Sześć komentarzy - rozdział.
Dzisiaj malutki Will kończy dwa lata. Jako ,że synek Annie jeszcze nie miał chrztu, jego mamusia postanowiła ,że będzie on tydzień po jego urodzinach. Panna Odair chciała swojego synka chrzcić już dawno tylko zawsze coś musiało jej wyskoczyć. Data chrzcin została przenoszona już dwa razy. Co do chrzestnych - Nasza młoda mamusia jeszcze nie zdecydowała się kto będzie mamą chrzestną jej dziecka. Ojcem chrzestnym ma zostać Peeta (Co mnie nie dziwi). Mój chłopak jest stworzony do spędzania czasu z dziećmi. On uwielbia dzieci a dzieci jego.
Siedzę na kartonach które przytargał do domu mój ukochany. Powiedział ,że są w nich różne rodzaje papieru oraz płótna. Pudła od dwóch dni powinny być w pracowni Peety a mój ukochany od dwóch dni wymyśla powody dla których one powinny stać w salonie. Nie mam zielonego pojęcia czemu on nie chce ich przenieść, co prawda zaczął malować w salonie na sztaludze którą też skądś wytrzasnął.
Peeta pichci coś w kuchni a ja czekam na Annie. Nasza młoda mamuśka ma dziś mi coś powiedzieć. Podobno od mojego zdania będzie zależeć życie Williama.
- Cholera jasna! Czemu ja nie mogę trafić na choć jednego normalnego faceta?! Chcę być jak księżniczka z księciem a co mam? Gó*no! - Johanna zbulwersowana wchodzi do domu mojego ukochanego. - Peeta, masz brata idiotę!
- Wiem! - Odkrzykuje.
- Spotkałam się z jednym gościem a twój inteligentny brat musiał dodać swoje grosze, pobił go a mi zrobił awanturę. - Warczy. - Najlepsze jest to ,że my nawet nie jesteśmy razem!
Dziewczyna wchodzi do salonu i się potyka o pudło z pędzlami.
- Co za... spokojnie Johanno, złość piękności szkodzi. - Mason podnosi się, poprawia fryzurę i rozmasowuje nogę.
- Jo, chodzić jak kaleka. Ja nie mam nogi i nie wywalam się co trzeci krok. - Mój ukochany wchodzi do pokoju i obejmuje mnie od tyłu.
- Zaraz urwę Ci drugą nogę. - Warczy.
- Z jakim gościem się spotkałaś? - Pytam.
- A to taki jeden, Josh... czekaj... zaraz ci powiem, to był Josh... - No pięknie, nawet nazwiska nie zna. - Clark!
- Josh Clark? Przecież on jest w naszym wieku. - Peeta uważnie przygląda się dziewczynie.
- I co? - Johanna słodko się uśmiecha.
- Katniss, Peeta, mam dla was propozycję nie do odrzucenia. - Rudowłosa szeroko się uśmiecha.
- Słuchamy. - Odpowiadam pogodnie.
- Jak Peeta wiesz, chciałam Cię poprosić o to czy zostaniesz ojcem chrzestnym Willa. Zgadzasz się? - Dziewczyna robi słodką minę.
- Oczywiście. - Blondyn uśmiecha się odsłaniając rząd białych zębów. Bierze swojego przyszłego chrześniaka na ręce i zaczyna się z nim bawić.
- Z matkami chrzestnymi był już trudniejszy. Może gdyby Finnick żył, łatwiej byłoby mi wybrać. - Dziewczyna przez chwilę patrzy na obrączkę. - Wszystko przemyślałam i doszłam do wniosku ,że dobrze by było gdyby rodzice chrzestni byli razem. Zresztą Finnick też by tego chciał, więc Katniss... zgodzisz się być matką chrzestną Willa? - Patrzy na mnie błagalnym wzrokiem.
Zamurowało mnie... byłam pewna ,że mamą chrzestną synka naszej przyjaciółki będzie Johanna. Zerkam na Mason żeby upewnić się ,że nie jest zła. Dziwne... w jej oczach widzę ulgę.
- Katniss? - Pyta nieśmiało rudowłosa.
- Oczywiście ,że się zgadzam. - Mocno ściskam młodą mamusię.
- Szczerze mówiąc to nie obraziłabym się gdybyście wy sprawili sobie małego Mellarka. - Dziewczyna ciepło się uśmiecha.
- Jeszcze nie czas na to, mamy po osiemnaście lat. Poza tym wolałabym nie zostać mamą przed ślubem. - Odpowiadam zmieszana.
- W takim razie kiedy ślub? - Gdyby mój wzrok mógł zabijać - Johanna Mason leżałaby trupem.
- Johanno, Susan zasadziła takie piękne kwiatki w ogrodzie, chodź pokarzę Ci. - Annie próbuje podnieść dziewczynę z kanapy.
- Nie wyjdę jak nie poznam odpowiedzi. - Dziewczyna wygodniej rozsiada się na kanapie.
Do domu wchodzi Peeter. Rozumiem ,że dom Peety to jakiś dom spotkań.
- Witam serdecznie brata i szwagierkę. Oo witaj rudzielcu. Kto tu tyle kartonów poprzynosił? Katniss się wprowadza?
- Twój brat postanowił ozdobić swój salon kartonami, teraz tak przytulnie tu jest. - Przewracam oczami.
- Mam dla was propozycje nie do odrzucenia! Pamiętacie naszą ostatnią wizytę w czwórce? - Starszy Mellark tryska entuzjazmem.
- Nic nie mów o tamtych "wakacjach", wtedy stało się wiele złego. O mało mojej Katniss nie straciłem. - Mój ukochany obejmuje mnie tak jakby nikomu nie chciał mnie oddać.
- Macaj ją jak nas w domu nie będzie. - Peeter przewraca oczami. - A tak w ogóle to przyniosłem prezenty dla małego.
Brat Peety wychodzi z pokoju i po chwili wraca z pluszowym misiem i tortem.
- Ci rodzice chrzestni nic nie dbają o swojego chrześniaka. - Mellark wręcza Willowi misia.
- Katniss! - Do domu mojego ukochanego wbiega Susan.
- Tak?
- Ja wiem ,że bardzo lubisz dzieci ale po cholerę cała twoja sypialnia jest w dziecięcych ciuszkach? - Wszyscy wbijają we mnie wzrok a na twarz mojego ukochanego wkradł się wielki uśmiech.
- Susan, to miała być niespodzianka... - Piorunuje ją wzrokiem.
- Od kiedy to wiesz? - Dziewczyny uważnie mi się przyglądają.
- Ale co wiem? - Pytam zdezorientowana.
- Katniss, kochanie, tak się cieszę! - Blondyn mocno mnie ściska po czym obdarowuje moją twarz morzem pocałunków.
- Ale ja...
- Będę tatą, słyszeliście?! - Mój ukochany po kolei wszystkich ściska a ja próbuje poukładać sobie w głowie co się właśnie wydarzyło. Czy oni myślą ,że ja jestem w ciąży?
- Katniss, idziemy pakować twoje rzeczy. Przecież nie będziesz mieszkała z dala od ojca twojego dziecka. - Dziewczyny szeroko się uśmiechają.
- Nie jestem w ciąży! - Krzyczę. Wszyscy momentalnie wbijają we mnie wzrok a mój ukochany smutnieje. - Te ciuszki są dla Willa. To miała być niespodzianka ale ktoś jak zawsze musiał wejść mi do pokoju. - Piorunuje wzrokiem Susan.
- Aż tyle? - Sus się dziwi.
- Tak, aż tyle. Mały cały czas rośnie dlatego kupiłam mu troszkę większe.
- Bąbel, bąbelkowa do sypialni! - Krzyczy Peeter. Patrzymy na niego pytającym wzrokiem. - Jak Katniss nie jest w ciąży to przecież trzeba to nadrobić. - Puszcza nam oczko.
- Peeter! - Krzyczymy.
- No co, ja wiem co będzie się dziać dziś w nocy. - Wymownie rusza brwiami. - Katniss, tylko nie drzyj się w niebo głosy bo dziś tu śpię. - Moją twarz zalewa purpura.
- Po pierwsze to odczep się od mojej Katniss. A po drugie to po co tu chcesz spać? - Blondyn uważnie lustruje brata.
- Matka chyba ma stan "Bez kija nie podchodź". - Starszy Mellark siada na kanapie i kładzie nogi na stół.
- Weź te kopyta z mojego stołu. - Mój ukochany zrzuca nogi swojego brata. - Co znowu nasza kochana mamusia zrobiła?
- Drze się na wszystko co się rusza.
- Czyli jak zawsze. - Mówię zanim zdążę się ugryźć w język.
Ku mojemu zdziwieniu bracia Mellark wybuchają śmiechem.
- Katniss i jej opinia o teściowej. - Duka Peter przez śmiech. - Już sobie wyobrażam reakcję naszej matki jak się dowie ,że Katniss jest w ciąży z Peetą i biorą ślub.
- Peeta i Katniss będą musieli przez całą dwunastkę uciekać przed Panią Mellark. - Annie chichocze.
- Johanna, co ty taka milcząca. - Zerkam na dziewczynę.
- Zastanawiam się czemu Peeta nie przeniesie tych szatańskich kartonów do swojego malarskiego pokoiku.
- Bo... palec mnie boli. - W tym momencie starszy Mellark nie wytrzymuje i wybucha śmiechem.
- Ciekawe dlaczego... - Piskliwy głos Peetera nas rozśmiesza.
Fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńheheheheheheh xD x'D zajebiste heh xD
OdpowiedzUsuńHahahaha świetny rozdział zajebisty uśmiałam się aż policzki mnie bolą. Ale nie mogę się doczekać aż będzie wesele Katniss i Peety oraz kiedy Katniss będzie w ciąży. :) ;)
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńTe genialne teksty ;) Czekam na następny
OdpowiedzUsuńSuoer, ten rozdział był naprawdę zabawny. ��Weny życzę
OdpowiedzUsuńczekam <3
OdpowiedzUsuńWiem , że dawno nie komentowałam bloga ,ale wolałam poczytać komentarze innych :) Ten rozdiał był świetny (śmiałam się , a raczej chichotałam co chwila) .Szkoda , że nie możesz pisać częściej ( ta szkola...) .Mam nadzieję ,że wena Ci dopisze ;)
OdpowiedzUsuń- ika