sobota, 12 września 2015

Rozdział 60 "Cza­sem ma­my da­ne, nie w pełni osobowe."

Dziesięć komentarzy - Nowy rozdział
Siedzimy w poduszkowcu i lecimy do czwartego dystryktu. Siedzę wtulona w Peete i pozwalam łzą płynąć. Haymitch trzyma na kolanach Mie i mocno przytula ją i Effie. Susan, Annie i Johanna siedzą przytulone. Will został z Peeterem w dwunastce.
W głowie mam tylko jedno pytanie : Dlaczego ja muszę stracić najbliższych? Kto będzie następny Peeta? Johanna? A może Annie i Will?
Jestem chodzącym pechem. Każdego kto jest mi bliski spotyka coś złego. Dlaczego to mnie nie może spotkać coś złego? Dlaczego akurat moja mama?
- Katniss... musisz wiedzieć ,że ja nie mogę nic zrobić. Nie mogę wziąć badyla, machnąć nim i sprawić ,że twoja Marianne wyzdrowieje. Przepraszam. - Mentor patrzy na mnie zeszklonymi oczami. Zaraz... on płacze. Haymitch który nigdy nie płakał właśnie to robi...
- Ja nie oczekuje tego od Ciebie. - Szepczę.
- Zrobimy wszystko żeby z tego wyszła. - Chlipie Effie.
Poduszkowiec ląduje a my szybko z niego wybiegamy. Boję się tego co zaraz zobaczę. Moja mama - silna kobieta... teraz będzie leżeć na szpitalnym łóżku podpięta do setek aparatur.
Przez cały lot oraz po wyjściu z poduszkowca trzymałam Peetę za rękę. Boję się ,że i on... może mnie opuścić.
Idziemy długim korytarzem, do puki drogi nie zajdzie nam lekarz.
- Dzień dobry, gdzie leży moja mama? - Pytam drżącym głosem.
- Witam, Panna Everdeen, tak?
- Niech Pan nas zaprowadzi do Marianne Everdeen a nie pieprzy głupoty. - Warczy Johanna.
- Dobrze, proszę za mną.
Zatrzymujemy się przed wejściem do jakiejś sali. Lekarz coś do nas mówi lecz ja go nie słucham. Po paru minutowym wykładzie lekarza, wpuszcza nas do środka. Moim oczom ukazuje się blada kobieta z chustą na głowie. Pierwszy raz od czterech godzin puszczam rękę Peety. Podchodzę do mamy, siadam na stołku obok jej łóżka i łapię ją za dłoń.
- Mamo, czemu mi nie powiedziałaś? - Pytam łamiącym głosem.
- Córeczko, nie chciałam Cię martwić. Ostatnio kiedy się widziałyśmy byłaś załamana. - Odpowiada  słabym głosem.
- Jakbyś powiedziała mi to wcześniej... to może dałabym Ci radę pomóc. - Zaczynam płakać.
Czuję czyjąś rękę na ramieniu, podnoszę głowę do góry i widzę Peetę.
- Peeta, mam prośbę. - Zaczyna moja mama. - Pogódź się ze swoimi rodzicami, po mimo zachowania Adele... ona Ciebie, Was bardzo kocha.
- Pani Everdeen, nie wiem czy to dobry pomysł. Wolałbym uniknąć kłótni.
- Skończ już z tą "Panią Everdeen", kiedyś będziemy rodziną a im wcześniej zaczniesz nazywać mnie mamą to tym szybciej się przyzwyczaisz.
- Dobrze , mamo. - Blondyn jest mocno zdziwiony. Moja mama lekko się uśmiecha.
- A ty, Haymitch... zamij się nimi.
- Nie Marianne, nie będę się nimi zajmował ,ponieważ zrobisz to sama. załatwimy Ci najlepszą opiekę, zrobimy wszystko ,żebyś wyzdrowiała. - Głoś Haymitcha jest stanowczy.
- W sumie to jest coś... co byście mogli dla mnie zrobić.... - Mama zawiesza głos.
- Co? - Pytam.
- Guza w mojej piersi da się usunąć. - Wyjaśnia.
- Jak? - Pyta Peeta.
- Operacja... tylko ona jest kosztowna... bardzo kosztowna.
- Mamusiu, dam Ci te pieniądze. Zrobię wszystko żebyś wyzdrowiała. - Mocno ściskam jej dłoń.
- Tylko... ta operacja nie daje 100% pewności ,że wyzdrowieje się z tej choroby. Nie chcę was narażać na wielkie koszty mojego leczenia.
- Pieniędzy mamy aż za dużo. - Annie ciepło się uśmiecha.
- Nie będę miała jak wam oddać.
- Dlatego nie będziesz nam ich oddawać, uznaj to jako... prezent. - Effie wyciera łzy i poprawia makijaż.
- Mamo, gdzie jest Lily? - Pytam.
- W Kapitolu z Galem. Jak się dowiedział o mojej chorobie, zaproponował pomoc.
- Ten Gale który chciał zabić Peete i zmusić mnie do bycia z nim? - Warczę.
- Katniss, nie denerwuj się. Przecież nie mogłam wziąć jej ze sobą do szpitala.
- I też zadzwonić do mnie i poprosić o zaopiekowanie się nią.
- Mamo, przepraszam ale ja muszę jechać do Kapitolu po Lily, nie zostawię jej z nim. Effie załatwisz mi poduszkowiec? - Pytam.
- Oczywiście, jak już przywieziesz ją tu to ja i Haymitch możemy się nią zająć.
- Dziękuje, jedzie ktoś jeszcze?
Ręce Johanny i Susan wystrzeliwują w górę.
- Nie puszczę was samych. - Blondyn wzdycha.
- Skoro wy jedziecie to ja też. - Annie szeroko się uśmiecha.
Effie wyjmuje telefon i wychodzi z sali. Mia bawi się z Annie i Susan a Haymitch rozmawia z Peetą.
Z jednej strony jestem szczęśliwa bo mama może wyzdrowieć ale z drugiej jestem na nią wściekła. Jak można dać Galewi dziecko pod opiekę?! Hawthorne tak się nadaje na opiekunkę jak ja na baletnice. Co prawda zajmuje się swoim rodzeństwem ale już nikt nie wie w jakich oni warunkach żyją, czy mają co jeść i czy poświęca im swój czas. Szczerze mówiąc to Haymitch jest już lepszą niańką od niego.
- Poduszkowiec już czeka. - Do sali wchodzi Effie.
~*~
Lot do Kapitolu trwał około trzech godzin. Johanna była tak zadowolona ,że się spotka z Galem ,że aż rozwaliła stół w poduszkowcu. Susan i Annie przespały cały lot, w sumie to im się nie dziwię, połowę dnia spędziły w poduszkowcu.
Teraz chodzimy ulicami Kapitolu i szukamy dzielnicy w której mieszka Hawthorne z rodzeństwem. Oczywiście musiał wybrać takie miejsce ,żeby nawet Haymitch nie wiedział gdzie to jest. Susan, Johanna i Annie idą pod rękę, ja i Peeta idziemy za nimi trzymając się za rękę.
- Ej to nie ta pierdoła? - Pyta Johanna.
- Jaka pierdoła? - Pytam.
- No Hawthorne, tam stoi. - Wskazuje ręką na ławkę na której siedzi jakiś szatyn.
- A dzieci gdzie są? - Susan uważnie się jej przygląda.
- Skąd ja mam to wiedzieć, co ja jego cieniem jestem? - Warczy.
- Może do niego pojedziemy a nie się na niego gapicie? - Cedzi Peeta.
- Idź przodem. - Johanna pcha Peete do przodu.
- A co ja pies jestem?
- Z tego co wiem to jesteś mężczyzną chociaż... ja ci w majtki nie zaglądałam. Co tam się kryje wie tylko Katniss. - Mason stara się mówić rozmarzonym głosem. Od razu się rumienie.
- Kotna, cześć! - Hawthorne się drze.
Szybko biegnę w jego kierunku. Gale rozkłada ręce jakby liczył na to ,że go przytulę. Jego niedoczekanie. Staję od niego jakieś dwa metry.
- Gdzie Lily? - Warczę.
- W domu z dzieciakami.
- Zostawiłeś dzieci bez opieki? - Wrzeszczę.
- Nie, Rory jest na tyle duży ,że może już się sam zajmować rodzeństwem.
- Przyprowadź tu Lily.
- Dobrze, chodź.
Już po chwili cała nasza gromadka idzie za Hawthornem. Peeta mocno trzyma mnie za rękę. Johanna patrzy na Gale tak jakby chciała go zabić za to Susan patrzy na niego maślanymi oczami.

20 komentarzy:

  1. Super rodział poprostu masz talent. Trzymajntak dalej.Niecierpliwie czekam na następny .

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczne ♥masz wielki talent
    Z za ciekawieniem czytam każdy rozdział
    Po prostu świetne

    OdpowiedzUsuń
  3. Super czekam na następny
    Mam nadzieje że szybko sie pojawi

    OdpowiedzUsuń
  4. Mega fajne
    Podziwiam to jak umiesz pisać
    Tak sie wczuwam w te rozdziały jakbym to ja je przeżywała

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam ♥ z niecierpliwością i ciekawością

    OdpowiedzUsuń
  6. Rewelacyjny rozdział, masz ogromny talent.
    Mam nadzieje że z Panią Everdeen będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział WoW
    Biedna Katniss, oby jej mamie się polepszyło

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam twoje rozdziały
    Bardzo mi się podobał rozdział 57 i 58 ten też jest extra
    Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  9. czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział zresztą to nic nowego ;). Oby mama Katniss wyzdrowiala. Czekam na kolejny. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny! Zapraszam również do siebie http://waiting-for-true-love-jas.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham twój blog
    przeczytałam go całego aż 5 razy ^^
    Czekam na kolejny rozdział
    Fajnie by było jak by był troche dłuższy ponieważ super piszesz a ja jak i inni lubimy czytać o ile to nie był by problem :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam nadzieje że rozdział się pojawi jak najszybciej uwielbiam twoje rozdziały

    OdpowiedzUsuń
  15. Z panią Everdeen będzie w porządku, musi być wszystko w porządku.
    Rozdział świetny i takiiii wzruszający.
    Czekam na następne i życzę weny :)
    Pozdrawiam

    love dream

    PS Zapraszam do siebie: http://losyfinnickaiannie.blogspot.com/
    Znaczy jeśli lubisz Finnicka i Annie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Fantastyczny rozdział. Tylko niech mama Katniss wyzdrowieje to będzie perfekt. I może niech Galowi strzeli coś do tego pustego łba i niech zaatakuje Kat w tym jego mieszkaniu. Było by ciekawie.
    Weny i czego sobie życzysz.
    Zapraszam do siebie:
    http://katniss-i-peeta-dalsze-losy.blogspot.com

    R.A♥

    OdpowiedzUsuń
  17. kiedy rozdział? zaraz umre z ciekawości

    OdpowiedzUsuń