Następny rozdział pojawi się jak będzie pięć komentarzy.
Słońce topi się w pięknym morzu. Od dwóch dni leżę na leżaku opalam się i czytam książkę którą dostałam od Annie. Jest ona o czymś co nazywa się Czarodzieje i o chłopcu który mieszka u wujostwa bo jego rodzice umarli. Peeta cały czas spędza w morzu a ja w przerwie od czytania zastanawiam się z jakiego metalu jest jego proteza która nie rdzewieje. Po siedemdziesiątych piątych głodowych igrzyskach mam dość wody do końca życia. Dom który załatwił nam Haymitch jest piękny, sam wynajął dla siebie i Effie mały domek obok nas.
Peeta wygląda jak mały chłopiec polujący na fale. Cały czas woła mnie bym dołączyła do niego ale ja się nie zgadzam. Dobrze mi jest tu, na lądzie, na leżaku z książką.
Książka mnie tak wciągnęła ,że nie zauważam Peety biegnącego w moim kierunku. Po chwili jego zimne, mokre ręce podniosły mnie i zaczęły biec w kierunku morza.
- Peete! Nie! - Zaczęłam krzyczeć ale na niego to nie działa, zaczyna się uśmiechać.
Gdy rozumiem ,że mnie nie puści owijam ręce wokół jego szyi. Zimna woda mnie otula a Peeta nie puszcza. Wchodzi coraz głębiej do morza. Po chwili jesteśmy już po łokcie w wodzie. Fale delikatnie muskają nasze ciała. Musze przyznać ,że to całkiem przyjemne. Następna fala jest większa, przykrywa nas całych. Gdy Peeta się przewraca i puszcza mnie z objęć szybko płynę na brzeg. Niestety mój plan był niedopracowany. Peeta szybko się zorientował ,że płynę na brzeg więc złapał mnie za nogę i do siebie przyciągnął. W taki oto sposób ponownie wylądowałam w jego ramionach. Kolejna fala ponownie nas przewraca. Tym razem Peeta nie wypuszcza mnie z ramion. Ląduje na czymś miękkim, to mój narzeczony. Siedzę między jego nogami wtulona w niego. Nagle dochodzą nas krzyki.
- Czemu mi nie powiedziałaś! Ukrywałaś to przez tyle lat!
Szybko wstaję z Peety, zakładam jakąś sukienkę i biegnę w stronę domu Haymitcha i Effie. Peeta biegnie zaraz za mną. Gdy przekraczam próg ich domku widzę kawałki szkła na ziemi. Ostrożnie je omijam i biegnę do salonu. Effie siedzi zapłakana na kanapie a Haymitch chodzi w kółko z bimbrem w ręce. Szybko podbiegam do Effie i upewniam się czy jest cała. Peeta podchodzi do Abernathy'ego i wyrywa mu alkohol z ręki. Effie mocno się we mnie wtula.
- Haymitch, co ty jej zrobiłeś?! - Wrzeszczę.
Nasz dawny mentor patrzy się chwile na mnie po czym mówi:
- Niech ona wam powie. - Abernathy wybiega z domu.
Trinket patrzy na mnie spuchniętymi od płaczu oczami.
- Bo ja mam có... córkę. - Mówi po czym wybucha jeszcze większym płaczem.
- Gratuluje, ale co to ma wspólnego z Haymitchem? - Pyta Peeta.
- Bo on jest ojcem, Mia ma sześć lat. - Mówi wtulając się we mnie.
- Gdzie ona jest? - Pytam.
- U mojej mamusi.
- I za to ten pijak się tak wściekł? - Pytam.
Effie kiwa głową. Wściekł się ,że ma córkę ze swoją dziewczyną? No pięknie...
- Dziś śpisz u nas. - Mówię lekko się do niej uśmiechając.
Trinket ponownie kiwa głową, wstaje i idzie na górę.
Peeta siada koło mnie i mnie obejmuje jedną ręką.
- Ja bym Cię tak nigdy nie potraktował. - Uśmiecha się promiennie i całuje mnie w czoło.
Zanim zdążę się ugryźć w język mówię:
- Ja dzieci mieć nie będę mieć nawet nie będziesz miał szansy.
Peeta momentalnie smutnieje. Nie wiedząc co zrobić całuję go w policzek.
Na szczęście do pokoju wchodzi Effie i przerywa niezręczną ciszę.
- Idziemy? - Pyta smutnym głosem.
Razem z Peetą wstajemy i kierujemy się do wyjścia. Współczuję Effie, ojciec jej dziecka wściekł się na nią i zostawił.
~*~
Do dużej wanny nalewam wodę. Wlewam do niej mój ulubiony żel do mycia o zapachu lasu i robię dużą pianę. Zdejmuje z siebie ubranie i zanurzam się w dużej pianie. Jak mi brakowało takich kąpieli, w trzynastce były tylko stare prysznice. Wreszcie od ponad tygodnia mogę się odprężyć. Moje "odprężanie" przerywa pukanie do drzwi. Zawsze ktoś musi mi przerwać chwilę dla siebie. Do łazienki wchodzi Peeta.
- Chciałem sprawdzić... wodę - Mówi szeroko się uśmiechając.
Podchodzi do wanny i zanurza w niej rękę. Jego dłoń zatrzymuje się na mojej stopie i delikatnie ją masuje.
- Woda jest w porządku. - Wynurza rękę a na jego twarzy pojawia się figlarny uśmiech.
- Wiesz... wanna jest na tyle duża ,że spokojnie zmieszczą się w niej dwie osoby. - Mówię szeroko się uśmiechając.
Blondyn zdjął z siebie ubiór i wszedł do wanny siadając między moimi nogami. Przytulam się do jego pleców a on kciukiem rysuje kółka na moim udzie. Tą błogą chwile przerywa pukanie do drzwi.
- Katniss, gdzie jest cukier. - Pyta Effie.
- Leży na stole. - Odpowiadam ze złością.
- Ale na stole się skończył. - Mówi ze smutkiem.
- W szafce nad mikrofalówką. - Mówi Peeta.
- Peeta? A co ty tam robisz? - Pyta.
- Spędzam czas z narzeczoną. - Krzyczy.
- Ja myślałam ,że wy jeszcze nie... Ale... To w takim razie wam nie przeszkadzam. - Mówi po czym głośno schodzi na dół.
Ponownie się wtulam w jego plecy a on masuje moje udo. Znowu przerywa nam pukanie.
- A gdzie jest herbata? - Pyta zawstydzona.
- Trzymaj mnie bo zaraz jej coś zrobię. - Szepczę do Peety. - W pojemniku na placie. - Odpowiadam wściekła.
- Ale skończył się. - Odpowiada.
Wstaje z wanny, wycieram się, zakładam szlafrok i wychodzę z łazienki. Szybko schodzę na dół i wchodzę do kuchni. Gwałtownie otwieram szafkę nad mikrofalówką i wyjmuje z niej cukier i herbatę.
- Wiesz gdzie jest czajnik czy też ci pokazać? - Pytam.
- Nie musisz. - Odpowiada ze smutkiem.
Szybko wchodzę po schodach i idę do łazienki.
-----
Rozdział miał być dłuższy ale coś mi wypadło :P