środa, 29 lipca 2015

Rozdział 20 "Żołnierz cz.2"

Następny rozdział pojawi się jak będzie pięć komentarzy.
Perspektywa Peety.
Z pokoju Haymitcha wybiegam jak poparzony. Burmistrz ma dla mnie jakąś propozycję a przy okazji będę mógł go opieprzyć za to ,że do czwórki wysłał Katniss razem z Gale'm. Gale może jej coś zrobić, a może już coś zrobił? Do jej powrotu zostały jeszcze dwie długie godziny. Wszystko zaczyna błyszczeć. 
                "Ona Cię nie kocha" 
                                          "Nigdy Cię nie kochała"
         "Ona jest zmiechem"                                          "Nienawidzi Gale"
                                               "Bawiła się tobą" 
          "Ona Cię kocha"                                     "Ona chce Cię zabić"
                                  "Robiła to wszystko by zapomnieć o śmierci Prim"  
Widzę Katniss. Nie ma oczu oraz nosa, jest bardzo blada. Na rękach ma krew. Idzie w moją stronę, chce mnie zabić. Zawsze chciała. Jak mogła być tak fałszywa? Uwierzyłem jej ,że mnie kocha ,że jestem jej światem. Myśli ,że tego nie wiem, myśli ,że nadal myślę ,że mnie kocha. Przyjęła ten pierścionek z litości, nie chce być sama. Jak mogłem myśleć ,że ona mnie kocha? Jest taka fałszywa... przewidywalna... 
- Ty kretynie, może wstaniesz z ziemi? - Pyta Johanna.
Jeszcze jej tu brakowało. Przyjaciółka Katniss która pomaga jej mnie okłamywać.
- T-ty się dobrze czujesz? - Głos Johanny jest coraz bardziej przestraszony. - N-nie ruszaj się stąd. - Dodaje po czym biegnie w przeciwną stronę.
Katniss mnie kocha... nie kocha. Ona uratowała ci życie... chciała Cię zabić. Nienawidzę jej... Kocham ją. Coś lub ktoś mnie ciągnie. Chce mnie zabrać do tej kłamczuchy... mojej narzeczonej. Muszę się wyrwać, oni chcą mnie zabić, chcą zabrać do niej, do zmiecha. 
Coś mnie ukuło. Chcą mnie zabrać do Katniss, chcą mnie uśpić by łatwiej mogła mnie rozszarpać. Wszystko wokół mnie się rozmazuje, moje powieki stają się ciężkie. 
~*~
Czuję uścisk na ręce. Z trudem otwieram oczy. Drobna dłoń należy do brązowowłosej kobiety, do Katniss. Nagle Katniss mocno się do mnie przytula. 
- Już dobrze, jestem tu. - Mówi do mnie głaszcząc mnie po policzku.
- Mogę zadać ci parę pytań? - Pytam. 
Katniss siada prosto i patrzy mi w oczy. 
- Tak. 
- Co się ze mną stało? 
- Miałeś atak błyszczących wspomnień. - Wyjaśnia.
- Gdzie jestem? 
- W naszym pokoju w trzynastce.
Uważnie rozglądam się po pomieszczeniu. Miałem nadzieję ,że ostatnie dwa tygodnie mi się śniły, niestety to jest prawda. Mrugam jeszcze parę razy by się upewnić czy na pewno to nie sen. Nagle ktoś wchodzi do pokoju, to Johanna. Od razu nie mam ochoty z nią rozmawiać, boli mnie głowa a jej krzyki na pewno dobrze na mnie nie wpłyną.
Johanna podchodzi do Katniss i kładzie rękę na jej ramieniu.
- Peeta, kretynie. Chciałeś zabić Haymitcha. - Johanna mówi do mnie spokojnym głosem.
- Możecie mi wyjaśnić co się stało? - Pytam poirytowany.
Johanna spogląda na Katniss po czym mówi:
- Jak szłam na stołówkę zobaczyłam jak łapiesz się za głowę i coś mówisz. Uznałam ,że jesteś kretynem i poszłam dalej. - Wyjaśnia. - Gdy wracałam zobaczyłam jak siedzisz przy ścianie z rękami podtrzymującymi głowę. Wtedy do Ciebie podeszłam. Jak nie reagowałeś na to co do Ciebie mówiłam poszłam do Haymitcha. Jak ten pijak próbował Cię zabrać do pokoju i uspokoić ty wymierzyłeś mu piękny cios w szczękę. - Johanna zaczyna się śmiać. - Gdy się otrząsnął i próbował Cię uspokoić ty walnąłeś go w brzuch. - Johanna dusi się ze śmiechu. 
- Potem przyszła moja mama i wstrzyknęła Ci leki uspokajające. - Wyjaśnia spokojnym głosem Katniss. 
Johanna leży teraz na ziemi, łapie się za brzuch i się śmieje.
- Wygląda o wiele lepiej niż przez twoimi ciosami. - Mówi Johanna nadal się śmiejąc.
Nie wiem jak powinienem zareagować więc mocniej ściskam rękę Katniss. Jedną rękę zatopiła w moich włosach a drugą głaszcze mnie po policzku.
- Zanim przyszła matka Katniss, Haymitch nie został Ci długo dłużny i też cię walnął... w szczękę. - Jo wyciera łzy ze swojej twarzy nadal się śmiejąc. - Gdybyś był na moim miejscu rozumiałbyś czemu się tak śmieje. - Dodaje.
Nie wiedząc co odpowiedzieć po prostu się do niej uśmiechnąłem a Johanna wybuchła jeszcze większym śmiechem. 
- Burmistrz tu zaraz będzie. - Mówi Katniss.
Gdy to powiedziała jak na zawołanie wszedł burmistrz. Widząc Johanne siedzącą na podłodze ocierającą łzy i śmiejącą się omija ją szerokim łukiem. Zza łóżka burmistrz wyciąga stołek. Stawia je zaraz koło Katniss. Siada i omiata mnie spojrzeniem. 
- Jak pewnie wiesz mam dla Ciebie propozycje. - Zaczyna burmistrz. - Mieliśmy porozmawiać sam na sam ale skoro Panna Everdeen i tak by się o tym dowiedziała to nie ma sensu. - Przygląda się uważnie Katniss. - Wszyscy chcemy obalić rządy Paylor, zbieramy żołnierzy do tej akcji a ty byś się na niego nadawał. - Wyjaśnia.
- Nie. - Odpowiada za mnie Katniss. 
Szczerze mówiąc jestem tego samego zdania, Haymitch ma plan który naprawdę może się udać.
- Nie. - Mówię.
- Peeta ma protezę, nie jest wstanie szybko biegać. - Wyjaśnia Katniss. 
Nie chcę kłócić się z Katniss więc kiwam głową.
- Dobrze. - Odpowiada burmistrz ze złością po czym wstaje i wychodzi.
Jakoś nie specjalnie interesuje mnie jego reakcja. Jeszcze parę dni, góra tydzień i będę w swoim domu, w naszym domu. Tylko trzeba powiedzieć o tym planie Katniss. Zanim jednak zdążę wypowiedzieć z siebie jakiekolwiek słowo przerywa mi Johanna.
- A ty pół mózgu, jesteś zaręczona z tym kretynem i nic mi nie mówisz? - Pyta oburzona Johanna. 
- Katniss, Haymitch wpadł na genialny pomysł jak obalić rządy Paylor. - Mówię.
Katniss unosi pytająco brwi.
- Haymitch i jakiś plan? Chyba jak przemycić tu bimber. - Mówi Katniss z uśmiechem.
Johanna znowu zaczyna się nieopanowanie śmiać. Trzynastka ma na nią zły wpływ.
- Paylor ma dziecko, dwuletnie dziecko. - Wyjaśniam.
- To wiem ale powiesz mi jaki to ma związek? Chcecie je zabić? - Katniss zaczyna się śmiać. 
- Nie, chcemy jej zagrozić ,że jak nie obejdzie to je zabijemy. - Mówi z oburzeniem Johanna.
- Wy naprawdę jesteście głupi, a jak tego nie zrobi? Zabijecie niewinne dziecko? - Katniss nie kryje złości.
W pokoju zapada grobowa cisza. Nikt tego nie przemyślał. Przecież nie zabijemy tego dziecka a Paylor pewnie to wie. Ale cóż, nic nam innego nie pozostaje, musimy spróbować. 
----
Dziękuje za 100 komentarzy!! <3




11 komentarzy:

  1. Świetny ! czekam na kolejny ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG chce następny
    -ania

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Masz naprawdę ciekawe pomysły !
    ~ika

    OdpowiedzUsuń
  4. Rewelacyjny blog oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam ale nie mam konta na google :(
    Ale świetny rozdział :*
    -Milena

    OdpowiedzUsuń
  6. Z rozdziału na rozdział jest co raz lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczerze pierwzze 15 rozdziałów bardziej mi się podobały bo ostatnie 5 to badziew wiem że to uusniesz bo przeciesz nie możesz sobie poradzić z tym że są inne opinie ale trudno pisze to co myśle i trudno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro Ci się nie podoba to po co komentujesz?

      Usuń
    2. Po to że byś wiedziałą co masz poprawić a po za tym co to za kariera bez krytyki ? A po za tym komentuję bo jestem wolnym człowiekiem i moge. I po prostu chce autorce powiedzieć że mi się nie podoba, że według mnie zeszła z dobrego pisania i żeby wróciła do takiego starego pisania że tak powiem

      Usuń
    3. Okey, mam nadzieję ,że następny rozdział Ci się spodoba.

      Usuń
  8. <3 dla CB i twojego bloga. :* buziaczki
    -Emilka

    OdpowiedzUsuń