niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział 52 "Przy spot­ka­niu po dłuższej rozłące zna­jomi py­tają, co z na­mi, a przy­jaciele, co u nas się działo."

Dzisiaj idę z Peetą do lasu. Dziewczyny uznały ,że nie będą mnie malować ,ponieważ makijaż w lesie jest tak potrzebny jak łuk w Kapitolu. Johanna dała mi też wolną rękę w wyborze ubrań.
Siedzę z dziewczynami w salonie i czekam aż Peeta po mnie przyjdzie. Susan opowiada jakieś historie o duchach a Johanna uważnie tego słucha. Szczerze mówiąc to mam ochotę się śmiać z Mason która schowała się za poduszką.
W końcu rozlega się pukanie do drzwi. Jak poparzona odskakuje od kanapy i wybiegam z salonu. Dziewczyny wybuchnęły śmiechem, oczywiście nie ominęła mnie uwaga od Johanny. Nim otworzę drzwi poprawiam fryzurę. Czekam jeszcze około minutę zanim otworzę, niech sobie nie myśli ,że cały dzień czekałam właśnie na niego.
- Cześć Katniss, pięknie wyglądasz. - Blondyn ciepło się uśmiecha.
- Cześć, dziękuje. - Odwzajemniam uśmiech.
- Idziemy?
Kiwam głową.
Idziemy w ciszy, ramie w ramie. To dziwne, chciał ze mną rozmawiać a teraz milczy. Mijamy jakiś mężczyzn którzy zaczynają krzyczeć imię Peety. To raczej nie są jego fani, zresztą w dwunastce wszyscy traktują go jak zwykłego człowieka.
- Chodź. - Blondyn łapie mnie za rękę i ciągnie w przeciwną stronę.
- Co to za ludzie? - Pytam.
- Alkoholicy. - Szepcze.
- I co ty masz z nimi wspólnego.
- Kiedyś razem piliśmy. - Przeczesuje ręką włosy.
- A teraz ich unikasz bo?...
- Bo jest mi wstyd. - Peeta zerka na mnie.
- Idziemy? - Chcę zmienić temat, nie lubię historii o alkoholizmie, z tego co widzę Peecie też nie szczególnie chce się o tym rozmawiać.
- Tak. - W oczach chłopaka widzę ulgę.
Gdy dochodzimy do lasu, odruchowo nasłuchuję czy siatka nie jest pod napięciem. Nic nie słyszę więc przechodzimy. W ciszy spacerujemy po lesie i słuchamy śpiewu ptaków.
- Chciałeś ze mną porozmawiać.
- Tak, chciałem Ci wyjaśnić tą sprawę z Annie. - Zaczyna nieśmiało.
- Już mówiłam, nie musisz mi się tłumaczyć. Jeżeli Annie ci się podoba to z nią bądź, poradzę sobie.
- Ona mi się nie podoba. Kocham tylko ciebie. - Ostatnie zdanie szepcze.
- To po co się z nią całowałeś? - warczę.
- Johanna wymyśliła taką głupią zabawę. - Spuszcza głowę, wkłada ręce do kieszeni i kobie jakiś kamień.
- Jakby Johanna kazała Ci wskoczyć w ogień to też byś skoczył?! - Wrzeszczę. Teraz na pewno będziemy bezpieczni, wypłoszyłam zwierzynę.
- Nie, nie wiem co mi wtedy strzeliło do głowy. - Szepcze.
- Tu jest takie coś. - Walcem wskazuję na swoją głowę. - Czasami się jej używa!
- Przepraszam, Katniss.
- Czemu mi to zrobiłeś? - Patrzę prosto w jego oczy, chce mieć pewność ,że nie skłamie.
- Nie wiem.
- Nie wiesz czemu mnie zdradziłeś? - Warczę.
- Nie wiem, Katniss... naprawdę nie wiem.
Mam ochotę go udusić, pokroić i zakopać... jak może nie wiedzieć czemu mnie zdradził?!
- Zdradziłeś mnie bo było Ci tak wygodniej, tak? Podwójne życie?!
- Nie grałem na dwa fronty, Kocham tylko Ciebie.
- Chciałeś mi coś jeszcze powiedzieć czy mogę sobie iść? - Cedzę przez zaciśnięte zęby.
- Co mam zrobić żebyś mi wybaczyła? - Patrzy na mnie błagalnym wzrokiem.
- Nic. - Mówię po czym odchodzę.
Marzę tylko o tym by schować się w moim pokoju i nigdy z niego nie wychodzić.
Biegnę ile sił w nogach, chce już móc zdjąć swoją maskę i płakać ile wlezie.
Do domu wpadam jak torpeda, nie zwracam uwagi na dziewczyny krzyczące moje imię. Kładę się na łóżku, chowam twarz w poduszce i pozwalam sobie na płacz. Niestety nie jest mi dane płakanie w spokoju ponieważ już po chwili dziewczyny siedzą koło mnie i wypytują się o to co się stało.
- Nie, on mi nic nie zrobił! Właśnie o to chodzi! - Wrzeszczę.
- Co miał zrobić? - Pyta zdezorientowana Susan.
- Mógł paść na kolana, błagać mnie o przebaczenie, wyjaśnić dlaczego do jasnej cholery mnie zdradził! A on co?! Nie wie czemu mnie zdradził! Nawet nie próbował skłamać, nie starał się! - Susan mocno mnie przytula i stara pocieszyć.
- Katniss, mam tego dosyć. Robisz z siebie ofiarę losu i nie zwracasz uwagi na innych! Nie wiem czy zauważyłaś ale mi też jest ciężko! Ja też płaczę po nocach, też mam koszmary! Ale ty masz to wszystko gdzieś, jesteś pieprzoną egoistką! Nie tylko ty masz problemy, my jesteśmy na każdą twoją prośbę a ty nie robisz nic dla nas! Katniss, do cholery pomyśl raz o kimś innym niż ty! - Johanna trzaska drzwiami i zostania nas same sobie.
Faktycznie, ma rację. Jestem pieprzoną egoistką która nie przejmuje się innymi.
- Katniss, nie przejmuj się. Johanna ma zły dzień.
Ranek
Całą noc nie zmrużyłam oka. Cały czas myślę o tym co wczoraj powiedziała mi Jo. Przypomniała mi się też rozmowa Peety i Gale w sklepie Tigris a konkretnie jedno zdanie, "Katniss zastanowi się, bez którego z nas sobie nie poradzi, i właśnie tego wybierze". Tak właśnie jestem postrzegana przez wszystkich, głupia dziewczyna która nie liczy się z uczuciami innych. Zawsze robię tak by było mi wygodnie a nie tak by uszczęśliwić wszystkich. Ale z drugiej strony przecież nie mogę być z Peetą na siłę. 
Z dołu słyszę jakieś śmiechy. Mozolnie wstaję z łóżka, ubieram się i schodzę na dół. Wchodzę do kuchni, to co widzę odbiera mi zdolność oddychania. Przy stole siedzi Annie, Johanna, Will, Mia, Effie, Haymitch, Peter, Susan i Peeta. Wszyscy się śmieją, jedną, nikt nie zwraca na mnie uwagi.
- Och, witaj Katniss. - Effie tryska radością. 
- Dzień dobry. - Warczę. 
- Uznaliśmy ,że takie przed urodzinowe, rodzinne śniadanie nikomu nie zaszkodzi. - Trinket ciepło się do mnie uśmiecha. 
- Rodzinne śniadanko powiadasz... to ja już pójdę, nie będę przeszkadzać "wesołej rodzince" - Cedzę przez zaciśnięte zęby.
- O głuptasku, rodzinne śniadanie musi być w całym rodzinnym gronie. - Kobieta chichocze.
- A zdradzisz mi co ja mam z tym wspólnego? - Uśmiecham się ironicznie. 
- Przecież jesteś członkiem naszej rodziny. - Haymitch obejmuje Effie. 
- Coś mi się tak nie wydaję. Nie mam ochoty bawić się w tą całą waszą "rodzinkę". Naprawdę ciesze się waszym szczęściem ale w tej rodzince nie ma dla mnie miejsca. - Zakładam kurtkę i wychodzę przed dom. Siadam na schodach. Jeżeli w tej rodzince ma być ta zakłamana dziewucha i Peeta to ja bardzo dziękuje za takie coś. 
- Katniss. - Tylko nie ten piskliwy głosik...
- Czego chcesz? - Warczę.
- Porozmawiać. - Annie niepewnie siada koło mnie.
- Dlaczego mi to zrobiłaś? 
- Po śmierci Finnicka mój stan psychiczny bardzo się pogorszył... wiesz, byłam przyzwyczajona ,że gdy znowu mi trochę... odbija to przy mnie jest Finnick. Tylko on potrafił mnie sprowadzić na ziemię. Półtora roku minęło od jego śmierci. - Głos dziewczyny się łamie. - Gdyby nie Will, ja już dawno bym targnęła na swoje życie, ale jak widzisz nie mogę tego zrobić. Ten maluch jest moją najwspanialszą pamiątką po zmarłym mężu. Została jeszcze obrączka ale ona nie potrafi mnie rozśmieszyć, rozczulić. - Spoglądam na lewą dłoń Annie, ku mojemu zaskoczeniu nie ma tam obrączki. - Obrączkę nadal noszę na prawej dłoni. - Dziewczyna pokazuje mi ją. - Nie chcę jej przekładać na lewą. Jej miejsce jej na prawej dłoni, czasami jak mi odbija... spoglądam na nią i czuję ,że on nie odszedł ,że nadal tu jest. Dla mnie on nie umarł, nigdy nie umrze... nie chce być wdową, samotną matką. Finnick po prostu... wyjechał w długą podróż do lepszego świata. Kiedyś się spotkamy, wierzę w to. - Po policzkach rudowłosej spływają łzy.
- Annie, przepraszam ,że nie udało mi się go uratować. Powinnam zabić te zmiechy, wyciągnąć go na powierzchnię i spróbować go uratować. 
- Finnick poświęcił się dla sprawy, chciał by nasz synek wychowywał się w lepszym świecie, on wierzył w kosogłosa. - Dziewczyna wyciera łzy.
- Will będzie dumny ze swojego taty, w końcu jego ojciec jest bohaterem. 
- Katniss, to co się stało z Peetą... potrzebowałam bliskości. Przez chwilę czułam się jakby mój mąż żył. Przepraszam, nie powinnam tego robić. Nie liczę na to ,że znowu zostaniemy przyjaciółkami, po prostu nie chcę żyć ze świadomością ,że zraniłam kogoś mi bliskiego i nie starałam się tego poprawić. Przepraszam. - Broda rudowłosej niebezpiecznie się trzęsie, dlatego mocno ją przytulam.  
- A co do Peety... on naprawdę Cię kocha. - Szepcze. 
- Wiem Annie, teraz czeka mnie o wiele trudniejsza rozmowa... - Odsuwam się od dziewczyny i wchodzę do domu. Atmosfera w domu jest napięta. Niby nikt nic nie mówi ale ta cisza jest taka... niepokojąca. Chowam ręce głęboko w kieszeniach od spodni i wchodzę do pokoju. Wszystkie pary oczu zatrzymują się na mnie a mi robi się wstyd za do ,że na nich naskoczyłam. Gdy mówię:
- Peeta, możemy porozmawiać?
Wszyscy odetchnęli z ulgą. 

8 komentarzy:

  1. Trochę za łatwo jej wybaczyła...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na nastepna notke.
    R.A♥
    katniss-i-peeta-dalsze-losy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział czekam na kolejny. W tym rozdziale się poplakalam o tym co powiedziała Annie o Finicku że on czeka na nią w lepszym świecie. Cudowne ;(

    OdpowiedzUsuń
  4. Proszę o 2 rozdziały dziennie jeśli masz czas
    Świetnie piszesz <3 <3 !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nieee no!!!!!! W takim momencie?!? Hyyyh hyyyh hyyyh pogodzić się mają! !! Może bonusik????? ~ ewa

    OdpowiedzUsuń