Rozdział - Środa
Od wyprowadzki Susan minął tydzień. Nie dzwoniła ani razu - przynajmniej do mnie. Coraz częściej rozmyślam o dziecku. Boję się ,że Peeta niedługo mi się oświadczy a co za tym idzie weźmiemy ślub. Tak się cieszył gdy obiecałam mu po ślubie dziecko tylko ,że... moje zdanie co do rodzicielstwa się nie zmieniło. Cóż... miejmy nadzieję ,że z oświadczynami da sobie spokój jeszcze przez następny rok.Peeta i Peeter znowu zaczęli się dziwnie zachowywać. Jest to samo co parę miesięcy temu. Wczesnym rankiem wychodzą a późnym wieczorem wracają. Raz z Johanną poszliśmy za nimi, niestety nigdzie nas to nie doprowadziło. Znaczy doprowadziło - do parku. Siedziałyśmy w krzakach cały dzień i nic z tego nie wynikło. Siedzieli na ławkach i gapili się przed siebie. Nie wiem czy na kogoś czekali czy co ale nikt nie przyszedł. Johanna uznała ,że chłopaki zachowują się jak stare baby które łażą do parku karmić ptaki. Doszła do wniosku ,że ma głupie pomysły i nigdy więcej mam jej nie słuchać.
Siedzę teraz na ganku przed domem i rozłupuję orzechy. Ostatnimi czasy często to robię. Słucham ćwierkania ptaków które powoli odlatują do ciepłych krajów. Skorupkami rzucam w wiewiórki zbliżające się do mojego drzewa z orzechami.
- Dzisiaj wieczorem chłopaki chcą zrobić ognisko. - Koło mnie siada Johanna.
- Po co? Przecież zimno będzie. - Na samą myśl o tym ,że wieczorem mam siedzieć na dworze robi mi się zimno.
- Podobno Peeta ma dla ciebie jakąś niespodziankę. - Dziewczyna wymownie rusza brwiami.
- Weź mi nawet nie wspominaj o jakichkolwiek niespodziankach. Niespodzianka pewnie będzie taka ,że ja będę musiała zajść w ciążę. - Wzdycham.
- O czym ty gadasz?
- Z Peetą ustaliliśmy ,że po ślubie będziemy mieć dzieci. Tak czy siak ja będę się zwijać z bólu a on będzie tańczył z radości bo będzie miał dziecko.
- To po cholerę się zgadzałaś jak ich nie chcesz?
- Nie chcę mieć kolejnej kłótni poza tym Peeta tak bardzo chce je mieć...
- On to też inteligentny. Ma racje, dziecko to zabawka, ty będziesz rodzić w bólach a on będzie się nim czasem zajmował. A tak w ogóle to nawet razem nie mieszkacie więc tak jakby cała odpowiedzialność za to dziecko spadłaby na ciebie. - Dziewczyna rękami rozłupuje orzechy.
- Po ślubie raczej będziemy ze sobą mieszkać.
- Ja i tak jestem przeciw rodzeniu dzieci. Znaczy... ja ich nie chcę mieć. Gdyby mu się coś stało załamałabym się, poza tym to bardzo duża odpowiedzialność. - Dziewczyna ruchem głowy wskazuje na chłopaków wracających skądś.
- Pożyjemy zobaczymy, idziemy do nich? - Pytam.
- Nie, sami zaraz przyjdą. - Dziewczyna podkrada mi orzechy. Tak jak Johanna mówiła - chłopaki do nasz przychodzą.
- Cześć, kochanie. - Peeta całuje mnie w policzek. - Dzisiaj robimy ognisko za moim domem. - Chłopak siada obok mnie.
- Podpalamy dom bąbelkowi, jestem za! - Mason cicho się śmieje.
- I jak Katniss, będziesz mamusią? - Patrzę na Peetera jak na idiotę. - Peeta coś tam wspomniał o ciąży. - Uważnie lustruję blondyna.
- Peeta zaraz wyląduje z kijem w tyłku! - Johanna wybucha gwałtownym śmiechem.
- Ty jesteś masochistką a tobie co strzeliło do głowy ,że mogę być w ciąży? - Warczę.
- Nie wspominałem nic o tym ,że ty możesz być w ciąży, mówiłem ,że cieszę się z ciąży Delly. - Chłopak obejmuje mnie ramieniem.
- Wszystko super ale mojej ciąży prędko się nie spodziewajcie.
- Katniss - Peeta wbija we mnie wzrok.
- No co? Ma być po ślubie ale nie powiedziałeś kiedy konkretnie. Może być rok po ślubie, dwa lata, dziesięć. - Wzruszam ramionami. Blondyn cicho się śmieje.
- Żartujesz prawda? Jeżeli to miał być żart to ci się udał. - Całuje mnie w policzek.
- Nie żartuję.
- Uuu robi się ostro. W prawym narożniku Katniss Everdeen w lewym narożniku Peeta Mellark. Czy Katniss zostanie przygnieciona workiem mąki czy może Peeta zostanie przeszyty strzałą? Dowiecie się po przerwie! - Nie wiem z czego Johanna tak się cieszy.
- Katniss, wiesz ,że mieć dużą rodzinę to moje marzenie. - Niebieskooki się ode mnie odsuwa.
- A ty dobrze wiesz ,że boję się być matką. - Warczę.
- To się nie bój! Przecież nie zostaniesz sama z dzieckiem! - Wstaje ze schodów i staje przede mną.
- Możesz się nie drzeć? Będziesz miał dzieci tylko nie teraz. - Ja też wstaję.
- A do cholery kiedy?! Za dziesięć czy piętnaście lat?! - Wrzeszczy.
- Jak będziesz się tak zachowywał to w ogóle! Zachowujesz się jak rozwydrzony bachor który już natychmiast musi mieć zabawkę! - Krzyczę.
- Ej spokój. Ty Peeta zostaniesz ojcem to chyba dobrze nie? Ciesz się ,że w ogóle będziesz mieć dzieci. - Johanna wciska się między nas.
- Przepraszam Katniss, nie powinienem się tak unosić. Będę czekał tak długo aż się na nie zdecydujesz. - Blondyn wystawia do mnie rękę a ja bez wahania do niego podchodzę.
- To się nazywa prawdziwa kobieta. - Peeter ręką wskazuje na Peete. - Drze się a po chwili zmienia zdanie i już się do Katniss klei.
- Haha, bardzo śmieszne. Kochanie, idziesz ze mną do sklepu po kiełbasę i soki na ognisko? - Blondyn wbija we mnie wzrok.
- Mogę iść. - Lekko się uśmiecham. W objęciach idziemy do sklepu.
Cieszę się ,że spędzimy wszyscy razem czas przy ognisku. To niestety może być ostatnie ognisko w tym roku. Wątpię ,żebyśmy codziennie robili ogniska a w zimę raczej robić go też nie będziemy.
Może dzisiejszy wieczór zrobi nam taką niespodziankę ,że Peeter i Johanna będą razem? Oby tylko tą niespodzianką nie były te nieszczęsne zaręczyny. Swoją drogą nie wiem co bym odpowiedziała... Gdybym odpowiedziała "tak" prędzej czy później wzięłabym z Peetą ślub co za tym idzie... żądałby dziecka. Gdybym zaś odpowiedziała "nie"... mogłoby to przekreślić nasz związek a tego nie chcę.
Szczerze mówiąc nie wiem dlaczego Peeta ze mną jeszcze jest. Przecież zawsze może znaleźć sobie kobietę która z chęcią urodzi mu dziecko. Nie mam bladego pojęcia co we mnie widzi. Nie jestem specjalnie wysoka, nie jestem też szczególnie ładna i miła. Za to Mellark to chodzący ideał. Charakter ma idealny oraz jest bardzo przystojny. Można powiedzieć ,że jesteśmy totalnymi przeciwieństwami.
*Wieczór*
Siedzimy przy ognisku i pieczemy kiełbaski. Haymitch i Paul (ku mojemu zdziwieniu) grają na gitarze a Delly. Johanna i Annie śpiewają. Koło ogniska tańczą świetliki. Atmosfera jest po prostu bajeczna. Siedzimy przy ognisku, śmiejemy się, śpiewamy i nie przejmujemy się przeszłością. Liczy się tylko to co jest teraz.
Siedzę wtulona w Peete i coś tam podśpiewuję.
- Już pod koniec dnia, widzę obraz twój.
Widzę dłonie, czuję serce, to ideał mój.
Już pod koniec dnia, lecz nie sam
Lecz nie jestem sam. - Muszę przyznać ,że Delly pięknie śpiewa. Śpiewa tak czysto... nic tylko zazdrościć talentu. Effie siedzi wtulona w Haymitcha. Ku mojemu zdziwieniu Panna Trinket też śpiewa. Moją uwagę przykuwa Annie. Zapłakana siedzi z synkiem na kolanach koło Johanny i śpiewa.
- Annie coś się stało? - Pytam.
- Ta piosenka tak na mnie wpłynęła. Poza tym cieszę się ,że jesteśmy wszyscy razem... siedzimy tu przy ognisku. Teraz nie ważna jest przeszłość ani przyszłość, ważna jest tylko ta chwila. - Rudowłosa ciepło się uśmiecha i wyciera łzy.
- To teraz zaśpiewajmy coś żeby Annie ryczała jak najęta. - Johanna cicho się śmieje, szepcze coś na ucho Paulowi i już po chwili Abernathy i Mellark grają nową piosenkę.
- Och, Johanna, już się nie wzruszę. - Dziewczyna dumnie się uśmiecha. Mia i Lily przybiegają do mnie i Peety i wdrapują nam się na kolana. Dzisiaj podopieczna mojej mamy nocuje u mnie. Mama stwierdziła ,że jutro musi rano wstać i nie może przyjść na ognisko.
- Abernathy i gitara... to niemalże cud. Myślałam ,że on jedyne co potrafi to chlać i pędzić bimber. - Johanna wybucha śmiechem.
- Śpiew Mason niczym wrzask tysiąca kotów. - Haymitch rozbawia nas tym porównaniem. Wtulam się w ramie Peety a on mocniej mnie obejmuje. Gitary znów wydają z siebie dźwięki. W końcu mały Will się czymś zainteresował i teraz gaworzy. Ma to chyba być coś na wzór śpiewu.
- To jest gwiazda ogniska! Widzicie? On jest najmłodszy a najładniej z nas śpiewa. - Johanna łaskocze synka rudowłosej. - Trzeba rozruszać tą imprezę! Katniss tańcuj ze mną! - Czerwonowłosa podchodzi do mnie i ciągnie za rękę.
- Możesz sobie pomarzyć, ja nie tańczę. - Chichoczę.
- To chociaż ty, Peeta. - Dziewczyna patrzy na niego błagalnym wzrokiem.
- Wiesz... noga mnie boli. Tak noga mnie boli. Jeszcze mi się coś stanie. - Blondyn szeroko się uśmiecha.
- Oj pierdzielisz trzy po trzy. Nawet jak ci się coś stanie to na tym skorzystasz. Wiesz, Katniss wskoczy w strój pielęgniarki i tyłkiem będzie dla Ciebie kręcić. - Wszyscy wybuchają śmiechem a ja czerwienię się jak głupia.
- Chętnie bym to zobaczył. - Peeta całuje mnie w policzek.
- Chyba jednak się nie doczekasz. - Wystawiam język w jego kierunku.
Johanna zaczyna tańczyć jakiś taniec połamaniec. Wygląda to jakby miała padaczkę. Po jakimś czasie do tańca przyłączają się Lily i Mia. Mały Will też coś tam próbował tańczyć ale skończyło się na tym ,że upadł na pupę i nie uśmiechało mu się podnieść.