niedziela, 19 lipca 2015

Rozdział 10 "Życie dzieci"

Następny rozdział pojawi się jak będą trzy komentarze.
Zostały jeszcze dwa dni przez Głodowymi Igrzyskami. Wszyscy mentorzy denerwują się naszym planem. Nikt nie chce kolejnej wojny ale też igrzysk. Haymitch zobowiązał się do zorganizowania poduszkowca. Mamy jeszcze jeden dzień na spakowanie się. Nie mam tego dużo ale obawiam się ,że w kieszeń mi się to nie zmieści. Yuunie się nie poprawiło, w nocy ma koszmary a w dzień płacze. Nawet jakby trafiła na arenę nie przetrwałaby, jest za słaba. Dlatego zrobię wszystko by wyciągnąć ją i reszte trybutów z areny. Nikt z nich nie zasłużył na taką śmierć. Johanna chodzi cały czas zestresowana bo wie ,że przez ten plan może wybuchnąć wojna. Dlatego pojedziemy do trzynastki, bomby się tam nie przedostaną. Po mimo tego ,że jest tam bezpiecznie, nienawidzę tego dystryktu. Przypomina mi on o moim tacie, o jego wypadku. Poza tym te kolory w trzynastce są bardzo dobijające. Może nie powinniśmy ich ratować. Gdybyśmy ich uratowali zginęłoby kilkaset osób. Nie mogę tak myśleć. Oni nie zasługują na taką śmierć. Uratuje ich, nawet jeżeli ma to grozić kolejną wojną. 
Trybuci nadal się męczą, myślą ,że wezmą udział w tych cholernych igrzyskach. Mam ochotę im wykrzyczeć "Dajcie sobie już spokój, igrzysk nie będzie" ale tego nie zrobię. Nawet jeżeli bym chciała to zrobić to nie ma gdzie. Wszędzie są kamery. Jakby się dowiedzieli ,że uratujemy ich, nie staraliby się a Paylor zorientowałaby się ,że coś jest nie tak. Powiemy im za dwa dni, w noc przed igrzyskami. Obudziłam się około trzeciej nad ranem i myślałam o tym chyba z godzinę.
Peeta śpi. Włosy opadają mu na czoło dzięki czemu wygląda jak mały chłopiec. Mój chłopiec z chlebem. Nie będę go budzić, zasługuje na odpoczynek. Po cichu wstaję z łóżka. Narzucam na siebie cienki szlafrok i wychodzę z pokoju. Idę pomarańczowym korytarzem. Staram się być cicho żeby nie obudzić trybutów. Otwieram drzwi od pokoju Yuuny i sprawdzam czy śpi. Zapłakane oczy dziewczynki wpatrują się we mnie. Podchodzę do niej i mocno ją przytulam.
- Jeszcze tylko pare dni - Szepcze do ucha dziewczynki.
- Jeszcze pare dni i będę martwa - Mówi przez łzy.
- Nie będziesz martwa, nikt nie będzie martwy - Szepcze do dziewczynki
Miałam tego nie mówić... Haymitch mnie zabije. 
- J jak to? - Dziewczynka spojrzała się na mnie swoimi oczami przepełnionymi łzami.
- To znaczy... Wygrasz Igrzyska. Wierze w Ciebie. - Wyjaśniam próbując się uśmiechnąć.
- Nie mam szans - Dziewczynka mocno mnie przytula i wybucha płaczem.
- Idź spać. Zasługujesz na odpoczynek - Uśmiecham się do dziewczynki po czym wstaje z łóżka.
Yuuna położyła się i zamknęła oczy. Stałam jeszcze chwilę w jej pokoju. Gdy dziewczynka zamknęła oczy a jej oddech się wyrównał, wyszłam z jej pokoju. 
Przekraczając próg naszego pokoju zauważam ,że Peeta jeszcze śpi. Nie chce go budzić, niech jeszcze odpoczywa. 
Podchodzę do szafy w celu wyciągnięcia jakiś wygodnych ciuchów. Wybrałam sukienkę w ulubionym kolorze mojego narzeczonego - pomarańczowym. Wchodzę do łazienki by wziąć prysznic. Zdejmuje szlafrok, potem koszulę nocną. Otwieram kabinę i wchodzę pod prysznic. Ciepła woda okrywa moje ciało. Używam mojego nowego, ulubionego żelu pod prysznic - o zapachu pomarańczy. Gdy wychodzę z kabiny owijam się ręcznikiem i robię sobie warkocza. Ubieram się i wychodzę z łazienki. Peeta już nie śpi. Tak jak i Johanna, Haymitch i Effie którzy są w naszym pokoju. 
- O jak dobrze, Katniss. Czekaliśmy na Ciebie - Piszczy Effie
- Coś mnie ominęło? 
- Musimy zebrać wszystkich trybutów razem. - Wyjaśnia Haymitch
- Kiedy? - Odpowiadam 
- Jutro w nocy, dwanaście godzin przed igrzyskami - Odpowiada Johanna z irytacją w głosie.
Jo mnie już denerwuje, cały czas chodzi obrażona na świat. 
- Możecie zostawić nas samych? - Pyta Peeta
- Są ważniejsze sprawy od naszego planu? - Piszcze Effie
- Zostawmy ich samych - Haymitch się zaśmiał, chwycił Effie za dłoń i wyszedł. 
- Zostałam sama z pół mózgami, super - Mówi Johanna po czym wychodzi.
Siadam na łóżku a Peeta koło mnie. Obejmuje mnie jedną ręką i całuje w czoło.
- Wszystko dobrze? - Pyta się mnie blondyn
- Tak - Mój głos nie jest wiarygodny
- Idę się umyć - Peeta uśmiecha się po czym wstaje.
Nie chce marnować tego dnia więc postanowiłam ,że spakuje pamiątki które tu ze sobą wzięłam. Wzięłam niewielki worek i zaczęłam pakować do niego rzeczy. Spakowałam nasze zdjęcia, moją biżuterię. Perełkę zostawię na sam koniec, schowam ją do kieszeni. Mamy jeszcze dużo roboty. Haymitch się zajmie poduszkowcem a Peeta ma zadzwonić do burmistrza trzynastki. Mamy jeszcze jeden dzień na zorganizowanie całej "wycieczki". Ja razem z Johanna mamy powiedzieć trybutom o naszym planie - Jutro w nocy. Potem razem z Effie zaprowadzimy ich do poduszkowca i polecimy do trzynastki. Peeta zadzwoni w do burmistrza dystryktu w celu zapytania się czy możemy polecieć tam razem z trybutami. Jeżeli się nie zgodzi Głodowe Igrzyska się odbędą. Mam nadzieje ,że wszystko pójdzie po naszej myśli - zresztą jak reszta mentorów. Życie tych dzieci leży w rękach burmistrza. Jeżeli się nie zgodzi, dzieci umrą....


7 komentarzy:

  1. Trzymasz nas w napięciu. Mam szczerą nadzieje że wszystko się uda :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby wojny nie było, oby im się udało uratować dzieci. Jesteś naprawdę utalentowana, może w przyszłości napiszesz ksiazke?☺

    OdpowiedzUsuń
  3. Dokładnie, zgadzam się z Lemonade. Coraz bardziej trzymasz nas w napięciu. Serce coraz szybciej mi bije i jestem taka podekscytowana jak widzę nowy rozdział. ;-) :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń