- Annie, wszystko dobrze? - Pytam.
- Oczywiście. Peeta nie uwierzysz, Katniss mi wybaczyła. - Podbiega do mnie i mocno przytula.
- To ,że wybaczyłam nie znaczy ,że zapomniałam. - Szepczę.
- Ale nie jesteś już zła? - Dziewczyna robi smutną minę.
- Nie jestem. - Ciepło się do niej uśmiecham. Rudowłosa całuje mnie w policzek po czym znika w domu.
Siadamy koło siebie na schodach. Patrzę na swoje ręce tak jakby mogły przeprowadzić za mnie tą rozmowę. Od czego mam zacząć? A może to on powinien pierwszy coś powiedzieć. Zerkam na niego i zauważam ,że uważnie mi się przygląda.
- Katniss.
- Peeta. - Mówimy w tym samym momencie.
- Może ty zacznij. - Proponuje chłopak.
No pięknie, a miałam nadzieję ,że on zacznie tą rozmowę.
- Wybaczam Ci. - Szepczę.
Blondyn patrzy na mnie jakby zobaczył ducha.
- Naprawdę? - W jego oczach widać ulgę, zdziwienia i radość.
- Tak, to była tylko głupia gra... - Chcę dodać coś jeszcze ale w porę gryzę się w język.
- Kochanie, tak się cieszę. - Peeta mocno mnie przytula.
- A co u Peetera? - Pytam gdy mnie puszcza.
- Chyba dobrze, nie rozmawiamy ze sobą. - Blondyn spuszcza głowę.
- To ma związek z Johanną?
- Tak, po tej akcji z tą pielęgniarką wydarłem się na niego i tak jakoś przez ten miesiąc prawie ze sobą nie rozmawialiśmy.
- Nie próbowałeś się z nim jakoś dogadać?
- Oczywiście ,że próbowałem. - No pięknie, nie dość ,że ja się pokłóciłam z Johanną to jeszcze Peeta z Peeterem. - Katniss, nie rozmawiajmy już o tym. Przez te dwa miesiące działo się wiele złych rzeczy, nie chcę do tego wracać.
- Dobrze, a powiesz mi co Ci się stało w tą rękę którą próbujesz upchać do kieszeni? - Od kąt tu usiedliśmy, Peeta cały czas próbuje schować gdzieś swoją prawą dłoń.
- Jak miałem chwilę... słabości... roztrzaskałem butelkę po bimbrze... chciałem to posprzątać ale... nie byłem do końca trzeźwy i zapomniałem ,że to szkło. - Teraz jeszcze bardziej próbuje wsadzić rękę do kieszeni.
- Zostaw tą rękę w spokoju. - Łapię go za dłoń.
- Nie wiem jak Haymitch mógł tak funkcjonować przed lata. Cały czas boli Cię głowa, nic nie możesz zrobić po ci się dwoi lub troi.
- Mimo to i tak piłeś... Trudno było Ci rzucić picie? - Kładę głowę na ramieniu chłopaka.
- Nie, najtrudniejszy był pierwszy dzień. Gigantyczny kac i jeszcze ten bałagan... Topienie smutków w alkoholu to był mój najdurniejszy pomysł. - Peeta obejmuje mnie ramieniem.
- Nawet nie wiesz jak okropnie wyglądałeś...
- Katniss, nie wracajmy do tego. Nie jestem z dumny z tamtego okresu.
- Z tymi zaręczynami... trochę się pośpieszyliśmy. - Zaczynam niepewnie.
- Masz rację, może uznajmy ,że ich... nie było?
- Dobrze. - Nie wiem czemu ale czuję dziwną ulgę. - Właśnie... miałam Cię o coś zapytać.
- O co?
- Przed twoim domem stały deski, po co ci one były?
- To stół.
- Chciałeś złożyć stół?
- Nie, kiedyś, konkretnie jakieś dwa tygodnie temu stół się połamał.
- Sam się połamał, tak?
- Upadłem na niego, wiesz to drewno było bardzo... łamliwe. To wszystko wina tego drewna. - Wybucham śmiechem. To wszystko wina drewna!
- Nic Ci się nie stało? - Staram się być poważna ale coś kiepsko mi to idzie.
- Na szczęście nie. Katniss... nadal będziesz mieszkać u dziewczyn?
- Na razie tak, wiesz... nie chcę cały czas targać za sobą moich rzeczy. Dopiero się pogodziliśmy, poczekajmy jeszcze.
- Pamiętaj ,że mój dom zawsze będzie dla Ciebie otwarty. - Mocno mnie przytula i całuje w czoło.
- Z tymi zaręczynami... trochę się pośpieszyliśmy. - Zaczynam niepewnie.
- Masz rację, może uznajmy ,że ich... nie było?
- Dobrze. - Nie wiem czemu ale czuję dziwną ulgę. - Właśnie... miałam Cię o coś zapytać.
- O co?
- Przed twoim domem stały deski, po co ci one były?
- To stół.
- Chciałeś złożyć stół?
- Nie, kiedyś, konkretnie jakieś dwa tygodnie temu stół się połamał.
- Sam się połamał, tak?
- Upadłem na niego, wiesz to drewno było bardzo... łamliwe. To wszystko wina tego drewna. - Wybucham śmiechem. To wszystko wina drewna!
- Nic Ci się nie stało? - Staram się być poważna ale coś kiepsko mi to idzie.
- Na szczęście nie. Katniss... nadal będziesz mieszkać u dziewczyn?
- Na razie tak, wiesz... nie chcę cały czas targać za sobą moich rzeczy. Dopiero się pogodziliśmy, poczekajmy jeszcze.
- Pamiętaj ,że mój dom zawsze będzie dla Ciebie otwarty. - Mocno mnie przytula i całuje w czoło.
Popołudnie
Erik pogodził się z Johanną ale z tego co mi wiadomo nie są razem. Susan i Annie polubiły się, szczerze mówiąc one są do siebie podobne. Może nie z wyglądu ale z charakteru. Żeńska część zebrała się u nas w domu i się szykuje a męska część szykuje grilla. Effie postanowiła ,że ten grill ma być w dziewczęcym stylu dlatego też dziewczyny muszą się przebrać za jakieś wróżki. elfy itp. Mia jest przegrana w księżniczkę - ma jasnoróżową sukienkę do ziemi, koronę i berło. Annie jest przebrana za elfa, ma ciemnozieloną sukienkę do kolan w łódkę i dużymi ramiączkami. Effie kupiła jej takie sztuczne uszy elfa które wsuwa się na uszy i pożyczyła zielone szpilki. Johanna zajęła się jej makijażem i takim oto sposobem Annie zmieniła się w elfika. Ja i Johanna jesteśmy przebrane za koty. Ja jestem białym kotem a ona czarnym. Effie pożyczyła nam swoje kombinezony a z bibuły zrobiłyśmy ogony. Susan miała opaski z kocimi uszami które nam pożyczyła. Effie i Susan są przebrane w różowe wróżki. Makijażami zajęły się Effie i Johanna.
Czekamy jeszcze na Johanne która maluje Effie i wychodzimy. Wszystkie siedzimy teraz w salonie. Mój dom wygląda jakby został nawiedzony przed brokat, kosmetyki i bibułę.
- Istoty nadprzyrodzone, idziemy! - Krzyczy Johanna.
- Johanna Kotek Mason, prowadź. - Annie chichocze.
- Oczywiście Annie Elfik Odair. - Podają sobie ręce i idą do drzwi.
Gdy znikają z pokoju rozchodzi się dość głośny huk.
- Cholera, dajcie mi nożyczki! - Wrzeszczy Mason.
Wychodzę z pokoju z nożyczkami. Johanna leży na ziemi z obcasem zaplątanym przed ogon. Pomagam jej usiąść i podaje jej nożyczki.
- Kto zrobił taki długi ogon? - Jo cedzi przez zaciśnięte zęby.
- Ogony akurat kochana robiłaś ty. - Mówi Annie przed śmiech.
- Dobra, idziemy? - Rękę w której trzyma kawałek ogona podnosi wysoko i nim macha.
- Tak. - Odpowiadamy wszystkie zgodnie.
Wychodzimy z domu i dumnym krokiem idziemy do domu Haymitcha.
Effie otwiera drzwi, od razu słychać muzykę która gra w ogrodzie. Idziemy przez dom do ogrodu.
Peeter i Haymitch siedzą przy stole i piją jakieś tajemnicze napoje. Nie trudno się domyślić co to. Peeta majstruje coś przy grillu. Oczywiście nie trudno się domyślić gdzie od razu idę. Dziewczyny idą do stołu a ja do blondyna.
- Cześć. - Szepczę do niebieskookiego.
- Cześć Katniss. - Odwraca się w moją stronę i wybucha śmiechem. - Fajny ogonek, kotku. - Mówi przez śmiech i łapie mnie za koniec ogona.
- Johanna uparła się ,że koty muszą mieć ogon. Całą bibułę przerobiła na długi sznur po czym podzieliła go na dwa. Efekt był taki ,że te ogony i tak były super długie i zostały w domu jeszcze chyba cztery takie.
- Teraz mi już nie uciekniesz. - Ogon zawija na swojej dłoni a drugą ręką łapie mnie w pasie, przyciąga do siebie i całuje w szyje.
- Ej bąbel, zaraz spalisz to jedzenie! - Wrzeszczy Peeter.
- Wiesz Peeter, nikt nie robi takich dobrych steków jak ty. - Robię słodką minę.
- Ech, no dobra. Ten jeden raz bąbel Cię wyręczę. - Starszy Mellark wstaje i podchodzi do Grilla. Ja i Peeta zajmujemy miejsca przy stole.
- Widzisz, Katniss? Nie masz się o co martwić, Gale nie namieszał Peecie w głowie. - Effie promiennie się uśmiecha.
- A miał mi namieszać? - Peeta jest zmieszany.
- Katniss się wkurzyła bo przyjaźnisz się z Galem. - Trinket chichocze.
- Effie, patrz jaki ładny księżyc. Ciekawe jak wygląda z okna. - Haymitch usiłuje zmienić temat.
- Tak samo jak na dworze. Peeta, jak Gale się trzyma z trzema palcami.
- Nie mam pojęcia... - Blondyn rzuca mi dziwne spojrzenie.
- Katniss mówiła ,że się z nim przyjaźnisz.
No to pięknie, Katniss myśl... zrób coś żeby się od tego wymigać.
- Idę się napić. - Wstaję od stołu i podchodzę do stoliku z sokami. Nalewam do szklanki jakiegoś soku i podchodzę do Peetera.
- Zrób coś z Effie. - Szepczę.
- Dwa razy nie musisz powtarzać. - Starszy Mellark szatańsko się uśmiecha. - Effie! Kochanie, wiesz jakie ładne ptaszki mam w domu?! - Wszyscy oprócz Effie wybuchają śmiechem.