Następny rozdział pojawi się jak będą trzy komentarze.
Wszyscy trybuci są już w Kapitolu. Ich ostatnie dni życia będą pełne ćwiczeń. Zrobię wszystko by wydostać trybutów z areny nawet jeżeli ma to grozić kolejną wojną. Będę bronić te dzieci.
Idę niebiesko-białym korytarzem do pokoju Haymitcha i Effie. Zapewne jest tam też Peeta oraz Johanna, nigdzie nie mogę ich znaleźć. W części gdzie mieszka Haymitch z Effie jest popsute światło, cały czas miga. Przechodząc przez ten przechodzą mnie ciarki, chociaż w swoim życiu przeżyłam już o wiele gorsze rzeczy. Otwieram skrzypiące drzwi do ich pokoju i wszyscy tam są.
Peeta siedzi koło Haymitcha i Johanny. Nie ma już miejsca na kanapie więc siadam na kolanach blondyna. Nie protestuje i oplata moją talię swoimi rękami. Jego ciepłe dłonie są jak klatka z której nie zamierzam wychodzić. Nasze usta delikatnie się stykają.
- Musicie robić to nawet teraz? - Wrzeszczy Johanna.
Nasze usta się rozłączają i naszym oczom ukazuje się Johanna która udaje ,że wymiotuje. Wole teraz nie denerwować ani jej ani reszty mentorów.
- Musimy wymyślić plan dzięki któremu uda nam się ocalić trybutów. Chcecie ich uratować za wszelką cenę prawda? - Pyta się Haymitch
- Że też takie głupie pytania zadajesz ,pijaku - Mówi ironicznie Johanna.
- Jeżeli wyciągniemy ich z areny lub zrobimy coś co może zaszkodzić Paylor przed igrzyskami może wybuchnąć wojna - Mówi Peeta
- Blondyn dobrze gada, może nie powinniśmy ich ratować. Chyba nie chcecie kolejnej wojny - Piszczy Effie.
- A chcesz śmierci dwudziestu sześciu osób? - Wrzeszczy Johanna
- Lepsze to niż śmierć kilkaset osób - Odpowiada drobna kobietka
- Róbcie jak chcecie - Mówi cicho Johanna po czym wychodzi.
Tym zdaniem skończyła się nasza rozmowa. Razem z Peetą zeszliśmy na kolacje z naszymi trybutami. Gdy wchodzimy do pokoju wszyscy już tam byli. Erik, Mia, Harry, Ethan, Emma, William oraz Ruby są już na miejscu. Zaraz zaraz... Erik jeden, Mia dwa, Harry trzy, Ethan cztery, Emma pięć, William sześć, Ruby siedem, siedem? Albo kogoś jest za dużo albo za mało. Dwa dystrykty Peety i dwunastka oraz kapitol. Cztery i cztery to osiem. Zaraz... jeszcze raz Erik, Harry, Mia, William, Ruby, Ethan to siedem czyli kogoś nie ma, hmm. Już wiem! Nie ma Yuuny! Ale jak nie ma jej tu to gdzie jest? No pewnie, w pokoju.
- Nie widzieliście gdzieś Yuuny? - Pytam
- To ta skośnooka, tak? - Erik pyta kapitolskim akcentem.
- Tak. - Odpowiadam z irytacją ,ponieważ nienawidzę kapitolskiego akcentu.
- Nie i szczerze nie obchodzi mnie gdzie jest ten Chińczyk - Piszczy chłopiec
Oho, kolejny super miły kapitolczyk.
Wychodzę zdenerwowana z sali bo nie mogę wytrzymać tego głosu. Niby to mój trybut ale mam to gdzieś. Uratuje go ale nie zamierzam z nim rozmawiać. Idę wąskim korytarzem do pokoju Yuuny.
Gdy przekraczam prób jej pokoju moim oczom ukazuje się dziewczynka zwinięta w kącie pokoju z rękoma zasłaniającymi twarz. Nie oddycha spokojnie więc pewnie płacze.
Podchodzę do niej i klękam. Nie jestem dobra w pocieszaniu. Zaczęłam głaskać dziewczynkę po głowie - tak jak to robi Peeta ale nie przynosi to efektów.
- Hej, wszystko dobrze? - Staram się żeby mój głos był przepełniony troską tak jak głos mojego narzeczonego jednak się to nie udaje.
- Nie chce umierać - Odpowiada cichutko nadal płacząc.
Nie wiem co odpowiedzieć. To nie zależy od ciebie? Nie masz szans bo nie będzie zwycięzcy?
- Skąd wiesz ,że akurat umrzesz? Może wygrasz. - Odpowiadam przytulając drobną postać. Po co to powiedziałam? Nawet jakby jakimś cholernym cudem udało się przekonać Paylor żeby był zwycięzca on i tak by nie wygrał. Żył by w jakiejś zasranej klatce koszmarów z której nie uda się nigdy wyjść. Podnoszę się z ziemi i podchodzę do szafki po chusteczki. Jest ostatnia. Wyjmuje ją z opakowania i zanoszę je dziewczynce. W podziękowaniu Yuuna mocno mnie przytula.
- Już lepiej? - Pytam nadal ją przytulając
- Tak, dziękuje
- Idziemy? - Odsuwam się od Yuuny i szeroko uśmiecham.
- Tak - Dziewczynka odwzajemnia uśmiech
Wychodzimy z pokoju dziewczynki i idziemy w kierunku jadalni. Gdy wchodzimy do pomieszczenia są tam wszyscy oprócz Erika. Szczerze mówiąc nie jest mi jakoś szczególnie smutno z powodu ,że go tu nie ma. Z dziewczynką siadamy przy stole. Ja siedzę koło Peety a Yuuna na przeciwko mnie.
Jak zawsze podczas naszych posiłków z trybutami jest niezręczna cisza. Niezręczna cisza trwa może dwadzieścia minut.
- Jak mamy znaleźć schronienie? - Cisze przerywa Harry.
- Ja podczas pierwszych igrzysk zakamuflowałem się ale to może nie być dobry pomysł na początek. Katniss schroniła się na drzewie. Myślę ,że to lepszy pomysł. Ewentualnie szukajcie jaskiń, szałasy są za bardzo widoczne. - Odpowiada Peeta
- Jeszcze jakieś wskazówki? - Mówi Mia.
- Nie rozpalajcie ogniska. Dym będzie się unosił dzięki czemu łatwiej będzie zlokalizować wasze miejsce. Nie ufajcie trybutą Haymitcha, Johanny oraz Enobarii. Najbezpieczniej byłoby gdybyście zawarli sojusz między sobą.- Dopowiada Blondyn
- Nie zamierzam mieć sojuszu z różową czupryną. - Mówi William
- Ja też nie... - Po chwili mówi każdy trybut
- Nie musicie mieć konkretnie z nim sojuszu. Możecie się podzielić. Np. Yuuna, Mia, Harry i Ethan. - Mówię
- W sumie to by był niezły skład. Musimy się tylko nauczyć dobrze trzymać łuk i dźgać nożem. - Mówi Ethan.
- Na dziś koniec rozmów, wrócimy do tego jutro przy śniadaniu. - Peeta się uśmiecha po czym wychodzi. Robię to co on. Blondyn się odwraca i wyciąga rękę więc go za nią łapie. Podchodzę bliżej i razem idziemy do naszego pokoju. Przechodzimy pomarańczowym korytarzem. Jest on dość długi. Gdy docieramy do pokoju Peeta od razu kładzie się na łóżku. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej krótką, zieloną koszulę nocną. Zamykam szafę i idę do łazienki. Biorę prysznic. Ciepła woda delikatnie otula moje ciało. Wycieram się i zakładam piżamę. Zrobiłam sobie koka który wygląda jakbym na tyle głowy miała gniazdo. Nie starałam się ,ponieważ wiem ,że w nocy i tak by się popsuł. Wychodząc z łazienki zauważam ,że Peeta śpi. Delikatnie kładę się na łóżku.
Patrzę się chwile na niego po czym składam na jego ustach delikatny pocałunek.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie chce się powtarzać ale piszesz świetne opowiadania i widać że piszesz je z serca no i oczywiście z głowy i z zapartym tchem czekam na kolejne rozdziały. :-)
OdpowiedzUsuńNaprawde super, bardzo mi się podoba i czekam na kolejny rozdział. Obyś nigdy nie przestała pisać. :-)
OdpowiedzUsuńPisz nadal prosze ! :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część :*
OdpowiedzUsuńSerio? Mają rozmawiać o tym jak trybuci mogą przetrwać, a Katniss siada na kolana Peety, i jeszcze co rozdział buzi, buzi... : /
OdpowiedzUsuń