niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział 24 "Gale"

Pociąg ma przyjechać za dziesięć minut. Razem z Peetą czekamy już około piętnastu. Jak ja mogłam zapomnieć o Posy, Rory'm i Vick'u? Byłam tak zajęta swoją osobą ,że zapomniałam o dzieciach którym mieliśmy pomóc. Gdyby nie Peeta mogłyby już nie żyć. Teraz mogę zrobić jedno - dać im dach nad głową. Na początku będą mieszkać u mnie i Peety bądź u mojej mamy. Najpierw niech pozna rodzeństwo Gale a potem będę ją o to prosić. Z zamyślenia wyrywa mnie głos mojego narzeczonego.
- O czym myślisz? - Pyta łapiąc mnie za rękę.
- Miałam zaopiekować się Posy, Rory'm i Vick'iem, jak zawsze nie wywiązałam się z obietnicy. - Mówię zgodnie z prawdą. Nie odpowiada tylko całuje mnie w policzek.
    Przyjeżdża pociąg. Dzieci na mój widok szybko wybiegają z pojazdu i mnie przytulają. Posy przytula moje udo, Vick oplótł rękami moją talię a Rory zarzucił ręce na moją szyje. Nasze przywitanie przerywa niski, męski głos.
- Witaj Kotna. - Mówi z uśmiechem. 
Odruchowo stanęłam przed dziećmi. Peeta podchodzi do mnie i jedną ręką obejmuje. 
- Co ty tu robisz, Hawthorne? - Cedzi przez zaciśnięte zęby.
Gale ironicznie się zaśmiał.
- Przyjechałem razem z dziećmi a przy okazji chciałem przeprosić Kotną. - Wyjaśnia.
Gdy to mówi coś się we mnie gotuje. Jak on śmie mnie tak nazywać? Jak on w ogóle śmie się do mnie odzywać?!
- Nie mów tak do mnie. - Mówię poirytowana.
Posy wychodzi zza moich pleców, idzie w stronę Gale i przytula się do jego nogi. 
- Tak jest cały czas, moje kochane młodsze rodzeństwo uwielbia Gale. - Cedzi Rory.
- Możemy porozmawiać, Ko... Katniss? - Pyta z uśmiechem. 
- Czego chcesz, Hawthorne? - Peeta pyta opanowanym głosem.
- Nie ciebie się pytam, Mellark. - Gale śmieje się ironicznie.
Gale jest teraz kimś zupełnie innym niż ten chłopak z lasu którego znałam. Kiedy on się zdążył tak zmienić... a może on zawsze taki był i tylko udawał. 
- Yhy, tylko może nie na ulicy? - Cedzę przez zaciśnięte zęby. - Zapraszam do mnie i Peety. - Dodaję.
Gale potakuje z uśmiechem. 
~*~
Posy, Mia, Rory i Vick bawią się w morzu podczas gdy Peeta, Gale, Haymitch, Effie i ja rozmawiamy... o ile tak można to nazwać. Gale próbuje wyjaśnić parę spraw z Peetą a Haymitch broni go w mojej osobie. Osobiście wolę się nie kłócić "na wakacjach" dlatego rozmawiam z Effie. 
- Dzieci, jak dobrze wiecie alkohol łączy ludzi i rozwiązuje kłótnie. W domu mam wiśniową nalewkę od pewnej wre... wspaniałej kobiety z dwunastki dlatego proponuje jej skosztować. - Mówi z szerokim uśmiechem Haymitch. - Oczywiście kochana Effie chodzi mi o nalewkę a nie o tą kobietę. - Dodaje po chwili.
Effie już otwiera usta by coś powiedzieć ale ją skutecznie powstrzymuję. 
- Haymitch, tu są dzieci! - Krzyczy po chwili Trinket.
- Wystarczą dwie trzeźwe osoby czyli kochanie ty oraz Katniss. - Dodaje spokojnym głosem.
- Jeżeli napijesz się tej nalewki, dzisiejszą noc spędzisz na plaży, obiecuje Ci ,że nie wpuszczę Cię do domu oraz dopilnuję tego żeby Katniss oraz Peeta również nie wpuścili Cię do swojego. - Prawie krzyczy.
Peeta siada koło mnie i jedną ręką obejmuje mnie w talii. 
- Jak się napijesz tej nalewki to noc spędzić na plaży razem z Haymitch'em. - Mówię po czym całuję go w policzek. 
Blondyn odwraca się, splata ręce na piersi i udaje obrażonego. 
- Oj już dość tego okazywania uczyć, Haymitch kłóci się z Effie a Peeta udaje nadąsanego, małego chłopca z kapitolu. - Mówi Gale z uśmiechem. 
Peeta zaczyna się śmiać a ja zastanawiać czy przypadkiem czegoś nie ominęłam. A może ta herbata którą zrobił Haymitch nie była herbatą tylko jakimś alkoholem.
Razem z Effie patrzymy się zaskoczone na naszych śmiejących się partnerów.
Po chwili Trinket szepczę:
- Czy tylko Haymitch śmierdzi alkoholem? - Pyta wściekłym głosem. - Haymitch! - Krzyczy.
- Tak, kochanie? - Pyta z uśmiechem.
Drobna kobietka szybko wstaje i podchodzi do Haymitcha. Nim on zdąży się zorientować o co jej chodzi jest ciągnięty do swojego domu. Po chwili dochodzą do nas krzyki z domu Haymitcha. Peeta oraz Gale rżą ze śmiechu. Jak zostanę z nimi choćby chwilę dłużej to chyba zwariuje. Z moim kochanym narzeczonym wyjaśnię to później, nie przy dzieciach. W naszym kierunku idą Rory, Vick, Mia i Posy, tym razem dzieci uratowały mi życie. 
- Ciociu, pójdziesz z nami na spacer? - Pyta Mia.
- Tak! - Krzyczę ze szczęścia. - To znaczy.. tak. - Odpowiadam już spokojnie.
Całe towarzystwo zaczyna się śmiać a ja rumienić.  
~*~
Wracamy po około godzinie. Peeta śpi na kanapie ogrodowej a Gale na ziemi. Boże... co za mózgi. Odprowadzamy Mie do domu. Nie słychać tam krzyków, wyzwisk więc chyba już mogę tam ją oddać. Posy przytula Mie na pożegnanie po czym idziemy do naszego domu. Weseli mężczyźni nadal śpią. Z dziećmi wchodzę do domu po czym włączam im bajkę w naszej sypialni. Wychodzę na taras obudzić Peete i Gale. Potrząsam parę razy Peetą a ten łaskawie się budzi. 
- Katniss, wszystko dobrze? - Pyta zaspanym głosem.
- Poza tym ,że piłeś alkohol i spałeś na tarasie to tak. - Odpowiadam ironicznie.
Peeta chwile na mnie patrzy po czym mówi: 
- Czy ktoś powiedział ,że piłem? - Szeroko się uśmiecha po czym podaje mi "Herbatę". Kubek jest pełny. - Przecież wiem ,że pijanego byś mnie do sypialni nie wpuściła. A teraz zadam Ci ważne pytanie od którego zależą losy tego osobnika. - Wskazuje palcem na Gale. 
Nic nie mówię, czekam na jego pytanie.
- Ma spać na tarasie czy wpuścisz go do środka? - Pyta z uśmiechem.
Patrzę na niego zdziwiona. Czyżby on chciał go wpuścić do naszego domu? 
- Widzę ,że się pogodziliście. - Mówię. - Pomóc Ci wnieść go do domu? - Pytam z uśmiechem.
Peeta uśmiechnął się i skinął potakująco głową.



6 komentarzy:

  1. Super, czekam na następny rozdział... <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże jaki genialny rozdział. Śmiałam się jak oni!!! Hahahaha... Pozdro z podłogi

    OdpowiedzUsuń
  3. Śmieszny i genialny rozdział. Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny przy tym rozdziale się naprawdę uśmiałam szczególnie z pijanego Peety :-D

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział! Naprawdę zabawny! Fajnie ,że jest długi ( jest co czytać ). :)
    ~ ika

    OdpowiedzUsuń