja ukochana się krzywi.
- Idę do piekarni. - Nim zdążymy coś powiedzieć, chłopaka już nie ma.
- Czy coś się stało? - Pyta zdezorientowana Katniss.
- Tak jakby... - I tak opowiadam ukochanej o naszym spotkaniu z Jane.
- Dobrze... już przynajmniej wiem czemu tak znikaliście... ale nadal nie rozumiem jednego. Po co jej szukaliście? - Szarooka rzuca w wiewiórkę skorupką od orzecha.
- Chcieliśmy wszystko z nią wyjaśnić... niestety trochę kiepsko z tym wyszło. - Wzdycham.
*Oczami Johanny*
Biegnę już od dobrej godziny. Przez ostatnie dni tak się rozleniwiłam ,że już po dziesięciu minutach strasznie się zmęczyłam. Zrobiłam sobie krótką przerwę gdy dobiegłam do piekarni. Kupiłam chleb i pobiegłam dalej. Teraz biegam z wielkim bochenkiem chleba w ręce. Tyle szczęścia ,że dostałam siatkę do której schowałam ten nieszczęsny chleb.
Moją uwagę przykuwa wysoki plastik... dziewczyna która wygląda jak plastik. Swoje blond włosy wyglądające jak siwe spięła w wysoki kucyk. Jest elegancko ubrana i widać ,że w ciąży. Cóż... współczuję temu biedakowi który ją zapłodnił.
Robię sobie krótką przerwę. Opieram ręce na kolanach i głęboko oddycham. Nim zdążę zareagować, plastik stoi przede mną z notesem w łapie. Moją uwagę przykuwają wręcz nienaturalnie długie paznokcie.
- Dzień dobry, czy mogłaby mi Pani udzielić wywiadu? - Pyta piskliwym głosem. Oho, z Kapitolu ją przywiało.
- No spoko, tylko najpierw zadam Ci jedno bardzo ważne pytanie, dobrze? - Ciepło się do niej uśmiecham.
- Oczywiście. - Odwzajemnia uśmiech.
- Ile zapłaciłaś za wygląd? - Uśmiech nie schodzi mi z ust.
- Przepraszam, może Pani powtórzyć? - Mówi zszokowana.
- Wyglądasz jak plastik, matko z jakiego miotu ty jesteś? - Krzywię się.
- Mogę zrobić z Panią ten wywiad? - Cedzi przez zaciśnięte zęby.
- A możesz zmyć tą tapetę z twarzy? - Ironicznie się uśmiecham.
- Od kiedy Pani zna Petera Mellarka? - Pyta jak gdyby nigdy nic.
- Chyba Cię pogrzało ,że będę Ci jakiegoś wywiadu udzielać. Jak chcesz się pobawić w jakieś wywiady to z kimś swojego poziomu. - Omijam ją i odchodzę. Matko, co za upierdliwa kobieta. Takie osoby powinny mieć zakaz zbliżania się do mnie w promieniu kilometra. I właśnie popsuł mi się humor. Gdyby się tak zastanowić... to po jaką cholerę chce wiedzieć ile się znam z Mellarkiem.
Spokojnym truchtem dobiegam do Wioski Zwycięzców. Na ganku jak na szpikach siedzi Katniss z Peetą. Na mój widok zrywają się na równe nogi i przybiegają do mnie. Szatynka mocno mnie ściska.
- Co wam się dzieje? - Pytam zmieszana. I tak dowiaduję się o spotkaniu chłopaków z nijaką Jane.
- Ale po jaką cholerę jej szukaliście? I czemu wam grozi? - Pytam wściekła.
- Mieliśmy coś do załatwienia z nią... a to drugie jest... nieważne. - Peeta uważnie lustruje czubki swoich butów.
- No po prostu świetnie, nie dość ,że jakaś piep*****ta babka mnie zaczepiała dziś to jeszcze wy w jakieś bagno się wplątaliście. - Warczę.
- Jaka... babka? - Duka Katniss.
- No taki plastik wiecie... tona tapety na ryj, szpony na łapach, siwy łeb. - Krzywię się. Mellark nagle blednie. - Co ci się znowu dzieje? - Pytam.
- Ta kobieta która Cię zaczepiła... to Jane. - Chłopak łapie się za głowę. - Nic Ci nie zrobiła? - Pyta cicho.
- Nie, myślisz ,że dałabym sobie coś zrobić? Ja łatwo skóry nie oddam. - Lekko się uśmiecham.
Nagle rozlega się głośny huk. Pamiętam ,że podczas gdy coś "wybucha" trzeba położyć się płasko na ziemi. Kładę się na betonie. Katniss patrzy na mnie jak na idiotkę za to w oczach Peety stają łzy.
Wow kurde nie wytrzymam do środy co tu się dzieje o matko błagam dodaj coś wcześniej niż w środę :( mam nadzieje że nic się nikomu nie stało :(
OdpowiedzUsuńSuper czekam na następny :-)
OdpowiedzUsuńSuper mam nadzieję,że wszyscy są cali:'(
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńOmg nie wytrzymam czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńBoski
OdpowiedzUsuńWohooo �� ��
OdpowiedzUsuńCzemu łzy? Czemu? Ja się pytam czemu?! Co się stało? Ja chcę wiedzieć to już teraz! Zaraz! Już! JUŻ!!!
OdpowiedzUsuńI tak mam depresję! A Ty mi tu jeszcze każesz się zastanowić i mnie w niepewności trzymasz... Nie ładnie tak...
Rozdział jest naprawdę bardzo fajny i... normalnie mój komentarz zająłby o wielee więcej miejsca, ale naprawdę jestem załamana... tak... widziałam zwiastun... i zauważyłam tam jedną scenę, a jako, że kochaaaaaam Finnicka... PŁACZĘ JAK MAŁE DZIECKO!
Życzę mnóstwa weny i czekam na kolejny rozdział.
Zapraszam do siebie:
http://losyfinnickaiannie.blogspot.com/
http://zyciefanny.blogspot.com/
Pozdrawiam
love dream
Super rozdział, kurcze mam nadzieję że ten huk nie spowodował jakiegoś wypadku :/
OdpowiedzUsuń57 yrs old Nuclear Power Engineer Glennie Tomeo, hailing from Picton enjoys watching movies like Galician Caress (Of Clay) and Running. Took a trip to Historic Bridgetown and its Garrison and drives a Ferrari 857 Sport. skocz tutaj
OdpowiedzUsuń