Następny rozdział pojawi się jak będą cztery komentarze.
Wszyscy już śpią oprócz mnie. Z przyzwyczajenia wstaję z łóżka i zakładam szlafrok by wyjść do Yuuny sprawdzić czy nie ma koszmarów. W ostatniej chwili sobie przypominam ,że ona już nie potrzebuje mojej pomocy, ma swoich rodziców którzy odganiają złe sny. Dałabym wiele by moja mama tu była. Zaraz, zaraz być może wybuchnie wojna a moja mama siedzi nadal w czwórce? Co jeżeli zamkną pociąg między dystryktami i już nie będzie miała jak tu przyjechać? Muszę do niej zadzwonić. W ostatniej chwili orientuje się która jest godzina - trzecia czterdzieści dwa, na pewno śpi. Ponownie kładę się do łóżka. Najchętniej to bym wyszła ale nie mogę. Jeżeli zobaczą ,że o tej godzinie chodzę po dystrykcie będę miała kolejną rozmowę z "cudownym" burmistrzem. Nie przepadam za nim. Przytulam się do Peety. Blondyn nie śpi, ma otwarte oczy. Jak ja mogłam tego nie zauważyć? Blondyn odwraca się w moją stronę i łapie mnie za dłoń.
- Wszystko dobrze? - Blondyn uśmiecha się.
Mimo tego ,że jest ciemno ja i tak wszystko dobrze widzę.
Kręcę głową przecząco i mocno się w niego wtulam.
- Hej, co jest? - Blondyn całuje mnie w policzek.
- Moja mama jest nadal w czwórce, prawda? - Odpowiadam pytaniem na pytanie łamiącym głosem. Blondyn zaczyna się cicho śmiać. Czy to dla niego takie śmieszne ,że martwię się o swoją mamę?
- Z czego się śmiejesz? - Odpowiadam ze łzami w oczach.
- Kochanie, popsułaś niespodziankę. - Blondyn delikatnie mnie całuję.
- Niespodzianką jest to ,że moja mama jest w czwórce i nie wiadomo czy tu będzie mogła przyjechać? - Szlocham. Blondyn wyciera łzy z moich policzków.
- Twoja mama jest tu, to miała być niespodzianka. - Blondyn szeroko się uśmiecha.
Słowa blondyna chwile grają w mojej głowie. Po chwili one do mnie docierają, moja mama jest w trzynastym dystrykcie, możliwe ,że jest za ścianą.
- Pójdziemy do niej? - Pytam z nadzieją.
- Oczywiście ale rano, nie w środku nocy - Blondyn się uśmiecha.
Przysuwam się jeszcze bardziej do blondyna choć to chyba nie możliwe i próbuję zasnąć. Zasypiam.
***
Gdy się budzę blondyna już nie ma. Patrzę na zegar, jest jedenasta pięćdziesiąt osiem. Słyszę wodę która głośno uderza o podłogę. Pewnie Peeta bierze prysznic. Podchodzę do szafy i wyciągam z niej szary, długi kombinezon. Czuję się jak w więzieniu, nawet swoich ubrań nie mogę tu mieć. Jedyną osobą która może ubierać się 'po swojemu" jest Effie, nie wiem jak ona to zrobiła.
- Wychodzę! - Krzyczę do blondyna
- Dobrze! - Odkrzykuje Peeta.
Wychodzę i idę do stołówki. Idę szarym korytarzem. Na pokojach są tabliczki gdzie, kto mieszka, staram się odszukać pokoju mojej mamy. Dochodzę do końca korytarza z pokojami. Nigdzie nie ma jej imienia. Idę jeszcze raz, tylko w drugą stronę. Nagle w oczy rzuca mi się tabliczka "Hazelle, Rory, Vick, Posy Hawthorne.". Jeżeli jest tu cała jego rodzina to może i on tu jest. Nagle orientuje się ,że ktoś krzyczy moje imię z wesołością.
- Katniss!! - Krzyczy mała osóbka wysiadająca z windy, to Posy. Odwracam się by spojrzeć na nią i szeroko się uśmiecham. Dziewczynka szybciutko biegnie. Jak ja dawno jej nie widziałam, jest taka... duża. Ostatnio jak ją widziałam siedziała na kolanach Hazelle w pieluszce z smoczkiem i misiem w ręce. Gdy już jest koło mnie chwyta mnie za udo i mocno się przytula. Kucam i mocno ją przytulam.
- Hej Posy, gdzie jest twoja mama, co? - Odsuwam się od niej i szeroko uśmiecham.
Dziewczynka smutnieje.
- Rory mówi ,że mama musiała wyjechać, nie ma jej już trzy miesiące - Oczy dziewczynki się szklą. Nie chcę by płakała dlatego mocno ją przytulam.
- Wszystko będzie dobrze, mama wróci. A gdzie jest Rory? - Staram się uśmiechnąć ale wychodzi mi coś między uśmiechem a grymasem.
- Ostatnio był w pokoju. - Odpowiada.
Wstaję z podłogi i podchodzę do drzwi pokoju dzieci. Pukam, po chwili w drzwiach staje Rory.
- Katniss! - Krzyczy Rory z radością i mocno mnie przytula.
- Możemy porozmawiać na osobności? - Pytam się chłopca po czym się od niego odsuwam. Rory kiwa głową i zaprasza mnie do środka. Nikogo oprócz mnie i Rory'ego w pokoju nie ma.
Zanim zaczynamy rozmowę do pokoju wpada Posy.
- Katniss? - Pyta dziewczynka z radością.
Podchodzę do niej po czym przed nią kucam.
- Znasz Peete, prawda? - Pytam dziewczynkę z uśmiechem.
Dziewczynka kiwa potakująco głową.
- Chcesz się z nim spotkać? - Ponownie pytam. Dziewczynka również kiwa potakująco głową. - Jest w naszym pokoju, wiesz gdzie to jest? - Dziewczynka od razu kiwa głową i wybiega z pokoju. Zamykam za nią drzwi i siadam koło Rory'ego.
- Chcesz się z nim spotkać? - Ponownie pytam. Dziewczynka również kiwa potakująco głową. - Jest w naszym pokoju, wiesz gdzie to jest? - Dziewczynka od razu kiwa głową i wybiega z pokoju. Zamykam za nią drzwi i siadam koło Rory'ego.
- Gdzie jest wasza mama? - Pytam.
Oczy chłopca się szklą. Rory chowa twarz w dłoniach i odpowiada.
- Nie... nie żyje - Odpowiada chłopiec. - Umarła trzy miesiące temu... miała raka kości. - Chłopiec zaczyna płakać. Przytulam go by wiedział ,że ktoś przy nim jest.
- Przepraszam, nie wiedziałam... - Odpowiadam ze smutkiem.
- Skąd miałaś wiedzieć. - Szepcze.
- Gdzie jest.. Gale? - Wypowiadam te imię z trudnością.
- Nie wiem i nie obchodzi mnie to - Nagle cały jego smutek przerodził się w złość.
- Ktoś wie o śmierci waszej mamy? To znaczy... gdyby ktoś wiedział to pewnie zabrałby was do ośrodka opiekuńczego.
- Nie, nie mów nikomu o tym. Wszyscy myślą ,że nasza mama żyje i niech tak zostanie. Ja nie chce mieszkać u Gale albo w domu dziecka. - Oczy chłopca ponownie się szklą.
- Ale... - Nie potrawie dobrać odpowiednich słów.
- Mamy pieniądze, pomagam w kuchni, jakoś dajemy rade. - Wyjaśnia chłopiec.
- Dzisiaj śpię u was. - Mówię rozkazującym tonem - Razem z Peetą będziemy dawać wam pieniądze aż do końca naszego pobytu w trzynastce, a potem coś wymyślimy. Nie zostaniecie tu ale też nie pójdziecie do domu opiekuńczego - Dodaję po czym przytulam Rory'ego. - A teraz pójdę do swojego pokoju porozmawiać z Peetą - Wstaje z łóżka i zmierzam w kierunku drzwi.
- Nie mów mu o tym - Błaga Rory. - O tej rozmowie. - Dodaje po czym chowa twarz w dłoniach.
Wychodzę z pokoju po czym kieruje się w stronę mojego pokoju. Gdy przekraczam próg naszej sypialni w oczy rzuca mi się piękny widok. Posy siedzi na kolanach Peety i śpi. Zamykam drzwi i idę w kierunku łóżka na którym siedzą.
- Tak ją zanudziłeś swoim gadaniem ,że aż zasnęła? - Całuję blondyna w policzek i się szeroko uśmiecham. - Musimy porozmawiać - Po chwili dodaję.
- Hazelle... udała się w bardzo przyjemną podróż. - Palcem wskazującym pokazuję sufit co ma oznaczać niebo. - Musimy zająć się dzieciakami. Dlatego też śpię dziś u nich w pokoju.
-A co z Gale'm? To przecież jego rodzina. - Pyta blondyn
- Nie wiem, wolę go nie powiadamiać o tym, jest nieobliczalny - Wyjaśniam.
- A duże jest tam łóżko? - Pyta Peeta z uśmiechem.
- Jestem pewna ,że dwie osoby spokojnie się zmieszczą i jeszcze zostanie miejsce. - Odwzajemniam uśmiech.
- W takim razie ja dziś też tam śpię. - Blondyn szeroko się uśmiecha. Nagle duże, szare oczy dziewczynki się otwierają.
- Śpicie dzisiaj u nas? - Pyta z radością.
- Tak. Obudziliśmy Cię? - Pytam się dziewczynki.
- Nie, nie spałam. Udawałam bo wujek Peeta opowiadał straasznie nudne bajki - Odpowiada dziewczynka spoglądając na Peete sprawdzając czy nie jest zły.
- W takim razie już więcej bajek Ci nie opowiem. - Blondyn próbuje udawać zdenerwowanego ale mu to nie wychodzi. Razem z dziewczynką zaczynamy się śmiać. Posy zeskakuje z kolan Peety i siada na moich. Zaczynam ją łaskotać a dziewczynka jeszcze bardziej śmiać. Gdy przestaje ją łaskotać, dziewczynka się do mnie przytula.
- Musze iść - Mówię po chwili uśmiechając się.
Dziewczynka zeskakuje z moich kolan i łapie mnie za dłoń.
- Mogę iść z tobą? - Dziewczynka szeroko się uśmiecha. Kiwam potakująco głową. Razem wychodzimy z pokoju i kierujemy do windy. Nagle przypominam sobie ,że nic dzisiaj nie jadłam.
- Jesteś głodna? - Pytam się dziewczynki.
- Tak. - Odpowiada dziewczynka - Dawno niczego nie jadłam. - Dodaje po chwili.
Klękam przed dziewczynką i patrze na jej chude ciało. Jest wygłodzona. No tak, przecież tutaj trzeba płacić za jedzenie a dziewczynka nie ma dużo pieniędzy.
- Rory mówił ,że pracuje, pomaga w kuchni - Mówię ze smutkiem w głosie. Pewnie mnie okłamał.
- On nigdzie nie pracuje. Całe dnie spędza w pokoju. - Odpowiada dziewczynka.
Winda się zatrzymuje. Wysiadamy z niej i idziemy kupić jedzenie. Kupuję pięć bułek serowych.
Gdy kobieta podaje mi siatkę z kajzerkami od razu daję jedną dziewczynce. Dziewczynka bardzo szybko ją zjada.
- Chcesz jeszcze?
Dziewczynka potakująco kiwa głową. Z siatki wyjmuje jeszcze jedną bułkę.
- Chodźmy już do pokoju, muszę dać bułki twoim bracią - Uśmiecham się do dziewczynki. Posy wstaje z ławki i łapie mnie za dłoń. Razem kierujemy się do windy.
Piękny, wzruszający rozdział. Nie mogę doczekać się kolejnego. :)
OdpowiedzUsuńŻal mi Posy. Taki smutny rozdział a jednak ciekawy, czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńWzruszający rozdział. Współczuję tej małej.:-S
OdpowiedzUsuńwzruszyłam się ;-;
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział !Czekam na kolejny :-)
OdpowiedzUsuńCo rozdział bardziej mnie to wciąga :) Czekam na następny.
OdpowiedzUsuń