Piętnaście komentarzy = Rozdział w środę
Wszyscy uważnie spoglądamy na Effie. Kobieta z wielkim uśmiechem spogląda na Haymitcha jakby zastanawiała się kto ma nam przekazać tą informacje. Czyżby Panienka Trinket była w ciąży?
Z szerokim uśmiechem spoglądam na Peete, również się uśmiecha.
- Ja i Haymitch... postanowiliśmy ,że przeprowadzimy się do dwunastki. Dom Haymitcha stoi pusty i tylko zbiera kurz a Kapitol... cóż, przejadł nam się. Poza tym chcemy odnowić oraz dobudować niektóre budynki w dwunastce. - Effie tryska radością. - Jednym z tych budynków będzie sklep z ubraniami którego będę właścicielką! - Jeszcze chyba nigdy nie widziałam jej takiej szczęśliwej.
- Wybudujemy też szpital. Mamy dla niego nazwę... tylko nie wiem czy się na nią zgodzicie. - Mówiąc to, mentor spogląda na mnie oraz mamę.
- Jaka ma być ta nazwa? - Pytam.
- Szpital "Prymulka" im. Primrose Everdeen. - Haymitch uważnie mi się przygląda. Czuję ,że po moich policzkach spływają łzy. Prim byłaby... taka szczęśliwa.
- Zgadzam się. - Wycieram łzy i ciepło się uśmiecham. Spoglądam na mamę która cały czas patrzy na Haymitcha. Łzy płyną po jej policzkach ale nic nie mówi.
- Marianne? - Effie uważnie przygląda się mojej mamie.
- Zgadzam się, oczywiście ,że się zgadzam. - Mama mocno ściska moją rękę i ciepło się uśmiecha.
- Została jeszcze sprawa umeblowania szpitala oraz pracowników. Wiesz Marianne, nie znamy się na tych magicznych urządzeniach. - Effie szeroko się uśmiecha.
- Proponujesz mi pracę? - Pyta mama z lekkim uśmiechem.
- Tak, uznaliśmy ,że skoro ten szpital ma być nazwany imieniem Prim to powinnaś tam pracować. A poza tym nie musiałabyś jechać całego dnia do Katniss i Peety. Sprawa mieszkania to też nie problem, w Wiosce Zwycięzców jest dużo niezamieszkanych domów a jakbyś chciała mieszkać bardziej w centrum to jest tam taki mały, przytulny domek. - Haymitch jedną ręką obejmuje Effie.
- W takim razie przyjmuję propozycję. Tylko... to będzie musiało troszkę poczekać. - Mama opuszcza wzrok.
- Czemu? - Effie posmutniała.
- Chwilowo nie mogę się ruszać. Urządzanie szpitala będzie musiało poczekać tak z trzy i pół miesiąca. Poza tym została jeszcze przeprowadzka... będę musiała załatwić odpowiednie papiery, pewnie będę musiała umeblować też to mieszkanie a jak na razie pieniędzmi nie sypie.
- Mamo, pieniądze to nie problem. Pieniędzy mamy jak lodu więc pieniędzmi nie ma mama się co stresować. - Peeta obejmuje mnie od tyłu.
- Dziękuje, dzieci. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszej córki i zięcia. Gdy tylko zacznę pracować oddam wam co do grosza, obiecuję. - Mama lekko się uśmiecha.
- Nie, mamo. Potraktuj te pieniądze jako prezent od nas a jak wiesz prezentów się nie zwraca. - Puszczam jej oczko.
- Czyli pracę nad szpitalem zaczynami piękną, złocistą jesienią? - Pyta Effie.
- Tak. - Odpowiadamy z mamą.
- Matko jak ja uwielbiam jesień. - Annie szeroko się uśmiecha. - Robisz z liści bukiety, Siedzisz na ganku i rozłupujesz orzechy. Wieczorami otulona ciepłym kocykiem pijesz ciepłą czekoladę. - Dzięki rudowłosej przypominają mi się czasy kiedy żył mój tata i Prim. Tata zabierał nas na długie spacery na których zbieraliśmy dużo kolorowych liści, kasztany i orzechy. Potem wszyscy razem siadaliśmy na ganku i jedliśmy orzechy które rozłupywał tata. Wieczorami razem z mamą i Prim robiłam bukiety z kolorowych liści. Następnego dnia, po lekcjach razem z siostrą i tatą rozdawałam je ludziom z Ćwieka oraz ludziom których mijaliśmy na ulicy.
- Katniss a jaka jest twoja? - Pyta Johanna.
- Ale co? - Za grosz nie wiem o co ona mnie pyta.
- Johanna się pyta jaka jest twoja ulubiona pora roku, kochanie. - Peeta ciepło się do mnie uśmiecha.
- Jesień... - Szepczę i lekko się uśmiecham.
---
Od wyjścia mojej mamy ze szpitala minęły trzy miesiące. Dziś jest drugi października, dzień powrotu do dwunastki. Czwórka cały rok wygląda tak samo.. różni się tylko temperaturą. W dystrykcie czwartym nie ma czegoś takiego jak śnieg, deszcz też jest bardzo rzadkim zjawiskiem. Jesienią nie ma tu pięknych, kolorowych liści przykrytych poranną rosą, kasztanów oraz pysznych orzechów. W czwórce najlepiej spędza się lato natomiast jesień - w dwunastce.
W ciągu tych trzech miesięcy dużo się zdarzyło. Johanna złapała jakieś okropne choróbsko i chorowała miesiąc, Peeta obchodził dziewiętnaste urodziny. Delly zaszła w ciąże, jest bodajże w czwartym miesiącu. Płci jeszcze nie znamy, płód jest za mały by ją określić. Delly i jej narzeczony zamieszkają w dwunastce na czas ciąży złotowłosej. Rana mojej mamy prawię się zagoiła, jednak zbyt gwałtowne ruchy moją ją boleć jeszcze przez długi czas. Z powodu jej rany, ja i Peeta będziemy pomagać jej się rozpakować. Peeter i Delly się do siebie bardzo zbliżyli i spędzają razem dużo czasu. Starszy Mellark pomaga jej nosić zakupy, czasem po coś sięgnie. Delly jest niska a do tego jej brzuszek jest już lekko widoczny. Szczerze mówiąc byłaby z nich fajna para. Niestety pozostaje jeszcze kwestia Johanny i narzeczonego złotowłosej.
W dwunastce została zaczęta już budowa szpitala oraz sklepu Effie. Narzeczona Haymitcha musiała polecieć wcześniej do Kapitolu kupić farby i inne bzdety i przy okazji kupiła mojej mamie "sztuczną pierś".
Siedzimy w poduszkowcu i lecimy do dwunastego dystryktu. Peeta śpi z głową na moich udach a ja delikatnie głaszczę go po głowie. Annie i Johanna śpią oparte o siebie. Mama uważnie przygląda się mi i Peecie a Susan bawi się z dziewczynkami. Patrzę pytająco mamę a ona lekko się uśmiecha. Chyba nie ma pretensji do blondyna ,że śpi wtulony w moje nogi... mam taką nadzieję.
Patrząc na mamę, zasypiam.
Budzi mnie mocne szarpnięcie. Gwałtownie otwieram oczy i widzę Johannę z szerokim uśmiechem. Mogłam się spodziewać ,że to ona mnie budzi - to jej nowy sposób budzenia mnie.
- Jesteśmy już w dwunastce. - Przez okno widzę Peete wyciągającego bagaże. Wychodzimy z poduszkowca i zmierzamy do Wioski Zwycięzców. Idę koło blondyna. Ciężko oddycha co świadczy o jego zmęczeniu. Chciałam mu pomóc nieść bagaże ale uznał ,że skoro jest facetem to musi sam to dźwigać. Wzruszyłam ramionami i poszłam przed siebie. Niech tylko wieczorem spróbuje mi narzekać na ból pleców.
Zostawiamy walizki w domu i idziemy na spacer. Peeta postanowił odwiedzić ojca i braci w piekarni. Bez zastanowienia postanawiam mu towarzyszyć.
Blondyn otwiera drzwi od piekarni i puszcza mnie przodem. Matko, jak ja dawno nie byłam w piekarni, już zapomniałam jak pięknie tu pachnie.
- Dzień Dobry, co podać? - Odzywa się matka Peety nie zauważając nas.
- Dzień Dobry, mamo. - Odzywa się blondyn.
- No proszę, mój najmłodszy syn postanowił nas odwiedzić. I jeszcze z tą dziewuchą. - Pani Mellark uważnie nas lustruje.
- Pani Mellark, mogłybyśmy porozmawiać na osobności? - Pytam i rzucam wymowne spojrzenie Peecie.
- Masz pięć minut. - Matka Peety wychodzi zza lady, krzyczy coś do męża, łapie mnie za łokieć i ciągnie na dwór. Siadamy na ławce przed piekarnią. - Co chcesz mi powiedzieć? - Głos tej kobiety jest zimny jak lód.
- Kocha Pani swoich synów? - Pytam za nim zdążę się ugryźć w język.
- Oczywiście! Jakim prawem myślisz ,że nie kocham swoich dzieci? - Wbija we mnie wzrok.
- Jakoś dziwnie Pani to okazuje. - Katniss! Ogarnij się! Jak dalej tak pójdzie w czarnym worku Cię wyniosą! - Karcę się w myślach.
- Nie mam czasu na okazywanie uczuć dla nich, poza tym oni są już dorośli. Mają swoje dziewczyny które w zupełności im wystarczają. - Ostatnie zdanie jakoś dziwnie akcentuje.
- Miłość matki to zupełnie inna miłość od miłości np. mojej do Peety. Gdybym się z nim pokłóciła to do kogo miałby przyjść? U kogo miałby szukać wsparcia? - Zerkam na Panią Mellark
- U matki. - Szepcze.
- Peeta dotychczas nie mógł do Pani przychodzić. - Mówię.
- Czemu? - Kobieta uważnie lustruje moją twarz.
- Bo się Pani boi. - Tłumaczę i wstaję. Czy mi się zdaję czy do tej zimnej osoby coś dotarło?
- Słuchaj, Katniss. - Pani Mellark łapie mnie za ramię. Nigdy jeszcze nie słyszałam żeby zwracała się do mnie po imieniu. - Chcę żeby było jasne ,że ja nigdy Cię nie polubię, mogę ewentualnie tolerować. Masz rację, źle postępuję w stosunku do synów tylko... oni już tacy są. Nigdy ze mną nie rozmawiają, praktycznie nic o nich nie wiem. Niby są moimi synami ale zachowują się... jak całkiem obce osoby. - W głosie matki Peety słychać nutę... smutku.
- Widzę ,że w sprawie lubienia się mamy takie samo zdanie. - Katniss, zaraz wyniosą Cię w kawałkach! - A co do pani stosunków z synami... pani zrobiła między wami przepaść której nikt z was nie potrafi przeskoczyć... - Milknę.
- Myślisz ,że oni mi wybaczą? - Pyta cicho.
- Znając Peete - na pewno. Niestety nie wiem jak pani reszta synów. - Matka blondyna mocno mnie przytula. Stoję jak sparaliżowana... ta zimna kobieta, która nigdy nie okazywała uczyć... właśnie to robi.
- Dobrze, za dużo czułości. Może nie jesteś taka zła jak myślałam. - Lekko się uśmiecha. Okej... robi się dziwnie... bardzo dziwnie. Rozmawiając z nią czuję się... nieswojo. Zawsze uważałam ją za kobietę... zimną jak lód, cały czas karcącą swoich synów a tu proszę. - Chodźmy już do Peety bo jeszcze zacznie za tobą tęsknić. - Puszcza mi oczko. Ej, ej! Co jej się stało?! To na pewno podstęp... albo sen.
Wchodzimy do piekarni. Blondyn od razu do mnie podchodzi i przytula a Pan Mellark ciepło się uśmiecha. Ojciec Peety ciągnie mnie na zaplecze pod pretekstem dania mi ciepłego chleba. Oczywiście cel jest zupełnie inny. Czas na rozmowę matki z synem.
Cudowny rozdział. Ciesze się ze Peeta pogadzil sie z Matką :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Brak mi słów taki ciepły, tak świetnie odpisałaś jesień w 12 że aż wyobrażałem sobie wszystkie detale tej pory roku w tym dystrykcie. Bardzo fajny i czekam do środy, no i oczywiście cieszę się że matka Peety zaczyna powoli lubiec Katniss.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, ale... pisze się "miesięcy", a nie "miesiąców" i "kurz", a nie "kórz". To tylko takie małe detale. Poza tym rozdział jest naprawdę bardzo fajny i świetnie się go czyta :)
OdpowiedzUsuńNo dobra... nie przedłużając:
Życzę duuużo weny i czekam na kolejny rozdział :)
Zapraszam również do siebie:
http://losyfinnickaiannie.blogspot.com/
http://zyciefanny.blogspot.com/
Pozdrawiam
love dream
Wypadek przy pracy, już poprawione :)
UsuńRozumiem, mi też coś takiego się zdarza :)
UsuńPiękny rozdział, czekam na następne
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać następnego rozdziału ��
OdpowiedzUsuńMiłość matki zawsze przydatna, super
OdpowiedzUsuńAaaaaa!!! kiedy będzie środa????? - ewa
OdpowiedzUsuńCzekam jak zawsze kocham tego bloga <3 tak naprawde to twój blok był moim 1 czytanym <3
OdpowiedzUsuńCzekam jak zawsze kocham tego bloga <3 tak naprawde to twój blok był moim 1 czytanym <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJeju jeszcze aż 1 długa doba
OdpowiedzUsuńCudownyyy <3 !!
OdpowiedzUsuńCzekam !
Cudowny!!!! Blog jest rewelacyjny czekam na jutrzejszy rozdział:)
OdpowiedzUsuńczekam <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuń