wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozdział 26 "Prim żyje?"

Peter śpi dzisiaj u nas a ja wiem ,że nie zasnę. Brat Peety śpi w salonie ale tak głośno chrapie ,że słyszę to u nas w sypialni. Nie wiem jak Peeta może spać. Ciekawe czy dzieci śpią, pewnie nie. 
Wstaję, zakładam szlafrok i idę do pokoju gościnnego. To chrapanie jest tak głośne ,że chyba zaraz oszaleje. 
Dzieci siedzą na jednym łóżku i rozmawiają.
- Katniss! - Szepcze Posy po czym mocno mnie przytula.
- Przyszłam sprawdzić czy śpicie. 
- Brat pana Peety bardzo głośno chrapie. - Mówi Vick ziewając.
- Widzę ,że nie tylko ja nie mogę przez niego spać. O czym rozmawiacie? - Pytam.
Dziewczynka łapie mnie za rękę i ciągnie na łóżko. Siadam koło Rory'ego a Posy na moich kolanach.
- Jeżeli rodzina pana Peety żyje to może Prim też. - Mówi Posy mocno mnie przytulając.
Moje oczy zaczynają się szklić a po policzku spływa jedna pojedyncza łza.
- Wątpię, robaczku. - Mówię starając się uśmiechnąć.
- Pan Mellark bardzo lubił Prim, może się nią zajął. Proszę, możemy to rano sprawdzić. - Prosi Vick.
Wiem ,że moja młodsza siostrzyczka umarła, widziałam jej śmierć. Może jak pójdziemy do państwa Mellark'ów to dadzą spokój. 
- Rano i tak mieliśmy iść do rodziców Peety więc możemy sprawdzić. - Mówię ze sztucznym uśmiechem.
- Katniss a co będzie jak się okaże ,że Prim żyje? - Pyta Rory.
- To wtedy zamieszka albo ze mną i Peetą albo z moją mamą. 
~*~
Całą noc przegadałam z dzieciakami. Peter przestał chrapać około ósmej ale było już za późno by spać. Cały czas dręczy mnie jedno pytanie "Czy Prim żyje?". Idę do sypialni się przeprać. Peeta jeszcze śpi. Podchodzę do mojego narzeczonego i całuję go w policzek. Natychmiast się budzi.
- Witaj, śpiący królewiczu. - Mówię z uśmiechem.
- Witaj, królewno. - Mówi również z uśmiechem.
Podchodzę do szafy i wyjmuje z niej prostą, pomarańczową, matową sukienkę przed kolano. 
Wchodzę do łazienki, biorę szybki prysznic, zakładam sukienkę i schodzę na dół na śniadanie. 
Peeta robi śniadanie a dzieciaki oglądają telewizje. Najwyraźniej Peter już poszedł.
Podchodzę do Peety, przytulam się do jego pleców i całuję w policzek.
- Co gotujesz? - Pytam nadal go przytulając.
- Naleśniki. - Odwraca się w moją stronę i całuje mnie w czubek nosa.
- A gdzie Peter? 
- Poszedł do domu, a co? - Pyta z uśmiechem.
- Dzieci ubzdurały sobie ,że Prim żyje i twój ojciec się nią zajmuje. - Mówię z uśmiechem.
Peeta natychmiast poważnieje.
- Peeta?
- Potem pójdziemy to sprawdzić, dobrze? - Pyta.
- Dobrze, pójdę do dzieci. - Całuję go w policzek i idę do dzieci.
Posy, Rory i Vick oglądają jakąś bajkę. Siadam koło Posy. Dziewczynka bez zastanowienia wdrapuje się na moje kolana i mocno mnie przytula.
Posy wygląda dziś przesłodko. Od Mii dostała niebieską sukienkę w kwiaty. Włosy ma związane w wianuszek.
- Pójdziemy dziś do rodziców Pana Peety? - Pyta Posy.
- Tak, po śniadaniu. - Odpowiadam z uśmiechem.
- Jeżeli tak wam się spieszy to zapraszam na śniadanie. - Krzyczy Peeta.
Dziewczynka zeskakuje z moich kolan i biegnie do kuchni.
   Śniadanie mija w przyjaznej atmosferze. Żartujemy, śmiejemy się. Gdy wszyscy kończą jeść, ubieramy się i wychodzimy. Z Peetą idziemy koło siebie a Posy wesoło podskakuje i coś podśpiewuje. Rory z Vick'iem idą za nami i rozmawiają. Idziemy dobre piętnaście minut. W końcu dochodzimy do piekarni rodziców Peety. Za kasą stoi tata Peety więc pewnie jego matka jest na zapleczu. 
- Peeta! Katniss! - Krzyczy Pan Mellark po czym nas przytula. - Chcieliście coś kupić?
- Nie tato, przyszliśmy Cię odwiedzić. - Mówi Peeta z uśmiechem.
- Powiem Adele żeby zajęła się kasą a my pójdziemy na spacer. - Mówi Pan Mellark po czym wchodzi na zaplecze.
- Co! Po co on tu przylazł! Zostawił nas dla tej dziewuchy ze Złożyska! - Krzyczy Pani Mellark.
Podchodzę do Peety i splatam nasze palce.
- Wszystko będzie dobrze. - Szepczę po czym całuję go w policzek.
Pan Mellark wychodzi z zaplecza razem z Panią Mellark. Mama Peety przygląda się nam po czym mówi:
- Czego tu chcesz, opuściłeś naszą rodzinę dla tej... dziewuchy. - Pani Mellark ręką pokazuje na mnie. - A teraz chcesz tu wrócić? Nie ma tu dla Ciebie miejsca. Teraz mam tylko dwóch synów, Petera i Paula. - Syczy.
- Chciałem się zobaczyć z tatą a od Ciebie mamusiu, nie chce już nic. Wystarczająco dużo zrobiłaś. - Mówi Peeta ze spuszczoną głową.
- Peeta! Jak ty się do matki odzywasz?! Tak mi się odwdzięczasz za to wszystko co dla ciebie zrobiłam?! - Pani Mellark podnosi głos.
- Za co ma być pani wdzięczny? Ma całować ręce które go biły? - Cedzę przez zaciśnięte zęby.
- Ty wredna dziewucho! - Krzyczy matka Peety.
- Adele! - Krzyczy Pan Mellark po czym ciągnie swoją żonę na zaplecze.
Podchodzę do Peety i mocno go przytulam. Dzieci siedzą przy stoliku i wcinają bułki z serem które dostały od Pana Mellarka.
Po dziesięciu minutach z zaplecza wychodzi Pan Mellark.
- Możemy już iść. - Mówi po czym kieruje się do drzwi.
------
Chcielibyście żeby okazało się ,że Prim żyje? 

5 komentarzy:

  1. Rozdział świetny! A jeśli chodzi o Prim to nie , to by było dziwne. Poza tym sama dobrze wiesz ,że Katnis widziała jak Prim umiera, z rodzicami Peety było inaczej. Cieszę się ,że żyją ��
    ~ika

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze nie chce żeby Prim żyła bo to by było przereklamowane :-/

    OdpowiedzUsuń
  3. nie prim ma nie żyć bo za dużo było by szczęścia a po za tym to niemożliwe

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo kurczaki xd ze ja dopiero teraz odkryłam tego bloga!!! Cholera no jest cudooowny :) a co do prim to nie ale może FINNICK!!!!!!!!!! ~ ewa

    OdpowiedzUsuń