sobota, 17 października 2015

Rozdział 79 "Problemy"

Zapraszam na bloga koleżanki <Klik> oraz do obserwowania mojego bloga.
15 komentarzy - Nowy rozdział
*Oczami Katniss*
Odruchowo cofam rękę. Moja dłoń może być całowana jedynie przez Peete. Patrzę karcącym wzrokiem na Adama.
- Przepraszam... nie powinienem. - Mówi zawstydzony.
- Nic... się nie stało... po prostu nie jestem przyzwyczajona ,że ktoś poza Peetą całuje moją dłoń. - Lekko się rumienię. Czuję brzęczenie w kieszeni - to telefon. Wyjmuję go z kieszeni i odbieram.
- Słuchaj, skarbie... robisz teraz coś ważnego? - Haymitch jest przerażony nie na żarty.
- Nie, chyba nie a powinnam? - Pytam zdezorientowana.
- Peeta... trochę szaleje. - Słyszę dźwięk tuczącego się szkła.
- Haymitch, co tam się dzieje?! - Jestem przerażona. Gdy słyszę słowa Effie "Peeta, zostaw to stół z mahoniu!" wiem ,że dzieje się coś niedobrego. Szybko się rozłączam i wstaję z ławki.
- Co się dzieje? - Pyta Adam.
- Jeszcze nie wiem ale nic dobrego. Spotkamy się później, dobrze? - Nie czekając na odpowiedź odbiegam. W domu Abernathego jestem po niecałych dziesięciu minutach.
- Cholera jasna, Peeta zostaw! - Słyszę ryk Haymitcha. Wbiegam do salonu, to co widzę przeraża mnie. Czarne jak smoła oczy patrzą prosto w moje.
- On ma atak. - Szepczę. Peeta wyrywa się Haymitchowi i biegnie prosto w moją stronę. Na szczęście z protezą nie jest taki szybki. Abernathy szybko go dogania i obezwładnia.
- Tabletki, dajcie mu tabletki! - Wrzeszczy mentor.
- Jakie tabletki? - Pytam.
- Na uspokojenie i nasenne. - Effie wybiega z salonu i po chwili wraca z tabletkami. Siłą wciskają je blondynowi do buzi i zmuszają do połknięcia. Mam ochotę się na nich rzucić za to ,że robią mu krzywdę ale prawda jest zupełnie inna... oni próbują mu pomóc. Haymitch kładzie bezwładne ciało Peety na kanapie.
- Katniss skup się... Kiedy Peeta ostatni raz miał atak? - Abernathy uważnie mi się przygląda. Effie podchodzi do mnie i mocno przytula.
- Nie wiem... na prawdę nie wiem. Od czasu powrotu do dwunastki po rebelii chyba ich nie miał. - Kucam przy Peecie i odgarniam mu włosy z czoła.
- Miał w trzynastce. - Effie siada w nogach chłopaka. - Johanna mówiła ,że jak pojechałaś nagrywać Propagite, Peeta miał atak.
- Myślałam ,że było już dobrze. - Wybucham płaczem.
- Nie tylko ty. - Mentor kładzie mi rękę na ramieniu.
Głaszczę Peete po głowie. Po jakiś dziesięciu minutach budzi się.
- Katniss - Mamrocze.
- Jestem tu. - Szepczę.Odgarniam mu włosy z czoła.
- Peeta musisz odpowiedzieć zgodnie z prawdą, dobrze? - Pyta Haymitch pewnym głosem.
- No jak muszę. - Wzdycha.
- Kiedy ostatnio miałeś atak?
- Jaki atak? - Udaje głupiego.
- Błyszczących wspomnień, idioto. - Warczy.
- Haymitch! - Patrzę na niego karcąco.
- Chyba dwa dni temu. - Patrzę na niego jakby oznajmił ,że potrafi latać.
- Czemu nic mi nie powiedziałeś? - Pytam cicho.
- Nie chciałem żebyś się martwiła... poza tym i tak miałaś mnie cały czas na głowie. - Mówi smutno.
- Katniss, jakim cudem nic nie zauważyłaś?! - Wrzeszczy mentor.
- Myślisz ,że ja nie mam potrzeb fizjologicznych oraz nie muszę jeść ani spać? Do cholery nie jestem robotem! - Cedzę przez zaciśnięte zęby.
- Mogłaś być bardziej uważna. - Warczy.
- To nie jej wina, do cholery nie jestem dzieckiem! Nie muszę mieć dwudziestoczterogodzinnej opieki! - Peeta wydziera się na cały głos.
- Dobra... już nie przeżywaj. A i jeszcze jedno, jak nie opanujesz tych napadów to oddam Cię do szpitala psychiatrycznego.
- Przepraszam, chyba się przesłyszałam. Możesz powtórzyć? - Pytam zszokowana.
- Oddam go do szpitala psychiatrycznego. Katniss, Peeta jest dla mnie jak syn ale ja w domu mam dziecko. A gdyby Mia była podczas jego ataku? Albo przy Lily go dostał? Mogłoby się stać coś bardzo poważnego i nie daj Boże mogłyby tego nie przeżyć. Ja jestem jeszcze silny i potrafię go obezwładnić ale ona mają po osiem lat! - Mówi stanowczo.
- Chyba żartujesz ,że zgodzę się go oddać do psychiatryka. - Cedzę przez zaciśnięte zęby.
- Ty tu nie masz nic do gadania. - Warczy.
- Jak tylko oddasz go do psychiatryka to...
- To co?!
- Zrobię wszystko by odsunąć Cię od władzy! - Wrzeszczę.
- I niby kto będzie prezydentem, może ty? - Śmieje mi się w twarz.
- A żebyś wiedział! - Łapię blondyna za rękę i ciągnę go do drzwi. Jeżeli tylko spróbuje go gdziekolwiek oddać, zabiję go. Nikt nie ma prawa decydować o życiu Peety a ja będę trzymać się tego przekonania aż do śmierci. Nawet jeżeli chodzi o Haymitcha, nie cofnę się przed niczym. Jak w ogóle może chcieć wysyłać Mellarka do szpitala psychiatrycznego?! To tak jakbym ja chciała wysłać Effie na drugi koniec Panem.
- Katniss... jesteś zła dlatego ,że nie powiedziałem Ci o atakach? - Pyta cicho. Odwracam się twarzą do niego.
- Nie, nie jestem o to zła. Jestem po prostu zawiedziona, myślałam ,że mi ufasz. - Spoglądam prosto w jego piękne, błękitne oczy.
- Udam Ci, po prostu nie chciałem zawracać Ci tym głowy. - Mówi lekko zawstydzony.
- Jeżeli chodzi o Ciebie i twoje problemy to nigdy nie będą to dla mnie tematy tabu. - Głaszczę go po policzku. Zbliża swoją twarz do mojej i po chwili zapominamy się w namiętnym pocałunku.
*Oczami Effie*
Cały czas dostaję nowe informacje o wybuchach piekarni, wodociągów i elektrowni. Wybuchy idą dystryktami. Zaczęło się od dwunastego dystryktu a teraz jest w ósmym. Tylko dystrykt trzynasty i dziewiąty nie zgłaszał żadnych szkód. Zginęło już około 100 osób przez te tragedie. W dystrykcie dwunastym każdy myślał (przynajmniej zwycięzcy) ,że sprawcą tego okropnego wybuchu była Jane Smith - Wnuczka Snowa. Ale jak ciężarna kobieta mogłaby wysadzać piekarnie, wodociągi i elektrownie w każdym dystrykcie? Wezwałam około 50 żołnierzy do każdego z dystryktów ale to nic nie daje. Zamiast przegonić wroga, wracają do Kapitolu w czarnych workach. Chyba ,że są w środku wybuchu, wtedy nie ma nawet co do trumny włożyć. Jak na razie straciliśmy około 70 żołnierzy, jeżeli w każdym dystrykcie będą wszyscy ginąć - Kapitol zostanie bez wojska. Będziemy musieli zrobić przymusowy pobór do wojska Panem.
Siedzę przy swoim biurku i przeglądam listy które dostał Haymitch od burmistrzów dystryktów.
W dosłownie każdej korespondencji jest zgłoszony wybuch oraz śmierć żołnierzy.
Czuję na ramionach silne ręce narzeczonego i jego ciepłe usta na mojej szyi.
- Powinnaś odpocząć. - Mruczy. Delikatnie zsuwa mi ramiączko od sukienki.
- Nie teraz. - Śmieję się. - Powinniśmy wysłać więcej żołnierzy do dystryktów. - Mówię stanowczo.
- Po co? - Siada na biurku i bierze do ręki listy od burmistrzów.
- Może gdyby było ich więcej nie ginęli by tak szybko. Ale z drugiej strony jak to nie pomoże tylko zwiększy się liczba zgonów, zostanie parę osób w wojsku. Po rebelii żołnierzy wojska Panem zostało może około pięciuset. - Wyjmuję z teczki wykres który przedstawia ilość żołnierzy przed rebelią i po niej. - Podczas wojny zginęło około dziesięciu tysięcy towarzyszy broni. Po rebelii śmiercią naturalną zginęło ich około dwudziestu więc teraz została nam mała garstka żołnierzy zdolnych do walki. - Pokazuję mu wykres.
- Jak byś chciała zasilić wojsko Panem? - Jest wyraźnie zaciekawiony.
- Możemy zrobić przymusowy pobór do wojska bo wątpię ,że ktoś dobrowolnie będzie chciał tam wstąpić. - Chowam wykres do teczki i odkładam ją na miejsce.
- Mam wysłać resztę żołnierzy do dystryktów? - Pyta.
- Na razie się z tym wstrzymaj, jak ucierpi jeszcze jeden dystrykt wtedy ich wyślesz. - Sprzątam dokumenty z biurka i wsadzam je do organizatora.
- Jak myślisz, kto może być sprawcą wybuchów? - Bierze łyka mojej kawy która stała na biurku.
- Tego nie wiem. Może niedługo się dowiemy. - Wzdycham. - Gdzie jest Mia? - Pytam chcąc zmienić temat. Lubię odczytywać wykresy i rozmawiać o mojej pracy ale jednocześnie nie lubię rozmawiać o śmierci i rozwiązywać zagadek.
- U Marianne, bawi się z Lily.
- Jest już osiemnasta, pójdę po nią. - Wstaję z krzesła i poprawiam ramiączko.
- Pójdę z tobą. - Szybko się ubieramy i wychodzimy po naszą córkę.
*Oczami Adama*
Siedzę w domu z moją siostrą. Ona jak zawsze siedzi przed wielkim lustrem i nakłada na twarz tonę makijażu. Nigdy nie zrozumiem po co kobiety się malują.
Ja leżę w salonie na kanapie i oglądam telewizję.
- Adam, ty znasz Peete Mellarka. - Do salonu wchodzi Chloe.
- Można powiedzieć ,że znam. - Odpowiadam zdezorientowany. Po co mojej siostrze ta informacja?
- Jaki on jest? - Zwala moje nogi i siada na kanapie.
- Rozmawiałem z nim raz. Nie mogę po jednej rozmowie stwierdzić jaki jest. Ale skoro Jagódka go wybrała to musi coś w sobie mieć. - Wstaję i idę do kuchni zrobić coś do jedzenia.
- Poznasz mnie z nim? - Chloe siada na blacie.
- Co ty od niego chcesz? - Śmieję się.
- Wiesz... jest super przystojny...
- I zajęty. - Przypominam jej.
- Dziewczyna nie ściana, posunąć można. - Lekko się uśmiecha.
- Chcesz do niego zarywać? - Pytam zszokowany.
- Ty wiesz jaka byłabym sławna w szkole będąc z Peetą Mellarkiem? - Z podekscytowania dostała wypieków.
- Z tego co wiem on poza Katniss świata nie widzi.
- Ej... ty lubisz tą Katniss, prawda? - Zaczęła strzelać kciukami. Ma coś przestawione w kciukach i gdy je zgina - kości się o siebie ocierają i wychodzi mniej więcej taki dźwięk jakby ktoś lekko uderzał kamień o kamień. Zawsze nimi strzela gdy wpadnie na jakiś pomysł.
- No lubię. - Odpowiadam zmieszany.
- Mógłbyś jakoś do niej zarwać... wiesz ty byś miał Katniss a ja bym miała Peete. - Cała aż tryska radością.
- Odpada. - Warczę.
- Ale czemu? Przecież kiedyś ci się podobała.
- Nadal mi się podoba ale to nie powód żeby rozwalać jej związek w którym jest szczęśliwa. - Mówię stanowczo.
- Skąd wiesz ,że jest szczęśliwa? Mówiła ci to?
- Nie musiała. Widziałem jak patrzyła na Peete i widziałem jak on patrzył na nią. Od nich po prostu czuć wielką miłość. - Wzdycham.
- Może tylko udają? - Jaka ona uparta.
- Nie, nie udają.
- Nie znasz się, sam nigdy dziewczyny nie miałeś.
- Odezwała się ta co chłopaka miała.
- Może i nie miałam ale znam się na miłości. - Dumnie się uśmiecha.
- Ty się lepiej zajmij nauką a nie jakieś miłości wymyślasz. - Ta dziewczyna potrafi podnieść mi ciśnienie.
- Jak bym chodziła z Peetą Mellarkiem to nie musiałabym się martwić o pieniądze do końca życia a jakiekolwiek wykształcenie nie byłoby mi potrzebne.
- Rozumiem ,że w przyszłości będziesz chciała być zależna od jakiegoś mężczyzny, tak? - To nie możliwe ,że jesteśmy rodzeństwem. Pewnie pomylili ją w szpitalu.
- Oj tam od razu zależna, po prostu on by na mnie pracował.
- Czyli byłabyś od niego zależna bo sama byś nie zarabiała. - Warczę.
- O Jezu, nie spinaj się tak. Jestem ładna to na jakąś modelkę pójdę czy coś.
- I niby z modelingu wyżyjesz aż do śmierci?
- Dokładnie tak. Kiedyś byłam nieśmiałą, szarą myszką która unikała wszystkich problemów i była skryta w sobie, i co z tego mam? Nic. Nie mam ani chłopaka, ani masy przyjaciół. Teraz nie zamierzam taka być, czasy się zmieniają, braciszku.
- Z jakiego ty miotu jesteś to ja nie wiem. Zrób sobie herbatę i idź się ucz. - Cedzę przez zaciśnięte zęby.
- Nauka jest mi nie potrzebna. A tak w ogóle to rzucam szkołę. Jutro idę się wypisać. - Dumnie wstaje i zaparza herbatę.
- Do osiemnastego roku życia ja jestem za Ciebie odpowiedzialny i tylko ja mogę złożyć papiery do szkoły żeby Cię z niej wypisać.
- W takim razie to zrób. - Wzrusza ramionami.
- Jeżeli myślisz ,że to zrobię to jesteś w błędzie. - Biorę herbatę i wychodzę na dwór.

22 komentarze:

  1. Fajny rozdział, ciekawi mnie co wymyśli siostra Adama. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział. Szkoda mi Peety że ma znowu te potworne ataki, i zastanawia mnie co to są za te wybuchy piekarn i elektrowni. Mam nadzieję że to nic powaznego. Czekam na następny :-D :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział, czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię tego Adama, a tym bardziej jego siostry.. Kiedy w końcu Peeta z Katniss się zaręczą i wogole? Ale i tak fajny nawet rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. Adam jest ok...ale jego siostra to już inna sprawa. Chyba naprawdę ją podmienili w szpitalu... Adam przynajmniej nie myśli o sobie i dobrze rozumie decyzje Katniss.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wkurza mnie siostra Adama od razu widać że sporo zrobi zamieszania

    OdpowiedzUsuń
  7. Super ale wiecej z oczu Katniss i Peety

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się z osobą wyrzej, rozdział super ale siostra Adama mnie wierzyła. :\

    OdpowiedzUsuń
  9. Następny proszę szybko, co się stanie i co zrobi jego siostra :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział <3.Czekam z niecierpliwością na kolejny!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. O której nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo fajny rozdział :) Wybacz, że nie komentowałam poprzednich, ale nie zawsze uda mi się znaleźć czas na komentowanie wszystkich rozdziałów na wszystkich blogach, które czytam... sama rozumiesz szkoła zabiera większość mojego czasu.
    Jestem ciekawa co się okaże w związku z tymi wybuchami... to co najmniej dziwne, że wybuchają piekarnie... no bo dlaczego piekarnie, a nie jakieś sklepy na przykład... to zastanawiające...
    Czekam na kolejny rozdział i życzę dużo weny, a także zapraszam do czytania i komentowania mojego bloga o Finnicku i Annie:
    http://losyfinnickaiannie.blogspot.com/

    Pozdrawiam
    love dream

    OdpowiedzUsuń
  13. Super rozdział zuziuuu <3
    Czekam na next
    Ps. Piszesz jak Suzanne Collins

    OdpowiedzUsuń
  14. porewolucji.blogspot.com zapraszam do siebie. Oczywiście jeśli można. Chciała bym się jeszcze zapytać czy nie pomogła byś mi z oprawą graficzna?

    OdpowiedzUsuń
  15. http://poigrzyskach.blogspot.com/ zapraszam do siebie jeśli można

    OdpowiedzUsuń