Następny rozdział pojawi się jak będzie sześć komentarzy.
Budzi mnie rozmowa... bardzo dziwna rozmowa. Czuję ,że ktoś trzyma moją dłoń ale to nie dłoń Peety. W głowie rodzi mi się tysiąc pytań. Gdzie ja jestem? Kto trzyma mnie za rękę? Gdzie Peeta?
- Kotna miała dużo szczęścia ,że tam byłem. Gdyby nie ja ten ryś by ją zagryzł. - Gale? Co on tu robi? Zaraz, zaraz jaki ryś. A tak ogóle to co on tu robi, przecież leży w szpitalu...- Ale po mimo tego i tak się nie budzi! - Krzyczy Prim. Zaraz, Prim?! Przecież moja siostrzyczka nie żyje...
Łzy pieką mnie pod powiekami. Jak to możliwe ,że ona żyje, że Gale tu jest?
- Budzi się! Katniss, córeczko. - Mama bierze mnie za drugą dłoń.
- Co się stało? - Pytam przez łzy.
- Pozwolili nam wyjść na powierzchnię, zapolować. - Mówi Gale z uśmiechem.
- O czym ty pieprzysz. Gdzie jest Peeta? Gdzie Johanna i Annie? - Chcę wstać ale Prim mocno mnie trzyma.
- Kotna, nie rób sobie żartów. Dobrze wiesz gdzie są.
- Nie robię sobie żartów, mów co im zrobiłeś! - Wrzeszczę na cały głos.
- Katniss, oni są w kapitolu. - Mówi Prim smutnym głosem.
Co oni do mnie mówią? Przecież Ja, Annie, Johanna, Peeta i Peter byliśmy w czwórce.
Spoglądam na swoją prawą dłoń, nie ma tam pierścionka.
- Gdzie mój pierścionek? - Pytam.
- To wszystko przez morfalinę. Kotna, mówiłem Ci ,że jak będziesz tyle tego brać to tak będzie.
- O czym ty człowieku do mnie mówisz?! Ja, mój narzeczony - Peeta, Annie ze swoim synkiem i Johanna ze swoim chłopakiem, bratem Peety - Peterem byliśmy w czwórce!
W tym momencie do pokoju wchodzi Finnick. Zaraz, Finnick?! Przecież on nie żyje, zmiechy go rozszarpały... To jakiś głupi sen, ja to wiem. Położę się, zamknę oczy i się obudzę.
Robię tak jak mówiłam. Kładę się na tym niewygodnym łóżku i mocno zaciskam oczy.
- Katniss, co ty robisz? - Pyta Finnick.
- Próbuję się obudzić z tego chorego snu. - Warczę.
- Co ty gadasz, co ona gada? - Odair rozgląda się po sali.
- Morfalina. - Szepcze Prim. - Pewnie znowu brała morfaline.
- Prim, mówiłaś ,że byłam w śpiączce, tak?! - Wrzeszczę.
- No, tak. - Moja siostra mówi ściszonym głosem.
- To oświeć mnie jakim cudem miałam brać to świństwo!
- No... nie wiem. - Oczy Prim się szklą.
Opadam na łóżko i próbuję sobie to wszystko wyjaśnić. Byłam w śpiączce i to wszystko mi się śniło, jestem uzależniona od morfaliny a Peeta jest w kapitolu. Peeta, Johanna i Annie są w kapitolu. Willa nie ma. Annie nie jest żoną Finnicka, Johanna nie jest z Peterem a ja nie jestem narzeczoną Peety.
- Finnick, nie ma Willa? - Patrze mu prosto w oczy.
- O czym ty bredzisz, jakiego Willa? - Pyta zdezorientowany.
- Twojego syna, twojego i Annie. - Jestem bliska łez. To nie możliwe. Oni są w czwórce, ja też. To tylko głupi sen.
- Annie jest w ciąży?! - Krzyczy z radością Finnick.
- Ostatnio jak ją widziałam to Will już chodził, mówił. - Uśmiecham się blado.
- Ale to nie możliwe. Ona nie była w ciąży. - Oczy Finnicka się szklą.
Do pokoju wchodzi Haymitch. Jest trzeźwy. Od razu wstaję z łóżka i do niego podbiegam.
- Witaj, skarbie. - Abernathy szeroko się uśmiecha. Rozkłada szeroko ręce jakby czekał aż go przytulę. Zanim zdąży się zorientować, jest przyciskany przeze mnie do ściany.
- Gdzie Peeta, Johanna, Annie i Will! - Wrzeszczę.
- Znowu morfalinę brałaś?
- Gdzie oni są! - Przyciskam go jeszcze mocniej.
- Zamknij się w końcu! Jak będziesz się drzeć to nic Ci nie powiem! - Mentor odpycha mnie.
Prim do mnie podbiega i ciągnie mnie na łóżko. Nie mam już siły protestować więc posłusznie się kładę.
- Nie udawaj głupiej, skarbie. - Haymitch cedzi przez zaciśnięte zęby.
- Może mnie ktoś w końcu oświecić o co chodzi?! - Wrzeszczę.
- Peeta, Johanna i Annie są w kapitolu. - Odpowiada spokojnie Prim.
- Snow? - Tyle udaje mi się wydusić przez ściśnięte gardło.
- Snow, Snow. Dobrze wiesz ,że to on ich tam więzi. - Przedrzeźnia mnie Abernathy.
- Ale przecież ty jesteś prezydentem a Snow nie żyje... - Szepczę.
Czuję się jakby mówili do mnie w innym języku. Przecież to nie możliwe żeby mi się to przyśniło. Jeszcze wczoraj siedziałam z Annie, Johanną i Willem na kocu na plaży a chłopaki kąpali się w morzu. A Finnick i Prim nie żyją. Widziałam śmierć Primrose...
- Haymitch ty jesteś prezydentem... Z Effie macie córkę - Mię. - Szepczę.
- Ja z tym skrzatem nie mam dzieci. Prezydentem jak widzisz nie jestem i nie będę.
- Ale były wybory... Konturowałeś z Galem i wygrałeś. Effie ukrywała przez tobą ,że macie razem dziecko... sześcioletnie dziecko. - Mówię bez ładu i składu. Nie mam czasu zastanawiać się nad sensem wypowiadanych przeze mnie słów. - A ty - Palcem wskazuję na Gale. - Nie masz dwóch palców u prawej ręki, Johanna ci je ucięła jak nas okradłeś i celowałeś z broni do Peety.
- Kotna...
- Nie nazywaj mnie tak! - Wrzeszczę.
- Katniss, jak widzisz mam dwa palce. - Macha mi ręką przed twarzą. Łapię za jego dłoń i mocno ją wykręcam.
- Jeszcze raz tak zrobisz a złamię Ci tą rękę. - Syczę.
Wstaję z łóżka i kontem oka zauważam jak Gale rozmasowuje obolałą rękę. Wychodzę z tego przeklętego pokoju i idę przed siebie. Słyszę ,że za mną ktoś idzie... niestety nie rozpoznaję kto to.
- Katniss! - Słyszę za sobą krzyki mojej siostry.
Nie zamierzam stawać. Muszę sobie sama to poukładać. To nie możliwe żeby mi się to przyśniło. To było za bardzo realistyczne. Uczucia, dotyki... to nie mogło mi się przyśnić.
Peeta, Johanna, Annie, Will i Peter są w czwórce, Snow nie żyje... Prim i Finnick też. Ja jestem narzeczoną Peety, mieszkamy razem w dwunastce.
- Katniss! - Mocne szarpnięcie Prim skutecznie mnie zatrzymuje. Skąd w niej tyle siły?
- Prim, to sen, prawda? To tylko głupi sen? - Patrze na nią z głupią nadzieją.
- To nie sen. - Prim mocno mnie przytula. - Jesteśmy w trzynastym dystrykcie. Rozwaliłaś arenę, ciebie i Finnicka wydostali z niej, niestety Peete i Johanne znaleźli ludzie Snowa, znaleźli też Annie, dziewczynę Finnicka.
- A Will? Został sam?
- Jeżeli chodzi Ci o syna Finnicka i Annie to go nie ma. Annie nigdy nie była w ciąży.
- Co się ze mną stało ,że byłam w śpiączce?
- Coin wypuściła Cię i Gale na polowanie. Usiadłaś na kamieniu i zaczęłaś płakać. Chciał Cię pocieszyć i usiadł obok ciebie. Wtedy ryś zaczął na was polować i rzucił się na ciebie. Twój organizm od utraty dużej ilości krwi wprowadził Cię w śpiączkę. - Tłumaczy nadal mnie przytulając.
- Ile byłam nieprzytomna?
- Trzy tygodnie.
- Ile?! Co się wtedy stało.
- Pewnie wiesz ,że jesteś kosogłosem. - Przytakuje... kiedyś nim byłam - Często pojawiały się wywiady Caesara Flickermana z Peetą. Często w nich mówił ,że tęskni za tobą ,że źle postąpiłaś, nie byłaś świadoma tego co robisz. - To już było... jestem tego pewna. Mam okropne deja vu. Mimo tego łzy i tak zaczynają spływać po moich policzkach. - Nawet nie wiesz jak ten biedak zmizerniał.
- Niestety wiem. - Szepczę.
- Ale skąd, widziałaś go?
- Tak.
- Kiedy, gdzie?
- To teraz nie ważne. - Staram się uśmiechnąć ale wychodzi mi grymas. - Coś jeszcze się stało?
- Tak, Finnick i Gale nagrywali propagitę. Polecieli do ósmego, siódmego i jedenastego dystryktu ją nagrywać.
- Ile nagrali propagit podczas mojej śpiączki?
- Siedem. Opowiesz mi co ci się śniło?
Kiwam głową na znak zgody.
- Miałam depresję i chciałam się zabić.
- Czemu? - Pyta ze zdziwieniem.
- Ty... wybuchłaś. - Do moich oczu napływają łzy. - A mama przeprowadziła się do czwartego dystryktu. Mieszkałam naprzeciwko Peety ale po mimo tego i tak się z nim nie widywałam. Postanowiłam zakończyć swoje nędzne życie i dołączyć do Ciebie. - Mój głos się łamie. To wydaje się takie głupie... mówić do zmarłej siostry o moim życiu. - Wzięłam nóż i pocięłam się. Chciałam się wykrwawić... już nigdy nie otwierać oczu. Uratował mnie Peeta, siedział ze mną w szpitalu potem przyszedł do mnie w nocy... rano mi się oświadczył. - To brzmi jak jakaś nędzna bajka. - Potem Effie zamieszkała u Haymitcha... byli razem. Paylor ogłosiła ,że odbędą się jeszcze jedne igrzyska - ostatnie. Tylko nie dotyczyły one samego kapitolu a dwunastu dystryktów i kapitolu.
- Zaraz, jakim prawem ogłosiła igrzyska?
- Była prezydentem, potem był nim Haymitch. Została mi przydzielona przesłodka dziewczynka - Yuuna. Miała około dwunastu lat i z tego co pamiętam pochodziła chyba z... jedenastego dystryktu. Nie.. z kapitolu. Został mi też przydzielony również chłopiec z kapitolu tylko on nie był taki jak Yuuna. Ona była... bardziej... skromna, nie była typowym kapitolczykiem a ten chłopiec tak. Dzień przed wejściem tych dzieci na arenę przewieźliśmy ich do trzynastki. Dowiedziałam się ,że Hazell nie żyje, rodzeństwo Gale mieszkało same w trzynastce. Poznałam Willa, okazało się też ,że nasza mama tu była. Potem udało nam się pozbawić Paylor władzy którą potem jak już mówiłam przejął Haymitch. W między czasie powstała nowa para - Johanna i Peter. Po wyborach wszyscy pojechaliśmy do Johanny do siódemki. Tam Peeta i Peter złamali rękę i nogę Gale. Potem były pogróżki pod naszym adresem. W nocy obudziła mnie Johanna i postawiła cały dom na nogi. W łazience był ryś i na nim groźba dla Jo. W drzwiach pojawił się Gale i celował do Peety z pistoletu. Johanna ucięła mu dwa palce ja go pobiłam i w ciężkim stanie trafił do szpitala. I jak już parę razy wspominałam ja, Peeta, Johanna i Peter pojechaliśmy do czwórki do Annie i Willa. Kąpaliśmy się w morzu, położyłam się na łóżku - zasnęłam i obudziłam się tu.
- Sporo Ci się przyśniło przez ten czas. - Mówi Prim z uśmiechem.
- To mi się nie śniło, to prawda. - Nie zauważyłam kiedy moja twarz zmieniła się w "wodospad". Łzy spływają po moich policzkach. Podchodzę do ściany i powoli siadam na ziemi. Prim do mnie podchodzi i mocno mnie obejmuje. Wtedy czuję mocne szarpnięcie.
- Katniss! - Ktoś krzyczy moje imię i mną potrząsa.
Hah....niezły rozdział ale ten na końcu to Peeta? A aaa a kiedy kolejny rozdział . Genialny ☺
OdpowiedzUsuńCzekam <3 ale to było naprawde świetne ^^
OdpowiedzUsuńCzekam <3 ale to było naprawde świetne ^^
OdpowiedzUsuńwooow genialny :D
OdpowiedzUsuńNajbardziej pokrecony rozdział ;-) :-)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńfajny, oby tak dalej ;P
OdpowiedzUsuńChyba obudzi ją Jo ;) Jak czytałam to ,aż zabrakło mi tchu w piersiach ( przeraziłam się ,że to naprawdę był tylko sen )
OdpowiedzUsuńRozdział fantastyczny :)
~ika