Budzi mnie gwałtowne otwarcie drzwi. Ktoś wchodzi do domu. Jakim cudem? Przecież drzwi były zamknięte, ktoś musiał mieć klucz.
- Katniss, Peeta! Wiecie jaki dziś dzień?! - To Haymitch. Wszystko jasne, przecież on ma klucz do naszego domu.
Wstaję z kanapy tak by nie obudzić Lily chociaż pewnie ten pijak już ją obudził.
Wbiegając po schodach głośno tupie, tak jakby chciał pokazać złość. W jego głosie nie czułam złości, czułam... radość. Może do dwunastego dystryktu przyjechała dostawa alkoholu? Już wiem! Przyszła do niego Johanna z dużą torbą z alkoholem.
Od niechcenia wstaję i idę na górę.
- Co się drzesz, pijaku? - Mówi zaspanym głosem Peeta.
- Gdzie Katniss? - Pyta.
- Na dole, śpi z Lily. - Wyjaśnia.
- I ty jej na to pozwalasz? Myślałem ,że jesteście razem a tu proszę, Katniss zdradza Cię we własnym domu i to z kobietą.
W tym momencie nie wytrzymam, wchodzę po schodach i staję koło Peety.
- Dzień dobry. - Całuję mojego narzeczonego w policzek.
- Dzień dobry, księżniczko. - Promiennie się uśmiecha i jedną ręką obejmuje mnie w pasie.
Haymitch robi zdziwioną minę. Co go tak dziwi? Przecież nie rozstałam się z Peetą.
- Ale... przecież... Katniss... - Mentor się jąka.
- Lily ma osiem lat. A tak w ogóle myślisz ,że byłabym zdolna zdradzić Peete? - Mówię z szerokim uśmiechem. W oczach Haymitcha widzę ulgę. Blondyn wybucha śmiechem, jego śmiech jest zaraźliwy. Sama wybucham śmiechem.
- Mam dla was wspaniałą informacje. - Mentor poważnieje.
- Kupiłeś nowy alkohol? - Pytam przez śmiech.
Haymitch robi obrażoną minę.
- A ty kupiłaś sobie w końcu mózg? - Syczy. - A teraz na poważnie. Jak wiecie niedługo będą wybory na prezydenta Panem. - Mówi z uśmiechem.
- Nie Haymitch, nie zgłoszę się. - Mówi Peeta.
- Nie wiem czemu pomyślałeś ,że chce Cię o to pytać. A więc dzieci, zgadnijcie kto zgłosił się na prezydenta? - Pyta z dumą wymalowaną na twarzy.
- To pytanie podchwytliwe, tak? Czekaj wiem Johanna. - Mówię.
- Ty głupia, to są wybory na prezydenta! - Mentor podnosi głos.
Nie wiem o co mu chodzi. Przecież prezydentem może być albo kobieta albo mężczyzna. Nie wiem czy zauważył ale już raz prezydentem była kobieta.
- No to kto się zgłosił na tego prezydenta. - Pyta Peeta.
- Wy głupie dzieci, ja wam daje wyraźne sygnały kto się zgłosił a wy nic, a podobno ty. - Palcem wskazuje na Peete. - Jesteś ten mądry.
- Czyli ja jestem i byłam głupia, tak? - Pytam z oburzeniem.
- Nie denerwuj się, skarbie ale tak. A więc na prezydenta zgłosiłem się ja. - Mówi z dumą.
A no przecież zapomniałam, dla niego każda kobieta jest głupia. No przecież taka.. ja która wygrała głodowe igrzyska i przechytrzyła ten głupi system wyciągając jagody, jest głupia. Albo taka Johanna która wycięła mi ten zasrany lokalizator też jest głupia.
- Gratuluje, która godzina? - Pyta blondyn.
- Prawie szósta. A co? - Dumny uśmiech nie schodzi z twarzy Haymitcha.
- I to ,że zgłosiłeś się na prezydenta jest takie ważne ,że aż o szóstej przyszedłeś się tym nam pochwalić? - Pyta Peeta z ironią.
- Wybory są dzisiaj, musicie pojechać ze mną do kapitolu. - Wyjaśnia były mentor.
- Po cholerę mamy tam jechać? - Pytam. Nie mam najmniejszej ochoty tam jechać.
- No bo moja głupiutka Katniss jakbym się upił ktoś musi mnie przypilnować żebym niczego nie zepsuł. Gdybym przegrał musiałbym się pocieszać alkoholem a gdybym wygrał świętował bym. - Wyjaśnia.
No tak, alkohol najlepszym przyjacielem Haymitcha. Gdy spotka go coś miłego zawsze musi świętować, gdy spotka go coś smutnego musi się czymś pocieszyć a gdy nic się nie dzieje i jest mu nudno bawi się razem z alkoholem. Normalnie przyjaźń na całe życie.
- A Effie? Nie może polecieć z tobą? - Pytam.
- Ty coś piłaś? - Pyta. No tak zapomniałabym... przecież to ja cały czas spędzam przy alkoholu. Nie wiem czy jest świadomy tego ,że pijany prezydent nikomu się nie przyda. - Effie by mnie zabiła gdybym zaczął pić. - Wyjaśnia.
- Nie wiem czy jesteś świadomy tego ,że prezydent nie powinien pić. - Mówi Peeta.
- Dlatego kretynie. - Od kiedy Johanna zaczęła tak do niego mówić wszyscy tak mówią.
- Nie nazywaj go tak. - Przerywam mu.
- Nie przed wszystkim go obronisz, skarbie. - No teraz to już przegiął.
- Przyszedłeś nas obrażać i uświadamiać ,że jesteśmy tacy i tacy czy informować o tym ,że zgłosiłeś się na prezydenta?! - Krzyczę.
Tym krzykiem obudziłam Lily. Wbiega po schodach. Zanim się obejrzę dziewczynka mocno mnie przytula.
- Cześć jestem Haymitch. - Mentor kuca i podaje dziewczynce rękę.
- Ty jesteś tym wilkołakiem? - Pyta z radością w głosie.
Z Peetą wybuchamy głośnym śmiechem.
- Tak. - Udaje mi się powiedzieć przez śmiech.
Lily rzuca się na Haymitcha i mocno go przytula. Tak oto nasz były mentor stał się psem.
-------
Notka jutro około 14.00.
Naprawdę świetny rozdział. Nie spodziewałam się ze Haymitch zechce stać się prezydentem ale zaskoczenie jest najważniejszym elementem historii przynajmniej jak dla mnie.��
OdpowiedzUsuńKolejny świetny rozdział. Szczerze myślałam że to Effie zgłosiła się na prezydenta :-). Czekam na kolejny. :-D
OdpowiedzUsuńMyślałam że, Gale się zgłosił, a tu taka niespodzianka ;P Haymitch prezydentem XD po prostu szok :D
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetny rozdział:) ciekawe czy Haymitch zostanie prezydentem ;)
OdpowiedzUsuń~ ika