sobota, 19 września 2015

Rozdział 64 "Odwiedziny w szpitalu"

Piętnaście komentarzy - nowy rozdział
Budzi mnie słońce przebijające się przed firanki. Odwracam się w stronę Peety i uważnie lustruję jego twarz. Lekki uśmiech na jego twarzy świadczy o tym ,że nie śni mu się żaden koszmar. Dzięki opadającym włosom na jego czoło wygląda jak mały, śpiący chłopczyk. Niech śpi, sen mu się dziś przyda. Zamierzam siedzieć w szpitalu aż do dwudziestej drugiej czyli zamknięcia a znając Peete, będzie siedział tam ze mną.
Dziś zobaczymy moją mamę już po operacji. Cieszę się ,że wszystko poszło dobrze i nie było żadnych komplikacji. Effie znalazła w Kapitolu sklep w którym można kupić tak zwany wypychacz. Kobiety z małymi piersiami oraz kobiety po operacjach w wyniku których straciły pierś mogą kupić tam "sztuczną pierś". Wkłada się ją do biustonosza i nie widać ,że jej się nie ma. Trinket ustaliła ,że jak moja mama będzie na siłach to pojedziemy do tego sklepu.
Ustaliliśmy ,że po wyjściu mamy ze szpitala, na jakiś czas zamieszka z nami u Annie. Moja mama ze szpitala będzie mogła wyjść za równiutki miesiąc. Szczerze mówiąc to wolałabym żeby mogła już być w domu rudowłosej. Niestety przeniesienie jej do tego domu groziło otwarciem się rany po zszywaniu. Rana powinna zacząć się goić w ciągu tych dwóch tygodni a po kolejnych dwóch powinna być już "zlepiona". Gojenie się rany zajmie dobre trzy miesiące dlatego postanowiliśmy zostać aż do wyzdrowienia mamy w czwórce. Długie wakacje połączone z opiekowaniem się mamą po operacji jeszcze nikomu nie zaszkodziły.
- Dzień Dobry, Ślicznotko. Długo już tak nie śpisz? - Blondyn mówi zaspanym głosem z szerokim uśmiechem.
- Dzień dobry, kochanie. - Całuję go przelotnie w usta. - Może tak z pięć minut. - Odgarniam mu włosy spadające na czoło.
- Dzisiaj przyjeżdża chłopak Johanny z moim synkiem! - Do salonu jak burza wpada uradowana Annie.
- To nie mój chłopak, rudzielcu! - Wrzeszczy z góry Mason.
- Zamierzacie tak iść do szpitala? - Annie uważnie nas lustruje.
- Dopiero wstaliśmy. - Tłumaczę. - Czemu dopiero dziś przyjeżdża Peeter z Willem? - Wypalam.
- Bo Peeter wcześniej się rozchorował i w opiece nas Williamem pomagała mu Delly. - Annie ciepło się uśmiecha.
- Delly nie mogła przyjechać tu z Willem? - Pyta Peeta.
- Nie, ktoś musiał wyleczyć twojego brata. - Rudowłosa puszcza mu oczko.
- Oni są razem?! - W mgnieniu oka koło młodej mamusi staje Johanna.
- Nie są, wiem tylko tyle ,że spędzają ze sobą dużo czasu a jak się spędza z kimś dużo czasu to, to coś znaczy prawda? - Panienka Odair siada na fotelu.
- Ja spędzam dużo czasu z Katniss i popatrz, nie jestem z nią. - Warczy.
- No ale ty i Katniss jesteście przyjaciółkami.
- Najwyżej jej przywalę. - Johanna wzrusza ramionami.
- Po pierwsze, nawet nie jesteście razem a po drugie znowu zaczynasz. - Cedzi Peeta.
- Nie denerwuj mnie i ty! A teraz ruszcie dupencje i się ubierzcie, jakoś nie za bardzo zależy mi na oglądaniu was półnagich, przytulonych. Wyglądacie jak po stosunku. - Ostatnie zdanie wyszeptuje i lekko się uśmiecha. Ja jak zawsze głupio się rumienie, za to Peeta wybucha śmiechem.
Ubrani, po zjedzonym śniadaniu i wypitej kawie idziemy do szpitala. Abernathy, Effie i dziewczynki do szpitala przyjdą o trzynastej czyli za trzy godziny. Johanna się wystroiła mówiąc ,że musi wkupić się w łaski lekarzy. Po jaką cholerę? - Nie wiem.
Do szpitala docieramy po półgodzinnym spacerze. Razem z dziewczynami chciałyśmy biec ale Peeta uznał ,że boli go noga i on woli spokojnie dojść. Oczywiście Johanna zrobiła mu awanturę połączoną z wykładem o jego głupocie. Blondyn nic sobie z tego nie zrobił, wcisnął ręce głęboko do kieszeni i szedł przed siebie. Zdenerwował się, to jasne tylko ,że Johanna nie raz robiła mu takie wykładu i nigdy się tak nie zachowywał. Będę musiała z nim porozmawiać, tylko nie teraz.
Wchodzimy do sali w której aktualnie przebywa moja mama. Leży z zamkniętymi oczami ale nie śpi. Stwierdzam to po sposobie w jaki oddycha, śpiąca osoba ma bardziej... zwolniony.
- Cześć, mamusiu. Jak się czujesz? - Siadam na krześle obok jej łóżka.
- Witaj Katniss, lepiej niż przed operacją. Tylko nie miałam odwagi sprawdzić jednego... czy ja naprawdę nie mam piersi? - Ostatnie słowo wypowiada ciszej, jakby bała się wypowiedzieć tego słowa.
- Niestety tak ale... Effie znalazła taki sklep. - Opowiadam jej o tym sklepie. Mojej mamie zaświeciły się oczy.
- Czyli jednak nie będę... zniekształcona. - Na jej twarz wkradł się wielki uśmiech.
- Jak już mamę wypuszczą ze szpitala i będzie mama na siłach, pojedziemy do tego sklepu. - Peeta kładzie ręce na moich ramionach. Moja mama patrzy na niego ze łzami w oczach. - Przepraszam Panią... nie powinienem tak się do Pani zwracać. - Spoglądam na blondyna, jest czerwony jak burak.
- Och, nie o to mi chodziło. Właśnie tak powinieneś się do mnie zwracać. Tylko... dla mnie Katniss nadal jest małą dziewczynką z dwoma warkoczykami która bawi się ze swoją siostrą i tatą... - Mama milknie i uważnie przygląda się mi i Peecie. - Zanim się obejrzę to wasze dzieci będą się bawić z tobą, Peeta. - Po jej policzku spływają łzy.
- Obiecuję. - Blondyn kładzie rękę na sercu. - Że przy mnie Katniss nie spadnie włos z głowy a naszym dzieciom nic nie zabraknie. - Dobra... robi się dziwnie. Ja nadal trzymam się swojego przekonania z przed igrzysk ,że dzieci w Panem nigdy nie będą bezpieczne. Poza tym... skąd mam pewność ,że kiedyś Głodowe Igrzyska nie zostaną wznowione? Gdyby moje dzieci zostały wylosowane na dożynkach, ja do końca życia nie mogłabym spokojnie zasnąć.
- Trzymam Cię za słowo, Katniss dużo przeszła. Zasługuje na wszystko co najlepsze. - Czuję się niezręcznie. Rozmawiają o mnie tak jakby mnie tu nie było.
- Będę traktował Katniss jak największy skarb, którym zresztą dla mnie jest. - Blondyn obejmuje mnie od tyłu i całuje w policzek.
- Jesteście piękną parą. - Mama uważnie nam się przygląda.
- Dobrze ,że pani ich nie widzi jak są sami. - Wypala Johanna
- A co takiego robią? - Wbija wzrok w czerwonowłosą a ja robię się czerwona jak burak.
- Eee... grają w... karty. - Susan i Annie wybuchają śmiechem.
- Co w tym śmiesznego? Ja z moim mężem też graliśmy z karty. - Mama podejrzenie na mnie zerka a ja speszona spoglądam w stronę blondyna który stoi koło dziewczyn i śmieje się w niebo głosy. Patrzę na niego z miną " Zginiesz marnie" co przyprawia go o jeszcze większy napad śmiechu. - Gdzie Lily, jest już tu, prawda? - Mama wbija we mnie wzrok.
- Jest z Haymitchem, Effie i ich córką. Przyjdą o trzynastej. - Ciepło się do niej uśmiecham.
- To dobrze. Zaraz... zaraz, Effie i Haymitch mają córkę? - Patrzy na mnie zszokowana.
- Tak, Mie. Ma siedem lat. - Blondyn ponownie obejmuje mnie od tyłu i przykłada swój policzek do mojego.
- Matko Boska, Abernathy i dziecko. - Mama cicho się śmieje.
- Witam ciepło i kłaniam się po pas. - Abernathy, jego rodzinka i Lily wchodzą do sali. Lily od razu podbiega do mojej mamy i mocno ją przytula. Mia do mnie podchodzi i wdrapuje mi się na kolana. Effie i Haymitch przytuleni uważnie przyglądają się mojej mamie.
- Witam. - Moja mama spogląda na Mie.
- To nasza córka, Mia. - Mówi cicho Effie.
- Cześć, słoneczko. - Mama ciepło się uśmiecha do córki Effie i Haymitcha.
- Dzień dobry. - Dziewczynka odwzajemnia uśmiech.
- Abernathy, już nie prezydentujesz? - Johanna krzyżuje ręce na piersiach.
- Szczerze mówiąc to jest to bardzo męczące. Chyba pospieszyłem się z tą decyzją. - Mentor patrzy na nią smutnym wzrokiem.
- Ale... na szczęście masz wspaniałą narzeczoną która mu w tym pomaga. - Trinket całuje go w policzek. Zaraz... ona powiedziała narzeczoną?!
- Jak to narzeczoną? - Wypalam.
- Haymitch mi się oświadczył dokładnie tydzień temu. - Kobieta wystawia prawą dłoń w moim kierunku. Uważnie przyglądam się jej skarbowi. Jest cały złoty z białym diamentem na środku.
- Kochana, gratuluje. - Mama ciepło się uśmiecha do przyszłej pani Abernathy.
- Mam jeszcze jedną dobrą wiadomość...

18 komentarzy:

  1. Znowu genialny rozdział! <3
    ~Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. super czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  3. Rewelacja czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział, chyba przeczytam, co to za dobra wiadomość od Effie. Czekam na kolejny ;):):):):):)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział, w pewnym momecie nawet się popłakałam. Ale mam dla ciebię rade, pisz bez tej swojej przyjaciółki, bo ostatnie dwa rozdziały były według mnie kiepskie, gdy piszesz sama lepiej ci to wychodzi.

    OdpowiedzUsuń
  7. supi dawaj next - ewa

    OdpowiedzUsuń
  8. Supeer rodział czekam przepraszam że długo nie komentowałam nie miałam czasu doprostu
    -willow

    OdpowiedzUsuń
  9. Jaka wiadomosc? Daj nastepny szybko. :D

    OdpowiedzUsuń
  10. CZEKAMMMMM! W TAKIM MOMENCIE? TY SERCA NIE MASZ? JAKA JEST TA DOBRA WIADOMOŚĆ?
    Ok ogarnęłam się.
    Zapraszam do siebie
    katniss-i-peeta-dalsze-losy.blogspot.com

    R.A♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Extra rodział !

    OdpowiedzUsuń
  12. Następny poproszę !!

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział! Rozmowa Peety z Panią Everdeen była urocza :)
    Czekam na kolejne rozdziały, oby były jak najszybciej :)
    Zapraszam do siebie:
    http://losyfinnickaiannie.blogspot.com/
    http://zyciefanny.blogspot.com/
    Pozdrawiam
    love dream

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział ciekawy ale wole wcześniejsze gdy piszesz sama ;) czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń