wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział 39 "List"

Nowy rozdział pojawi się jak będą trzy komentarze. 
Oczami Katniss
Od pamiętnej bójki minęły dwa dni. Effie i Mia wróciły już do Kapitolu ponieważ Haymitch wrócił z "podróży" po dystryktach. Annie ze swoim synkiem wyjeżdżają dzisiaj.
Gale się nie odzywał i może to lepiej. Ciesze się ,że nie pozwał Peety i Petera do sądu. Okazało się ,że chłopaki połamali ławkę, znak i kosz na śmieci. Nie wiem jak oni to zrobili ale wole nie wiedzieć. Im mniej wiesz tym lepiej śpisz.  Oczywiście musieli zapłacić za wyrządzone szkody. Johanna mocno ochrzaniła Petera a za to ,że myślał ,że ona jest taka słaba i sobie nie poradzi, te dwie noce spędził na kanapie. Wrzaski Jo było słychać aż na górze za zamkniętymi drzwiami. Podziwiam Petera za to ,że nie ogłuchł. Wczoraj brat Peety miał wykład o tym dlaczego nie powinien mówić na głos swoich myśli oraz o tym jak poważną bronią może być obcas i klapek. Ja wtedy siedziałam na kanapie i śmiałam w niebo głosy. Właśnie wszyscy udajemy się do lotniska. Po obaleniu rządów Paylor, Haymitch kazał zrobić lotniska w każdym z dystryktów. Bardzo dużo osób brało udział w budowie więc w każdym dystrykcie lotnisko było gotowe po około dwóch tygodniach. Każdy dystrykt jest wyposażony w trzy duże poduszkowce oraz jeden dla zwycięzców. Poduszkowiec dla zwycięzców wymusiła na Haymitchu Johanna która przed tydzień codziennie do niego dzwoniła i mówiła ,że do puki się nie zgodzi takie telefony będą codziennością. W końcu przy około pięćdziesiątej próbie Johanny dodzwonienia się do niego, odebrał. Nawrzeszczał na nią i powiedział ,że za parę dni poduszkowiec będzie w siódemce a reszta poduszkowców dla zwycięzców będzie za parę tygodni. Tak się ucieszyła ,że aż przytuliła Effie. Oczywiście nie obyło się bez ochrzanu ponieważ Trinket uznała ,że Jo przytuliła ją za mocno i za szybko ,że aż mogła zejść na zawał i się udusić przez mocny uścisk Johanny. Trochę pogadała i się uspokoiła. Potem Mason porwała do tańca Mie i tańczyły po całym pokoju. Nie byłoby to nic dziwnego gdyby nie brak muzyki. 
- Katniss! Gdzie ty pełziesz!? - Wrzeszczy Jo. 
Rozglądam się i orientuje ,że jestem dobre parędziesiąt metrów od moich przyjaciół. No po prostu super, zamyśliłam się i poszłam hen daleko. Od razu zawracam i idę w kierunku Jo, Peety, Petera, Annie i jej synka którzy śmieją się w niebo głosy. 
- Kochanie, wszystko dobrze? - Mówi Peeta przez śmiech. 
- Ha ha, bardzo śmieszne. - Mówię z uśmiechem. 
- Bąbelkowa, nie uwierzysz. - Wypala Peter.
- A powinnam? 
- Nie ma poduszkowca dla zwycięzców i Annie musi lecieć zwykłym. 
- Urwę Haymitchowi ja... nogi. - Mówi Jo poważnym głosem. 
- ja, ja - Mówi młody Odair.
- Johanna! Gorszysz mi dziecko. - Annie robi smutną minę. 
- Droga rudowłosa istotko, masz jeszcze godzinę czekania. - Peter jedną ręką obejmuje panią Odair.
- Poczekacie ze mną? - Pyta z nadzieją w głosie.
- Tak się składa ,że mam parę bąbelkowych historii które mogą was interesować. - Mówi z dumą w głosie. 
- No chyba nie. - Mówi zrezygnowany Peeta. 
- Rozsiądźcie się dzieci bo król przemawia.
Zajmujemy miejsca na ławce. Jako ,że nie ma tu dużo miejsca, zajmuję najlepsze miejsce - kolana Peety. 
- Ehkem, ekhem. A więc tak, Jak bąbel był mały to musiałem robić za jego prywatną niańkę. Oczywiście przez tego bachora stałem się miastową nianią. Wiecie co było najgorsze? Ten hajs który dostawałem za te bachory to marne grosze. Wracając to historyjki. Można powiedzieć ,że ten dom stał się przedszkolem. Najlepsze w tym była godzinna drzemka tych dzieciaków, codziennie czekałem na nią jak na zbawienie. Katniss, twój chłopak postanowił zawinąć jakiegoś innego bachora w dywan i wturlać go pod kanapę a potem usiadł na niej i czymś się bawił. Przyszła matka tego zawiniętego w dywan a ja nie wiem gdzie on jest. Coś się drze spod kanapy, odsuwam ją a tam bachor zawinięty w dywan. Boże ile ja się kazań nasłuchałem. "Nie umiesz się dziećmi zajmować", "Dziecka się nie zawija w dywan", "Już nigdy nie dam ci mojego dziecka pod opiekę", "Porozmawiam z twoją matką". A potem dostałem jeszcze opieprz od matki za to ,że zawinąłem to dziecko w dywan i schowałem pod kanapą. 
- A potem ja dostałem lanie. - Peeta robi smutną minę. 
- Katniss, ty też miałaś jakieś przygody z Prim? - Pyta Annie. 
- Chyba nie, wolny czas spędzałam z tatą w lesie a Prim w domu z mamą. 
- Nie myliłam się myśląc ,że rodzeństwo Mellark jest porąbane. - Jo przewraca oczami.
- Ale po mimo to i tak mnie kochasz. - Mówi Peter uwodzącym głosem i namiętnie całuje Jo. 
Czuję się niezręcznie gdy oni się przy mnie całują. Nie wiem czy mam na to patrzeć, zwrócić im uwagę czy odwrócić głowę. Czuję coś ciepłego na szyi - to usta Peety. Mój ukochany odnajduje moje usta i łączy nas w długim, namiętnym pocałunku. Cały świat przestał się liczyć, jestem tylko ja i Peeta. 
- Ej bo wiecie... poduszkowiec przyleciał. - Mówi nieśmiało Ann. 
Wstajemy z ławki i żegnamy się z naszą przyjaciółką.
- Jak coś to przyjeżdżaj, dla ciebie i twojego synka zawsze znajdzie się miejsce. - Mówię mocno ją ściskając.
- Oczywiście, przyjadę jak tylko będę mogła. - Rudowłosa obdarza mnie ciepłym uśmiechem.
Żegna się z resztą i wsiada do poduszkowca. Będzie mi jej brakowało. 
Gdy nasza przyjaciółka jest już wysoko, Jo się odzywa.
- Nie sądzicie ,że Annie jest przykro gdy my okazujemy sobie uczucia a ona biedna sama siedzi? - Pyta cicho. 
- Nawet nie próbuj się bawić w swatkę. - Mówi Peter i obejmuje ją jedną ręką. 
W przyjaznej atmosferze wracamy do domu. Starszy Mellark opowiada o tym jak Peeta był mały a mój ukochany opowiada o jego dziewczynach. Coś czuję ,że w domu będzie awantura. Johanna zaciska dłonie w pięść przy opowieściach o dziewczynach Petera. 
- Katniss opowiedz coś o sobie. - Mówi Peter. 
O co mu chodzi? Przecież najważniejsze wie.
- Nazywam się Katniss Everdeen, mam siedemna... 
- Nie o to chodzi. Powiedz jak spędzałaś czas jak byłaś mała.
- Chodziłam z tatą do lasu. 
- Katniss, ale co tam robiłaś? - Peter przewraca oczami.
- Polowałam. - Czuję się jakbym rozmawiała z idiotom.
- Ale jak skończyłaś polować to coś chyba robiłaś jeszcze w lesie. 
- Chodziłam z tatą nad jezioro, śpiewaliśmy, rozmawialiśmy. 
- Zaśpiewaj coś. - Mówi radośnie brat mojego ukochanego.
- Chcesz ogłuchnąć? - Wybucham śmiechem.
- Bąbelek mówił ,że pięknie śpiewasz. 
Naszą uwagę przykuwa mężczyzna wrzucający coś do skrzynki pocztowej Jo. 
- Dzisiaj chodzi listonosz? - Pyta Peeta. 
- Nie. - Odpowiadam.
Podchodzimy do skrzynki i wyjmujemy z niej list. Pismo jest znajome ale za grosz nie mogę sobie przypomnieć kto tak bazgrał... Jo otwiera list i czyta na głos: 
"Pożałujecie tego Mellarki. Na waszym miejscu pilnowałbym waszych pięknych, seksownych dziewczyn."
- Jeszcze jest to. - Mason podaje mi zdjęcie USG.
- Złamana ręka i noga. - Mówię. 
- Jak go dorwę to dokończę łamanie jego kości. - Warczy Peeta. - Nikt nie ma prawa mówić tak o tobie oprócz mnie. - Obejmuje mnie. 
- Tylko spróbuj a będziesz spać razem z Peterem na kanapie i też ci zrobię wykład o szpilkach i klapkach.

5 komentarzy:

  1. Super rozdział bardzo zabawny,ale nie wiedziałam że Gale jest taki wulgarny w stosunku do dziewczyn. :-/

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział :) Fajnie ,że nie piszesz jak dla małych dzieci ;)
    ~ika

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow fajny rozdział od jakiś pięciu rozdziałów piszesz genialnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, cześć, siema!! Czytam twojego bloga od 2 dni. W poprzednich rozdziałach trochę tak jakby było ściągnięte z bloga poigrzyskach.pl To było np. że rodzina Peety żyje, nawet imiona były takie same, że jakiś brat albo kuzyn Peety był z Johanną, że Effie i Haymitch mieli razem 6- letnie dziecko. Ale w tych ostatnich rozdziałach pokazałaś że potrafisz tworzyć także swoją historię i za to właśnie nadal będę czytać twojego bloga. Pozdrawiam, życzę weny i zapraszam do siebie: katniss-i-peeta-dalsze-losy.blogspot.com
    Nicol:-)

    OdpowiedzUsuń