wtorek, 1 września 2015

Rozdział 54 "Delly Cartwright"

Z powodu powrotu do szkoły rozdziały nie będą się pojawiać codziennie jak w sierpniu. Następny post w piątek.
Haymitch i Peeter postanowili zawiesić lampki świąteczne na drzewku i wyszło na to ,że zrobili z niego choinkę. Pod drzewkiem położyli prezenty urodzinowe dla Mii i tak o to w środku lata obchodzimy Święta Bożego Narodzenia. Johanna, Annie i Susan zaczęły śpiewać jakieś kolędy a skończyło się na tym ,że śpiewały wszystko o czym sobie przypomniały. Powstały ballady o maleńkim Willu, widelcu, bimbrze nawet o tamponach.
Teraz wszyscy tańczymy tańce połamańce, Haymitch uznał ,że wyglądamy jakbyśmy mieli jakieś skurcze. 
- Mia i Haymitch idą spać. - Zarządza Effie. 
- Przepraszam bardzo, jestem już dorosły. - Abernathy robi obrażoną minę. 
- Jesteś tak dorosły jak sześcioletnie dziecko. Prawda jest taka ,że chłopaki rozwijają się do szóstego roku życia a potem już tylko rosną. - Johanna staje przed Effie. 
- Jesteś chłopakiem? - Haymitch udaje zdziwionego.
- Nie a ty idiotą? 
- Tylko chłopaki rozwijają się do szóstego roku życia, tak?
- No tak.
- To twoja teoria się nie zgadza. Jesteś tak głupia jak sześciolatka.
- Ha ha, bardzo śmieszne. Idź się kąp w kałuży.
- Katniss, skarbie. Wszystkiego najlepszego. - Mentor mnie ściska.
- Ty się dobrze czujesz? Dzisiaj urodziny ma twoja córka a nie ja. 
- Miałaś urodziny prawie dwa miesiące temu ale jakoś nikt się specjalnie tym nie zajął. Ja miałem wtedy dużo papierkowej roboty i tak się złożyło ,że dopiero teraz mam czas złożyć Ci życzenia. Wszystkiego najlepszego kosogłosie! - Abernathy wręcza mi małe pudełeczko. - No dalej, otwórz. 
Powoli otwieram małe pudełeczko. W środku znajduje się srebrny pierścionek z kosogłosem.
- Oświadczasz się? - Johanna wybucha śmiechem.
- Trudno było kupić coś takiego, wiecie w sklepach nie sprzedają pierścionków z kosogłosem. Musiałem się miesiąc o niego starać. - Haymitch wzdycha.
- Dziękuje. - Mocno ściskam byłego mentora. 
Spoglądam po moich znajomych, jacyś smutni się zrobili.
- Coś się stało? - Pytam.
- Wychodzi na to ,że nie tylko ja nie mam dla Ciebie prezentu. - Annie robi smutną minę. 
- Przecież już daliście mi prezent. - Mówię z uśmiechem. - Dostałam od was przyjaźń i miłość a z tego co mi wiadomo to lepsze niż wszystkie skarby świata. - Podchodzę do rudowłosej i mocno ją ściskam.
Mia poszła już spać a my siedzimy przy stole i słuchamy śpiewów Johanny. Jutro Mason będzie narzekała ,że gardło ją boli.
- Katniss, Peeta, jak to jest umierać? - Annie wlepia w nas wzrok.
- A skąd mamy to wiedzieć? - Pytam zdezorientowana.
- Peeta jak wpadł na pole siłowe to serducho mu nie wyrobiło a ty Katniss jak byłaś w szpitalu to umarłaś a potem jakby nigdy nic się obudziłaś. - Johanna przestała śpiewać i również uważnie nam się przygląda.
- Peeta po "wskrzeszeniu" przed Finnicka był w tak wyśmienitym humorze ,że nawet żartował. - Ciepło się uśmiecham.
- Katniss za to tak dobrze się czuła ,że od razu się pokłóciła. - To miało mnie obrazić? Dobra... uznajmy ,że tego nie było.
- Wy to jacyś nieśmiertelni jesteście. - Mason wypija zawartość kieliszka. - Tańczymy! - Wdrapuje się na krzesło i zaczyna tańczyć.
- Za dużo alkoholu. - Mówi Susan przez śmiech.
- Oj nie rób za starą babcie tylko chodź! - Takim oto sposobem Johanna i Susan tańczą bez muzyki.
Grill kończy się wraz ze świtem... znaczy nie dla wszystkich. Jo, Sus i Ann bawią się w najlepsze. Effie odpadła o drugiej w nocy. My mogliśmy bawić się ile chcemy byle tylko za bardzo nie szaleć. Zgaduje ,że dzisiejsza pobudka Johanny będzie około piętnastej.
Jestem w domu Peety. Leżymy wtuleni w siebie i oglądamy jakiś program prowadzony przed Kate Hernandez. W zasadzie to tylko ja to oglądam bo blondyn zasnął. Chętnie przeniosłabym go do sypialni, niestety nie jestem taka silna i na pewno bym go obudziła.
W domu rozlega się pukanie. Delikatnie, by nie obudzić blondyna wstaję i idę otworzyć drzwi.
Moim oczom ukazuje się szczupła dziewczyna o długich, złocistych włosach.
- Katniss Everdeen? Cześć! - Mocno mnie ściska.
- Delly? Delly Cartwright? - Pytam z uśmiechem.
- Tak! Jak tam dzidziuś? - Szeroko się uśmiecha.
- Jaki dzidziuś? - Pytam zdezorientowana.
- Całe Panem mówi ,że jesteś w ciąży.
- Zaszło okropne nieporozumienie...
- Już urodziłaś, tak? Mogę go zobaczyć? Jak ja uwielbiam dzieci! - Staje na palcach i zagląda za moje ramie.
- Delly, ja nie jestem w ciąży i nie byłam.
- Ale przecież brzuszek Ci urósł. - Patrzy na mnie zdezorientowana.
- To wszystko wina Johanny Mason. Musiałam towarzyszyć jej i jej przyjaciołom. - Chichoczę.
- Nie mów mi ,że tak nisko spadłaś. Byłaś najlepszą partią w Panem... sprzedajesz się za pieniądze?
Zaraz jej przywalę. No ludzie trzymajcie mnie! Czy ja wyglądam jak Pani do towarzystwa?!
- Jej przyjaciółmi jest wino i czekolada. A teraz powiedz mi tylko tak szczerze... czy ja wyglądam jak babka do towarzystwa? - Rzucam jej wrogie spojrzenie.
- Oczywiście ,że nie - Chichocze. - Tylko ty zawsze byłaś taką niziutką chudzinką ze Złożyska a tu nagle tak... - Ucina.
- Wiem, Delly... przytyłam. Wejdziesz? - Ciepło się uśmiecham.
- Oczywiście. - Odwzajemnia uśmiech i wchodzi do domu.
Idziemy do kuchni. Te kuchnie to jakiś pokój spotkań. Zaparzam herbatę a Delly opowiada mi jak mieszka się w Kapitolu. Po podjęciu władzy przez Haymitcha, przeprowadziła się właśnie do Kapitolu gdzie pracuje jako fryzjerka. Ma narzeczonego który pochodzi z piątki. Z tego co mówiła zrozumiałam ,że otwiera swój własny biznes który będzie znajdował się pod jej domem. To będzie coś takiego jak piekarnia Państwa Mellark. Do dwunastki przyjechała na dwa tygodnie, to ma być coś w rodzaju wakacji.
Siedzimy w kuchni i rozmawiamy o wszystkim i o niczym. Dowiaduje się wiele rzeczy o Kapitolu np. takich jak otwarcie schroniska dla zwierząt lub budowa szkoły.
- Witam. - W drzwiach od kuchni staje Peeta.
- Cześć Peeta! - Nim się obejrzę, Delly mocno ściska mojego ukochanego. - Cieszę się ,że jesteście razem. - Ciepło się uśmiecha.
- Kiedyś wam mówiłem ,że będę z Katniss ale nikt mi nie wierzył. I co? Miałem rację. - Mówi to z taką dumą jakby udało mu się zdobyć gwiazdkę z nieba.
- Peeta Mellark i Katniss Everdeen małżeństwem. - Dziewczyna chichocze.
- Nie jesteśmy jeszcze małżeństwem.
- Oj tam, myślicie już o dzieciach? - Delly z szerokim uśmiechem wlepia w nas wzrok.
- Jeszcze nie, jesteśmy za młodzi. - Odpowiadam zmieszana.
Poranek mija nam na rozmowie z Delly. Dowiadujemy się ,że złotowłosa i jej narzeczony planują dziecko. Cieszę się jej szczęściem, w jej życiu stało się wiele złego.

5 komentarzy:

  1. Fajny rozdział szkoda ze teraz będa bardzo zadko nowe rozdziały ale rozumiem ciebie teraz szkoła(niestety) i wogóle. Ale mam nadzieję że jak znajdziesz czas to czy byś mogła 2 razy w tygodniu dawać Rozdziały? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwa rozdziały w tygodniu na pewno będą się pojawiać :)

      Usuń
  2. Fajny rozdział i ta Delly to się nazywa wejście.
    R.A♥
    http://katniss-i-peeta-dalsze-losy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. O to super że będą 2 rozdziały. A tak z ciekawości to, w której klasie teraz jesteś?

    OdpowiedzUsuń